Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Jarczyk, wnuk i syn Jana

Wacław Krupiński
Kulturałki. Wiedziałem, że Janek jest w szpitalu, a mimo to późny niedzielny telefon od Haliny Jarczyk był całkowitym zaskoczeniem: "Brat zmarł dzisiaj...".

Raptem parę lat temu, anonsując czwartą Noc Jazzu pisałem, że wystąpią "czterej giganci, czyli International Polish Jazz Group. Jan Jar-czyk osiadł w Montrealu jako profesor na McGill University, Janusz Stefański gra i uczy w Niemczech, Darek Olesz-kiewicz robi karierę w USA, Andrzej Olejniczak w Hiszpanii". Osiadł Jan Jarczyk w Montrealu już mając za sobą pracę pedagoga w Berklee School of Music w Bostonie, którą wcześniej sam ukończył, poszerzając wiedzę wyniesioną z krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej.

Żyjąc na emigracji bywał w Polsce w ostatnich latach w miarę często. Uczestniczył w Festiwalu Jazzowym w Piwnicy pod Baranami, zagrał kiedyś w Salonie Poezji Anny Dymnej, którego muzycznym aniołem jest Halina. Dawał się też wciągać w inne projekty młodszej o trzy lata siostry, która od dziecka podążała jego edukacyjnym śladem. Szkoła muzyczna (- Jak poszłam na egzamin, to mi powiedzieli, że skoro brat gra na fortepianie, to ja powinnam na skrzypcach), liceum muzyczne, studia...

Kiedyś on wciągał siostrę w swój świat, zabierał do Jazz Klubu Helikon (- Choć jako młodsza siostra musiałam iść trzy metry za nim), zapraszał do nagrań dokonywanych dla telewizji. Po latach, mimo oddalenia, Halina postanowiła współpracować z bratem. Zaczęło się od nagrywania muzyki Jana Kantego Pawluśkiewi-cza do filmu "Sława i chwała". Potem Jan Jarczyk aranżował muzykę pierwszej płyty Beaty Rybotyckiej - właśnie z pieśniami Jana Kantego, i nadał cudowny swingowy charakter jego płycie "Con-sensus".

To przez Halinę się poznaliśmy. Przedstawił się: - Mój dziadek był Jan, tata był Jan i ja też jestem Jan.

Martwił się tylko, że kończy się ta linia Jarczyków, bo on ma tylko dwie córki. Obie oczywiście są muzykami, młodsza, Amaryllis, wiolonczelistka, grała razem z tatą na nominowanej do Grammy płycie Matta Haimovitza "Meeting of the Spirits".
To wtedy słuchałem opowieści Janka o legendarnym Helikonie, do którego chodził jeszcze jako uczeń średniej szkoły. - Siadałem tam nieraz do fortepianu, a Adam Makowicz, który na nim sypiał, przeganiał mnie: "Te, gówniarzu spier....". Wybaczyłem mu, jak bywa w Montrealu, mieszka u mnie w domu - śmiał się Janek.

To w tamtych latach poznał Zbigniewa Seiferta, Janusza Stefańskiego, Jana Gonciar-czyka (chodzili do jednej klasy). W 1968 roku, grając w zespole Zbigniewa Seiferta, zdobył Jarczyk na festiwalu Jazz nad Odrą II nagrodę, rok później - I. Także prywatną nagrodę jurorów. Jednym z nich był Jan Ptaszyn-Wróblewski, który zaprosił Jarczyka do swego Studia Jazzowego Polskiego Radia, jak i Stowarzyszenia Popierania Prawdziwej Twórczości "Chałturnik".

40 lat temu założył Janek własny kwartet z Januszem Muniakiem, Bronisławem Suchankiem, Jerzym Bezuchą, w tymże 1974 zdobył w Lyonie Grand Prix w konkursie muzyki jazzowej w kategorii improwizacji fortepianowej.

Dwa lata później poleciał do Bostonu.

Jeszcze w kwietniu był w Meksyku, gdzie razem z mieszkającym tam skrzypkiem, też z Krakowa, Zbigniewem Paletą, grali na festiwalu Jazz Europeo. Teraz Zbyszek, który jak co roku odwiedził rodzinne miasto, pokazuje mi zdjęcie Janka rozbawionego, roześmianego, podskakującego na fotelu w rezydencji ambasador Polski, Beaty Wojny. Miał powody do radości, uwolnił się od większości obowiązków na uczelni, zakładał, że będzie miał więcej czasu na tworzenie własnej muzyki...
Nowotwór nie dał mu szans.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski