Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakość zamiast niskiej ceny oraz sprawiedliwa zapłata

Zbigniew Bartuś
Prawo zamówień publicznych. W przetargach ma być wreszcie mądrzej i korzystniej dla wszystkich: pracodawców, pracowników i państwa. Przedsiębiorcy i związkowcy zgodnie chwalą zmiany przepisów, ale też nie kryją obaw.

Sejm uchwalił w końcu z dawna oczekiwaną nowelizację Prawa zamówień publicznych. Najważniejsze zmiany dotyczą niskiej ceny, która do tej pory była jedynym kryterium stosowanym w przetargach publicznych.

– Akceptowanie ofert z nierealistycznymi cenami psuje rynek zamówień i przynosi szkody społeczne – komentuje Łukasz Bernatowicz, ekspert ds. infrastruktury, prawa budowlanego i zamówień publicznych Business Centre Clubu.

Przyjęte przez Sejm zmiany zostały generalnie ciepło przyjęte przez organizacje przedsiębiorców. Cieszą się również liderzy związków zawodowych.

– Od dawna krytykowaliśmy dominujące w zamówieniach publicznych kryterium ceny, zwracając uwagę na towarzyszące temu patologie – mówi Henryk Nakonieczny z „Solidarności”. Związkowców coraz bardziej oburza to, że firmy realizujące publiczne zlecenia, szukając oszczędności, tną koszty pracy i płacą załogom głodowe stawki, często na tzw. umowach śmieciowych, a w skrajnych wypadkach wręcz na czarno. Wielu zwycięzców przetargów oszczędza nawet na elementarnym bezpieczeństwie.

Henryk Nakonieczny podkreśla, że w sprawie nowelizacji prawa zamówień publicznych doszło do przełomowego porozumienia reprezentacji pracowników i pracodawców.

Wielu przedsiębiorców przyznaje, że sytuacja na rynku zamówień publicznych stała się mocno niekorzystna nie tylko dla pracowników, ale i właścicieli uczciwych firm: nie wytrzymują oni konkurencji ze strony tych, którzy chcą wygrywać przetargi za wszelką – czyli rażąco niską – cenę. Pracodawcy i związkowcy są zgodni, że „wydatki publiczne powinny wspierać jedynie rzetelnych i praworządnych przedsiębiorców”. Nowelizacja próbuje rozwiązać także ten problem.

Jakie konkretnie czekają nas zmiany? Jeśli Senat i prezydent zaakceptują ustawę, w publicznych przetargach będzie można stosować warunek zatrudniania pracowników na umowy o pracę. Oferenci podejrzewani o stosowanie rażąco niskiej ceny będą musieli wykazać, że wyliczone przez nich koszty pracy pozwalają zapłacić pracownikom wynagrodzenia nie mniejsze od płacy minimalnej.

Wśród kryteriów pozacenowych pojawią się też: jakość, parametry techniczne, aspekty środowiskowe, koszty eksploatacji. Mają one wyeliminować z rynku zamówień publicznych klasyczne „firmy w teczce”.

Odstraszaniu przedsiębiorców próbujących złożyć ofertę pozorną lub nierealną służy też nowa sankcja – w postaci groźby zatrzymania wadium przez publicznego zleceniodawcę. Łukasz Bernatowicz podkreśla, że ci, którzy będą potrafili uzasadnić proponowaną przez siebie niską cenę, mogą spać spokojnie.

Kolejna zmiana powinna wyraźnie zmniejszyć liczbę sporów sądowych między wykonawcami a zleceniodawcami: jeśli w trakcie realizacji zamówienia zmieni się stawka VAT, wysokość składek na ubezpieczenia lub poziom płacy minimalnej, wykonawca będzie mógł się starać o podwyższenie wynagrodzenia za wykonane prace i dostarczone materiały. Dotąd takie sprawy zawsze kończyły się w sądzie, chyba że umowa zawierała tzw. klauzulę waloryzacyjną.

Wątpliwości BCC budzą zapisy nowelizacji, zgodnie z którymi cena może być jedynym kryterium oceny ofert tylko wtedy, gdy przedmiot zamówienia jest powszechnie dostępny oraz ma ustalone standardy jakościowe. – Nie do końca wiemy, co kryje się pod pojęciem „powszechnej dostępności przedmiotu zamówienia”, a jak coś jest niejasne, to będzie budzić spory – komentuje ekspert BCC.

Wojciech Ogonowski, szef Komisji Budownictwa Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych, zwraca uwagę, że publiczni zamawiający nadal będą stroną silniejszą, a niemal całe ryzyko pozostaje po stronie wykonawców. Jego zdaniem, patologicznie długi jest czas oczekiwania na zapłatę (100 dni) oraz to, że inwestor niczym nie ryzykuje, jeśli nie przystąpi do odbioru robót sfinansowanych przez wykonawcę. Bez odbioru nie ma zapłaty, a jednocześnie nieodebrany obiekt można... użytkować. I zarabiać na nim. – Do upadłości wykonawców będzie dochodzić dopóty, dopóki prawo cywilne nie będzie spójne z budowlanym. O zmiany walczymy od lat – przypomina Ogonowski.

Napisz do autora:
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski