Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Galas jest królem Parku Strzeleckiego. Pilnuje drzew, choć nieraz za to oberwał

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Jan Galas prowadzi od lat jedyną w swoim rodzaju Kronikę Parku Strzeleckiego. Zapisał każde wydarzenie, każde posadzone drzewo
Jan Galas prowadzi od lat jedyną w swoim rodzaju Kronikę Parku Strzeleckiego. Zapisał każde wydarzenie, każde posadzone drzewo Katarzyna Gajdosz
Cierpi, gdy jego ukochany park nad Dunajcem marnieje, w oczekiwaniu na Sądecką Wenecję. Prowadzi kronikę, w której zapisuje zdarzenia i nowe drzewa. - Coraz mniej mam do napisania

Miał 12 lat, gdy maturzyści, którzy przyszli do Parku Strzeleckiego bawić się po egzaminie, zrobili dla niego wieniec z kwiatów i założyli na głowę, obwołując Królem Parku Strzeleckiego. - Śmiechu było przy tym co niemiara - wspomina dziś 64-letni Jan Galas.

Bywalcy parku doskonale go znali. Jego rodzinny dom znajduje się tuż naprzeciwko, więc jako chłopiec bawił się w prawie cały czas. Do teraz zresztą nie ma dnia, żeby nie przeszedł się jego alejkami. Nadal odruchowo poprawia splątane gałązki drzew. Głaszcze liście.

- To miejsce zawsze mnie fascynowało - mówi i zaraz dodaje: - Czy uwierzy pani, że sam papież przesiadywał w parku? Pokazuje miejsce, w którym kiedyś aż trzykrotnie widział Karola Wojtyłę. - Zawsze docierał tu z grupką młodzieży. Pewnie z gór schodzili. Rozstawał się z nimi w parku. Oni jechali dalej, a on zostawał. Siadał na ławeczce i zaczynał czytać. Obserwowałem go. Widział to, bo zawsze uśmiechał się w moją stronę - opowiada Galas.

Przyznaje, że wtedy nie wiedział, z kim ma do czynienia. Zorientował się, gdy był z rodzicami na wycieczce w Krakowie i zobaczył zdjęcie kardynała Karola Wojtyły. Nie uwierzyli jednak, gdy wskazał na nie palcem, oznajmiając: „To ten pan, który czasem czyta w parku”.

Wiele znakomitych osobistości bywało w Parku Strzeleckim. Swoje ulubione miejsce przy ogromnych dębach miał nawet Józef Piłsudski. - Po lewej stronie za dzisiejszymi kortami tenisowymi - precyzuje Galas. - Jego akurat nie widziałem, nie moje czasy - śmieje się, dodając, że opowiadał mu o tym, jego poprzednik.

- Nie jestem pierwszym, którego nazywają królem parku - wyjaśnia. - Pani wybaczy, że nie podam nazwiska poprzednika, ale on by sobie tego nie życzył. To on wprowadzał mnie do tego parku, pokazywał rzeczy, o których mało kto wie, że istnieją - mówi tajemniczo.

Podobno park kryje podziemne tunele, ale zapytany o to Galas, tylko się uśmiecha i zaraz wraca do opowieści o dębach Piłsudskiego. - Chcieli je ściąć i na meble przerobić, ale stanąłem w ich obronie - mówi Galas. Przyznaje, że pod tym względem jest bardziej zawzięty niż obecny inspektorat ochrony środowiska. Nie tylko nie pozwoli ściąć zdrowego drzewa, ale i w jakikolwiek sposób go okaleczać. Nigdy nie miał oporów przed upominaniem każdego, kto niszczył parkową roślinność. Niestety nie zawsze spotykało się to ze zrozumieniem osób, którym udzielał reprymendy. Bywało, że amatorzy tanich trunków bądź bardziej rozwydrzona młodzież, nie potrafili przyjąć jego uwag.

- Nieraz oberwałem, ale podbite oko nie powstrzyma mnie przed obroną parku - mówi Galas. Dodaje, że oprawcy, widząc jego determinację, w końcu odpuszczali. A bywało, że potrafili się włączyć w akcję ratowania parku.

- Wyjechałem za pracą, a gdy wróciłem, nie mogłem poznać tego miejsca. W latach 90. to była kompletna ruina. Z parku zrobiono wysypisko śmieci - wspomina Jan Galas.

Dwa lata poświęcił, żeby przywrócić porządek w ukochanym miejscu. Pracował niemal dzień w dzień w czynie społecznym. Do pomocy udało mu się zaangażować szkolną młodzież. W prace włączyły się też policja i straż pożarna. W końcu i władze miasta dostrzegły ruch obywatelski i wsparły remont finansowo.

- Pewnie wydaliby by więcej na park, ale Polskę nawiedziła wtedy powódź i pieniądze potrzebne były na ważniejsze rzeczy - wyjaśnia Galas.

Wszystkie prace i osoby, które się w nie zaangażowały, odnotowywał w założonej przez siebie Kronice Parku Strzeleckiego. Prowadzi ją do dziś. Ale w ostatnich latach niewiele kart udało mu się zapełnić.

- O parku znów zapomniano. Nie dba się o drzewostan, trawa jest zachwaszczona, nawet koca nie można na takiej rozłożyć, alejki są zniszczone, wszędzie brud - wylicza król parku, złoszcząc się, że miasto o tym miejscu zapomniało, mamiąc mieszkańców wizją tak zwanej Sądeckiej Wenecji.

- Na rewitalizację parku władze chcą wydać 34 miliony złotych, których nie mają i nie będą mieć - mówi z przekonaniem Galas. - Apeluję o uporządkowanie naszego wspólnego królestwa. Wystarczą 2-3 miliony, żeby z parku znów zrobić perełkę - przekonuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jan Galas jest królem Parku Strzeleckiego. Pilnuje drzew, choć nieraz za to oberwał - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski