Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Błachowicz: Życzę Gloverowi, by był mistrzem, aż dostanę szansę z nim walczyć

Izabella Matczak
Jan Błachowicz: Życzę Gloverowi, by był mistrzem, aż dostanę szansę z nim walczyć
Jan Błachowicz: Życzę Gloverowi, by był mistrzem, aż dostanę szansę z nim walczyć piotr hukalo / dziennik baltycki / polska press
- Nie jestem osobą, która chowa się w łóżku. Chcę odzyskać pas - mówi były mistrz UFC Jan Błachowicz, który tytuł zdobył we wrześniu 2020 r. Stracił go w drugiej obronie, w starciu z Gloverem Teixeirą. - Rywal niczym mnie nie zaskoczył. Za to ja zaskoczyłem siebie tym, że nic nie zrobiłem - nie krył 38-letni Polak.

Od razu po przegranej walce z Gloverem Teixeirą tydzień temu, w której nie obronił pan pasa mistrza UFC w wadze półciężkiej, powiedział pan, że zostawił pan formę w hotelu. Co się stało?
Sam chciałbym to wiedzieć, ale nie znalazłem jeszcze odpowiedzi na to pytanie. Coś nie zagrało. Co? Rozmawiamy kilka dni po walce, jest za wcześnie na wyciąganie wniosków. Nie przeanalizowałem co i dlaczego wydarzyło się tak, a nie inaczej. Jak mnie pani zapyta za dwa tygodnie, wtedy odpowiem.

Oglądał pan już walkę?
Nie, ale nie dlatego, że nie chcę, po prostu nie oglądam swoich walk, bez względu na to, czy była wygrana czy przegrana. Po jakimś czasie oglądam tylko najlepsze momenty. W tej ostatniej akurat takich nie było. Ale z trenerami będziemy musieli zrobić analizę.

Byli mistrzowie mówią, że najgorszy jest wieczór i poranek po walce, gdy dochodzi do ciebie, co straciłeś.
Coś w tym jest, że na drugi dzień jest najgorzej. Ale nie jestem zawodnikiem, czy po prostu człowiekiem, który użala się nad sobą. Nie chowam się płacząc w łóżku i z nikim nie chcę rozmawiać. Przejmuję na klatę to, co się wydarzyło. Stało się, czasu nie cofnę, mogę to tylko przeanalizować, wyciągnąć wnioski i spróbować odzyskać to, co straciłem. Taki mam plan na najbliższe tygodnie. Chcę wrócić do gry jak najszybciej się da.

Jak wygląda taka analiza?
Najpierw wszystko robię sam. Sam układam sobie w głowie co i jak. Mogło nie pójść coś w klubie, a mogło też coś nie zagrać pozasportowego. Dlatego przede wszystkim muszę przemyśleć walkę po swojemu. Później oczywiście siadamy i oglądamy z trenerami, rozmawiamy, jak oni to widzieli. Wyciągamy wspólne wnioski, znaleźć błędy i ich nie popełniać w przyszłości. Przerabiałem to wcześniej, więc mam nadzieję, że znów powstanę jak Feniks z popiołów.

Glover Teixeira czymś pana zaskoczył?
Nie, robił dokładnie to, co przewidywaliśmy ze sztabem. Przygotowywaliśmy się na najlepszą wersję Glovera. Wszystko, czego się spodziewaliśmy, przerobiliśmy na treningach i tam to wychodziło. W walce nie zadziałało. Rywal perfekcyjnie zapiął mataleo, zrobiło mi się ciemno przed oczami i wiedziałem, że nie mam już szans. Jeśli coś mnie zaskoczyło, to moja postawa. Nic nie zrobiłem w walce, by dać sobie szansę ją wygrać.

Gdy rozmawialiśmy przed pana wylotem do Abu Zabi, mówił pan, że czuje się świetnie i trafił z formą idealnie.
Do momentu rozpoczęcia walki tak było. Jeszcze w szatni, rozgrzewając się, czułem moc w rękach i chęć do walki. Nie zagrało coś w samym starciu. Źle je zacząłem, ale jak wspomniałem, za wcześnie, by powiedzieć coś więcej. Z drugiej strony, może się mylę. Może moje wrażenie było błędne.

Z pana sztabu dochodzą głosy, że być może dopadł pana syndrom najedzonego kota i zabrakło panu pazerności na sukces.
Być może tak, ale żeby o tym mówić, też trzeba dłużej pomyśleć. A może za głęboko kopiemy, doszukujemy się wyjaśnień, których nie ma. Być może po prostu to nie był mój dzień i tyle. Koniec filozofii.

Ale przyzna pan, że życie mistrza UFC było przyjemniejsze i mogło uśpić pana czujność?
Moje życie cały czas jest przyjemne i miłe! Bez pasa to się nie zmieniło, bo wiem, co robić, żeby było dobrze. Po zdobyciu trenowałem i robiłem wszystko tak samo, jak przedtem...

Ale trenerzy mówili, że przed walką z Teixeirą nie próbował pan przekraczać kolejnych granic, co zdarzało się przed poprzednimi pojedynkami.
To muszę z nimi porozmawiać. Mam wrażenie, że obóz był taki, jak zawsze i dałem z siebie tyle, ile powinienem. Szliśmy utartym schematem. Tym razem może to nie wystarczyło, ale wkrótce na spokojnie porozmawiam z trenerami, skonfrontujemy nasze wnioski i podejmiemy - mam nadzieję - słuszne decyzje.

Od początku pana występów w UFC fundował pan całe spektrum emocji. W 11 walkach przegrał pan dwa razy, w tym ostatnią. Może lepiej pan się czuje, gdy wdrapuje się na szczyt, bo takie głosy też można usłyszeć, a nie wtedy, gdy jest faworytem?
Żyjemy w kraju, w którym każdy jest ekspertem od wszystkiego. Też nim jestem, bo nie jeden mecz oglądałem, w którym na miejscu piłkarza zachowałbym się lepiej. Dlatego nie dziwię się, że z kim się nie porozmawia, to ma swoją teorię. Tak na prawdę, to ja ze swoim najbliższym otoczeniem musimy dojść do tego, co i dlaczego się stało. Nikt z boku, obojętnie kto, nie będzie wiedział lepiej. A że byłem faworytem? Nie zwracam na to uwagi, bo już osobiście nie raz pokazałem, że przewidywania nie muszą się sprawdzić.

Co zmieni się w pana życiu zawodowym, oprócz niższej gaży za walki?
A to nie jest powiedziane. Finanse to sprawy menadżerskie, a ja menedżerkę mam bardzo dobrą [żona Dorota - red.]. O finanse się więc nie martwię. A co się zmieni? To że znowu będę się starał wdrapać na szczyt, z którego spadłem. Poza tym nic.

Ponoć Anthony Smith dostał już sygnał, że ma z panem walczyć. To będzie kolejny rywal?
Wiem już z kim, gdzie i kiedy, ale nie będzie to Anthony Smith. Tak jak mówiłem tuż po walce, nie wrócę do oktagonu wcześniej niż w marcu. Nic więcej nie mogę powiedzieć, bo takie są warunki kontraktu z UFC.

W idealnym świecie pana droga wyglądałaby teraz tak: wygrana walka, dalej eliminator i walka o tytuł?
Idealnie byłoby, gdyby najbliższa walka była jednocześnie eliminatorem. Ale realnie patrząc, przed pojedynkiem o pas pewnie będę musiał odnieść dwa zwycięstwa. Odbędą się też inne walki, mogą się zdarzyć przetasowania w rankingu. Jeszcze dużo może się zmienić.

Myśli pan, że Teixeira długo pozostanie mistrzem?
Życzę mu, żeby był nim do czasu, gdy przyjdzie moja kolej na walkę o pas. Taki scenariusz byłby dla mnie idealny.

Czyta pan komentarze pod swoimi postami w mediach społecznościowych?
Bardzo rzadko, jeśli już to te, które wyświetlają się jako pierwsze. Słyszałem, że po walce z Teixeirą ludzie bardziej mnie wspierają, więc jest to bardzo miłe i dziękuję za to wsparcie. Jak się wygrywa, to jest łatwo, jak się przegrywa - ciężko. Dlatego tym bardziej fajnie.

Jak spędzi pan najbliższy czas?
Najchętniej wróciłbym na matę i zaczął tyrać. Ale wiem też, że to czasem nie jest dobre. Walka przegrana, do tego krótka, ale poprzedzający ją obóz był długi i trudny. Muszę odpocząć, choć zanim to nastąpi, to zrobię analizę. Następnie pojedziemy z żoną i synkiem na wakacje, jeszcze nie wiem gdzie, ale w grę wchodzą ciepłe kraje, może Zanzibar. A później wracam do pracy.

JUŻ IDZIESZ? MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jan Błachowicz: Życzę Gloverowi, by był mistrzem, aż dostanę szansę z nim walczyć - Sportowy24

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski