Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Ziobro: Trenerowi można nawtykać, nie obrazi się

Rozmawiał w Falun Przemysław Franczak
Paweł Relikowski
Rozmowa. Jan Ziobro, najbardziej bezpośredni zawodnik naszej kadry, opowiada m.in. o trudnych rozmowach z Łukaszem Kruczkiem.

Kiedy trener Łukasz Kruczek nie wziął Pana do składu na konkurs na dużej skoczni, stwierdził Pan wprost: dla mnie mistrzostwa już się skończyły. A teraz stoi Pan tutaj z medalem.

Wyszło na to, że się myliłem (śmiech). A tamta historia... No cóż, byłem wtedy zły i powiedziałem, co powiedziałem. Może byłem kontrowersyjny, może wyszło tak, że byłem niemiły dla Łukasza, ale uważam, że lepiej powiedzieć najgorszą prawdę niż chować w sobie urazę. To coś, czego nauczył mnie mój tata.

Nie żałuje Pan czasem, że nie potrafi ugryźć się w język?

Zdarza się, że na drugi dzień żałuję. Ale mimo wszystko lepiej powiedzieć prosto z mostu, co się myśli, niż gniewać się po cichu. Wtedy jest lżej na sercu. My mamy taką zasadę w kadrze, że rozmawiamy, dyskutujemy. Nie podobało mi się to, że Łukasz mnie pominął i powiedziałem mu to prosto w oczy. Przyjął to na klatę, dalej potrafimy żyć razem i się dogadywać. On nie jest takim typem, żeby za wszelką cenę pokazać zawodnikowi, że on tutaj rządzi i od razu ustawić go do pionu. Jest takim człowiekiem, któremu można nawtykać. No i ja też taki jestem, wolę, żeby ktoś wykładał mi kawę na ławę, a nie obmawiał za plecami.

"Ja swoje decyzje już podjąłem" - mówił Pan wtedy tajemniczo. Ten medal sprawi, że one się zmienią?

Na pewno do końca sezonu wszystko się będzie toczyć normalnie, a co stanie się potem, to nie jest temat na tę chwilę. Możecie spekulować, co to będzie: czy zmienię producenta nart, czy może wezmę innego serwismena.

Brzmiało to nieco poważniej.

Dowiecie się po sezonie. Na razie walczymy dalej, są kolejne konkursy Pucharu Świata. Ostatnie miesiące to była ciężka praca, wiele niepowodzeń, ale teraz stoimy z medalami na szyi. Jest się z czego cieszyć.

To spełnione dziecięce marzenie?

Na pewno, choć mam swoje kolejne marzenia, na które będę ciężko harował. Choć jak sobie o tym teraz pomyślę, to aż mi się nie chce. Ale będę. Do jakiegoś poziomu już doszedłem. Całe dzieciństwo i młodość poświęciłem skokom, wszystko kierowałem w tę stronę. Medal jest, ale teraz schodzę na ziemię i będę dalej zasuwał.

Dziwny ten sezon. Jeszcze niedawno mówił Pan "skaczemy jak łajzy", a teraz udało się wskoczyć na podium.

Takie jest życie. Ale mówiłem prawdę, skakaliśmy jak łajzy. Jednak z tych słabych skoków potrafiliśmy się podnieść, zdobyliśmy medal i to jest piękne. Nie było łatwo po drodze, ale tym bardziej ten medal cieszy. Może nie było tak, że wziął się z niczego, ale jednak rokowania jakieś bardzo optymistyczne nie były.

Dla was ten sukces jest zaskoczeniem?

Nie, wierzyliśmy i czuliśmy, że to jest realne. Ja nawet przed konkursem słuchałem piosenki Funky Polaka, który śpiewa "nie zapomnij, skąd tutaj przybyłeś" (utwór, przy którym do swoich walk wychodził pięściarz Tomasz Adamek - red.). Wziąłem to sobie do serca. Odkąd przyjechaliśmy do Falun, widziałem też po Klimku, że to jest taki młody wojownik, młody wilk głodny sukcesu. Mieszkaliśmy razem w pokoju, widać było, że jest pewny siebie i interesuje go coś takiego jak medal. Nie udało się indywidualnie, udało się teraz. Piotrek też chodził pewny siebie, a Kamil to człowiek do zadań specjalnych, w zasadzie już legenda. Pewny w stu procentach.

Kiedy wylądował po drugim skoku, więcej było w Panu euforii czy niedosytu po straconej szansie na srebro?

Szczerze mówiąc, to pretensje o to, że nie ma srebra, mogę mieć tylko do siebie. Mój pierwszy skok nie był taki, jaki powinien być. Choć i tak wyciągnąłem z niego, ile się dało, bo mogło się skończyć na 90 metrach. Ale to jest tak, że jeśli jest się w formie, ale coś się przy skoku zawali, to siłą woli można jeszcze coś ulecieć. A byliśmy tu dobrze przygotowani, trenerzy wykonali świetną robotę. Może indywidualnie nie zwojowaliśmy jakichś większych rzeczy, choć dla mnie to 8. miejsce na normalnej skoczni było na pewno dobre, to jednak drużynowo mamy medal. To wspólny sukces. Myślę, że nie ostatni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski