MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jan Nowicki: Nie wystarczy żyć długo, trzeba jeszcze żyć mądrze

Redakcja
Jan Nowicki był gościem i jurorem 2. Festiwalu Aktorstwa Filmowego we Wrocławiu FOT. PAWEŁ RELIKOWSKI
Jan Nowicki był gościem i jurorem 2. Festiwalu Aktorstwa Filmowego we Wrocławiu FOT. PAWEŁ RELIKOWSKI
ROZMOWA. - Martwić się tym, że jest się starym? To zajęcie dla idioty! Tak samo jak myślenie, że młodość jest absolutnym szczęściem - mówi Jan Nowicki, aktor znany z ról w wielu polskich filmach, m.in. w "Wielkim Szu"

Jan Nowicki był gościem i jurorem 2. Festiwalu Aktorstwa Filmowego we Wrocławiu FOT. PAWEŁ RELIKOWSKI

- Zauważyłem, że gdy Pan wchodzi - nieważne, czy do kawiarni, teatru czy restauracji - kobiety patrzą na Pana z podziwem, a mężczyźni z zazdrością.

- Nie bardzo wierzę w to, co Pan mówi, bo sam tego nie zauważyłem. Ale jeżeli tak jest, to powiem panu, że dziwię się i jednym, i drugim.

- Ale co? To źle?

- To, że wzbudzam większe lub mniejsze zainteresowanie, to bardzo dobrze. Bo co to za aktor, który nie wzbudza swoją osobą zainteresowania albo nie jest rozpoznawalny.

- Albo że podoba się Pan kobietom...

- W zasadzie jestem "mężczyzną byłym" - mam przecież lat 74 i trudno mnie posądzić o jakieś zrywy erotyczne, miłosne czy coś podobnego. To są namiętności, z których, owszem, kiedyś bardzo korzystałem, ale to było dawno temu. Bo w czasach, kiedy byłem młody, w komunie, w zasadzie nie było nic poza miłością i nadzieją. Dlatego brało się to pełnymi garściami, a teraz jestem człowiekiem starszym, żeby nie powiedzieć starym, i nie są to rzeczy, które są moją podstawową namiętnością.

- A co teraz jest tą namiętnością?

- Kiedy wymyślę dobrych bohaterów swojej książki - śmiesznych, sympatycznych - to oni mi w pewnym sensie wystarczają za towarzystwo. Bo wolę się z nimi spotykać niż z idiotami. A idiotów jest coraz więcej - albo wychowanych na braku czytania książek, na serialach, albo podążających za interesami. Bardzo rzadko rozmawia się z kimś w sposób interesujący, zwłaszcza jeśli chodzi o młodzież. Czasami spotykam młodego, inteligentnego człowieka i wtedy traktuję to jako absolutny cud.

- Unika Pan idiotów.

- Staram się nie tracić na nich czasu, bo tego czasu mam niewiele. Jakby na to nie patrzeć, to przy moim stylu życia, w którym w zasadzie nic innego nie robiłem, tylko całe życie rujnowałem organizm, to w pewnym momencie się to wszystko, co dobre, kończy. Mam ograniczony czas, więc muszę go poświęcić na zwierzęta, pory roku, dobre rozmowy, doskonałe wino. Poza tym mam takie niepokojące objawy - kiedy gadam z kretynem, to mam problemy z krążeniem. I od razu mnie nogi bolą. Dlatego, żeby się nie czuć źle, unikam takich rozmów.

- Wspomniał Pan o najnowszej książce.

- No właśnie, książce... Muszę się jednak sprostować: to, co piszę, nazywam książeczkami. Bo książki to pisał Lew Tołstoj, Tadeusz Konwicki czy Fiodor Dostojewski. Natomiast aktorzy - nawet ci najbardziej rozgarnięci - nie są w stanie napisać czegoś, co można nazwać z całą odpowiedzialnością książką.

- Ale jest Pan czytany...

- To jest dla mnie ważną rzeczą. Ale nie zabiegam o to. Bo jest teraz nowa moda: brak skromności. Ludzie zaczynają dobrze mówić - niestety, nie o innych, ale o sobie. Pisarz znakomicie wypowiada się na temat swojego pisania: że to jest świetne, co stworzył, takie przemyślane, że to jest w doskonałym stylu. Dla mnie to coś niepojętego - bo inteligentny człowiek powinien się składać z wątpliwości. Powinien być choć troszeczkę skromny. Ale okazuje się, że jest to towar niechodliwy w dzisiejszych czasach.
- Bo się nie sprzeda.

- Niestety, żyjemy w takich czasach, że powinniśmy się traktować jak proszek do prania: być barwni, reklamować się na każdym kroku... Stąd też w mojej najnowszej książeczce nie będzie mojego aktualnego zdjęcia, z plamami na rękach, pomarszczonego. Będzie za to zdjęcie mężczyzny, ale nie bardzo starego.

- Dlaczego?

- Na wyraźne życzenie czytelniczek, które mówią: "Nie może być stary Nowicki na okładce". I nieważne, że im odpowiadam: "Ale ja przecież jestem stary!". Czytelniczki natomiast wiedzą swoje: "Ale my starego Nowickiego nie chcemy...".

- Dlaczego tak się dzieje?

- Myślę, że kobiety nie chcą widzieć mnie starego, bo same nie chcą być stare. Aktor jest narzędziem do poprawiania bądź pogarszania samopoczucia widza. I - jak się okazuje - to samo dotyczy ludzi piszących.

- Pan się na to zgadza?

- Nie będę się kopał z koniem i dlatego na okładce będzie młodszy Jan Nowicki, przystojny mężczyzna, którym już dawno nie jestem.

- Kult młodości nas otacza?

- To kolejny dowód zwariowania tego świata - bo wiek przecież nie ma znaczenia. I nie chodzi mi o to, co mówią różni kretyni: "Że masz tyle lat, na ile się czujesz". Ja czuję się na swoje 74 lata nawet całkiem przyzwoicie. Dyktat młodości wymyślili sprytni kretyni od mody, od oglądalności w kinie, czytelności gazet, to jest zwykły biznes. Niejeden człowiek ma 70 lat, jest stary i nie może umrzeć przez kolejne 20, a 18-letni mężczyzna wychodzi na ulicę i wpada pod autobus. Życie ludzkie to korowód szczęścia i nieszczęścia - dlatego uważam, że trzeba kochać to, co się ma.

- Lubi Pan starość? Swoją starość?

- Nie mogę powiedzieć, że lubię, ale wiem, że jest najdoskonalszym wiekiem w życiu człowieka. Chociażby z tego powodu, że jest ona etapem ostatnim, etapem, w którym mam czas, żeby wymyślić książkową opowieść, napisać kolędę, przeczytać jeszcze raz Annę Kareninę, przyjrzeć się porom roku, wybudować sobie grób - to są zajęcia dla prawdziwego mężczyzny. A martwienie się tym, że się jest starym? To zajęcie dla idioty. Tak samo jak myślenie, że młodość jest absolutnym szczęściem.

- Ta starość jest też dobra, bo człowiek ma doświadczenie przeżytych lat? Czuje się mądrzejszy na starość?

- Niekoniecznie. Tak jak amator w aktorstwie potrafi być zdolniejszy od zawodowca, tak stary może być głupcem. Uuu, proszę pana, znam wielu starych, głupich ludzi. Staremu człowiekowi wydaje się, w wyniku przeżytych lat, że jest autorytetem. A to jest kompletną bzdurą. Bo nie wystarczy żyć długo, trzeba jeszcze żyć mądrze. Wiek nie idzie w parze z mądrością. Niestety. Stąd też rozumiem młodzież, która irytuje się, gdy stary gada głupoty, a przykłada do tego wielką wagę.

- Ma Pan teraz, jak wspomniał, czas na pisanie. Właśnie kończy Pan powieść. O czym będzie?
- Moi bohaterowie to piątka emerytów, którzy poznają się w pociągu do Zakopanego - jadą tanimi liniami kolejowymi i przeżywają w tym pociągu różne przygody. Ci ludzie mają marzenia, chcą, mimo swojego wieku, dalej żyć i to żyć nietuzinkowo: stać ich na szaleństwo. Ta piątka to: Mistrz Serafin, który był kiedyś aktorem, doktor chirurgii szczękowej, trzecia postać - światowej sławy docent - specjalista od kleszczy. Żeby był element komediowy, dodałem do tego towarzystwa byłego parlamentarzystę i jedną kobietę - 94-letnią przedwojenną akuszerkę. Tytuł: "Białe walce" - bo walc kojarzy mi się ze śmiercią...

Robert Migdał

Jan Nowicki

Rocznik 1939. Aktor - filmowy i teatralny. Zagrał m.in. w "Popiołach", "Panu Wołodyjowskim", "Sanatorium Pod Klepsydrą" czy "Magnacie"

Ma syna - Łukasza. Jest fanem piłki nożnej - kibicuje Wiśle Kraków.

Czy powstanie kiedyś biografia Jana Nowickiego?

- Nigdy! To zawracanie głowy czytelnikowi. Te wszystkie biografie napisane przez aktorów są bez sensu. Bo prawdę trzeba ubarwiać, ponieważ czytelnik po 10 stronach się znudzi i książkę wyrzuci do kosza. A ja bym nie chciał kłamać i pisać swojego życia na nowo - stwierdza kategorycznie aktor

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski