Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Borysewicz: Lady Pank MTV Unplugged to momentami muzyczna uczta

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Na płycie Lady Pank "MTV Unplugged" znalazło się czternaście piosenek słynnej grupy w akustycznych aranżacjach
Na płycie Lady Pank "MTV Unplugged" znalazło się czternaście piosenek słynnej grupy w akustycznych aranżacjach Materiały prasowe
W słynnym cyklu „MTV Unplugged” ukazała się właśnie płyta grupy Lady Pank. Jej lider Jan Borysewicz opowiada nam jak udało mu się zagrać ten akustyczny koncert z… 40-stopniową gorączką.

Wyższy podatek od nieruchomości od 2023 roku

od 16 lat

- Cykl „MTV Unplugged” ma już ponad 30 lat. Który koncert jest pana ulubiony?
- Są dwa takie występy – Nirvany i Erika Claptona. Trochę różne od siebie, ale zapadły mi w pamięć. Nirvany był wręcz magiczny, bardzo lubiłem ten zespół z pierwszego okresu. Z kolei Claptona miał w sobie dużo smutku i nostalgii, bo ten występ zbiegł się ze śmiercią jego syna.

- Jak to się stało, że Lady Pank dołączyło do „MTV Unplugged”?
- Dostaliśmy taką propozycję od MTV. Lady Pank gra już czterdzieści lat, ten cykl ma już ponad trzydzieści. To było fajne wyróżnienie. Postanowiliśmy się bardzo dobrze przygotować do tego występu. Mocno pozmieniałem aranże piosenek, które wybraliśmy. Nawet zespół miał mnie już w pewnym momencie dosyć, bo bardzo dusiłem kolegów o wręcz drobiazgi czy niuanse. To się jednak opłaciło, bo efekt jest moim zdaniem bardzo dobry. Nie poprawialiśmy już prawie nic w studiu podczas miksów, poza drobną kosmetyką. I teraz jesteśmy szczęśliwi, że mamy taką płytę.

- Sam pan opracował nowe aranżacje poszczególnych piosenek?
- Tak. Zaprosiłem jednak do ich wykonania znakomitych muzyków jazzowych. Bo bardzo lubię mieszać style. Marcin Nowakowski zagrał na saksofonach w „Mój świat bez ciebie” i „Minus 10 w Rio”, wspaniały wibrafonista Bernard Maseli w „Młode orły” i „Mój świat bez ciebie”, a Wojciech Olszak na fortepianie. Dałem im wolną rękę do improwizacji i zagrali przepiękne rzeczy. Momentami to muzyczna uczta.

- Jak wybraliście ze swego bogatego repertuaru te czternaście piosenek na koncert?
- Czternaście znalazło się na płycie, która jest ograniczona czasowo. Na koncercie było znacznie więcej, prawie wszystkie można posłuchać i obejrzeć w wersji telewizyjnej na MTV i w Playerze. Mamy w swoim dorobku dwie płyty z akustycznymi wersjami naszych utworów. Wiedziałem więc, które dobrze brzmią w tej wersji, a które lepiej zostawić w spokoju. Są bowiem mocniejsze utwory, które muszą mieć rockowe brzmienie – choćby „Na na” czy „Tacy sami”. Na takie piosenki się nie rzucałem.

- Podobno wykonaliście utwór „Na co komu dziś”, ale MTV się nie zgodziła, aby go umieścić na płycie. Dlaczego?
- Chodziło o słowa „Na czekoladę poczułem chęć”, które kiedyś napisał Bogdan Olewicz. Taka była sugestia MTV, ze względu na dwuznaczność tych słów. Dostosowaliśmy się do tego. Teraz są takie czasy, że bardziej niż kiedyś zwraca się uwagę na pewne określenia. I doskonale to rozumiem. Ten utwór powstał 20 lat temu – i teraz okazało się, że komuś to przeszkadza. Ja mam na to inne spojrzenie: autor tekstu napisał takie zdanie, ale nie chciał nikogo obrazić. Bo gdyby tak było, to nigdy byśmy takiego tekstu nie zaśpiewali. W ostatnich latach wiele się jednak zmieniło i trzeba to uszanować. Ja to akceptuję.

- Wśród tych dawnych piosenek jest jedna premiera – „Krokodyle tańczą”.
- Na koncercie wykonaliśmy dwie nowe piosenki: „Krokodyle tańczą” i „Wojna światów”, do której tekst napisał Tomek Organek. Ten drugi utwór nie trafił na album, ponieważ będzie niebawem wypuszczony osobno jako studyjny singiel.

- Trudniej się wykonuje akustyczną muzykę niż elektryczną?
- Powszechnie mówi się, że akustyczne występy obnażają niedoskonałości danego muzyka. Bo wszystko trzeba grać dokładniej. Pod przesterowanymi gitarami można coś ukryć. Ja się jednak z tym nie zgadzam. Jestem bowiem z innej szkoły: uczyłem się grać na „czystym” instrumencie, a dopiero potem go przesterowywałem. Dlatego dla mnie nie ma problemu. Zwłaszcza, że gramy dużo koncertów akustycznych. Mamy więc w tym obycie i nie sprawia nam to kłopotu. Aczkolwiek pamiętam, że na początku trzeba było się bardziej skupić na instrumencie, bo to jednak trochę inne granie niż rockowe.

- Nie brakowało panu podczas koncertu tego rockowego pazura?
- Nie – ponieważ uzyskuję ten sam efekt artykulacją. Na akustycznej gitarze też się podciąga struny. Tylko musi wtedy działać wyobraźnia. Na takim instrumencie też można zagrać z pazurem.

- Ile gitar wykorzystał pan podczas tego występu?
- Jedną. Mam taką ulubioną – Chet Atkins, która bardzo pięknie brzmi. Każdy z nas grał na jednym instrumencie. Nie było żadnych zmian.

- Podobno miał pan podczas tego występu 40 stopni gorączki. To prawda?
- Tak. Kiedy zachorowałem, myślałem, że nie zagram tego koncertu. Ale widziałem, że koledzy są w takim fajnym pędzie, że wziąłem się w garść. Gdybyśmy przełożyli ten występ, to nie wiem czy udałoby nam się stworzyć taką samą energię. I dałem radę. Ale we „Wciąż bardziej obcy” już nie zaśpiewałem. Poprosiłem o to publiczność – i się udało. W ten sposób powstała jedyna w historii „MTV Unplugged” piosenka wykonana w całości przez widzów. Świetnie to wyszło.

- Mieliście też na koncercie dwóch gości przy mikrofonie.
- Zaprosiłem serdecznych kumpli: Piotrka Cugowskiego, którego bardzo lubię i szanuję jako wokalistę oraz Tomka Organka, z którym też mi się świetnie współpracuje, piszemy też wspólnie różne piosenki dla innych wykonawców, ja muzykę, a on teksty. Dobrze się czujemy w swoim towarzystwie i tak też było na scenie.

- Artyści występujący w cyklu „MTV Unplugged” często wykonują niekonwencjonalne covery. Nie mieliście na coś takiego ochoty?
- Wybraliśmy utwór „Nie wierz nigdy kobiecie”, który napisałem ponad 40 lat temu w czasach współpracy z Budką Suflera. Ostatecznie jednak zrezygnowaliśmy z tego. Lady Pank nie musi grać coverów. Mamy co najmniej czterdzieści własnych hitów!

- Planujecie wykonywać program z „MTV Unplugged” na żywo?
- Tak. Wiosną i jesienią będzie trasa z tym materiałem. Nie dość, że wykonamy te same utwory, to również w takiej samej scenografii. Czasami będziemy grali sami, a czasami pojawią się wszyscy, którzy wzięli udział w „MTV Unplugged”. Myślimy też o wyjątkowych gościach – wokalistach czy instrumentalistach. Na razie zrobiliśmy sobie listę życzeń i nasz menedżer sprawdza dostępność tych artystów.

- Płyta trwa 75 minut. Na koncertach będzie więcej muzyki?
- Oczywiście. Będą utwory, które nie zmieściły się na płytę. Zabrzmi na przykład „Na granicy” czy „Mała wojna”. Chcę jeszcze pod koniec roku usiąść na spokojnie i przesłuchać stare utwory Lady Pank, które nigdy nie były grane na naszych koncertach, nawet tych najbardziej rockowych - i coś z tego wybrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Jan Borysewicz: Lady Pank MTV Unplugged to momentami muzyczna uczta - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski