Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jana Lichonia druga młodość na bicyklu - jeszcze bez cylindra

Redakcja
Jan Lichoń na bicyklu Fot. Andrzej Domagalski
Jan Lichoń na bicyklu Fot. Andrzej Domagalski
Każde jego pojawienie się na ulicach Dobczyc budzi sensację. Przechodnie zwykle zatrzymują się z wrażenia na dłuższą chwilę, a kierowcy samochodów również nie ukrywają zdziwienia, gdy obok nich dostojnie przejeżdża mężczyzna na bicyklu. Tak było choćby w minioną sobotę.

Jan Lichoń na bicyklu Fot. Andrzej Domagalski

Dobczyce

Jan Lichoń, który od prawie miesiąca ożywia w weekendy ulice miasta nad Rabą, od razu zaznacza, że ten nietypowy rower dostał od pracodawcy w Austrii, a konkretnie w Wiedniu. - Pracuję w stolicy Austrii już od 20 lat - opowiada.
- Z wykształcenia jestem mechanikiem kierowcą, ukończyłem zawodówkę w Myślenicach, ale już od lat pracuję jako murarz. Austriak miał wobec mnie zobowiązania i któregoś dnia do Dobczyc przyjechałem z bicyklem, który wywołuje ogólne zainteresowanie.
Pytany o wcześniejsze doświadczenia kolarskie, odpowiada: - Owszem, jeździłem jak każdy mały chłopak w młodości na rowerze, ale to wszystko. I po chwili dodaje: - Na stare lata, a mam już dopiero co ukończoną pięćdziesiątkę, raz jeszcze wróciłem do jazdy na rowerze. Ale za to na jakim! W Dobczycach jeżdżę w weekendy, kiedy przyjeżdżam do domu. Uwielbiam przynajmniej dwa razy w sobotę i dwa razy w niedzielę pojeździć ulicami miasta. Muszę przyznać, że to wspaniałe uczucie - móc tak powoli, mniej więcej do 20 km na godzinę, podróżować ulicami i patrzeć na ludzi z pewnej wysokości. Najlepiej jest jeździć po równym, więc nie wybieram się w wojaże po okolicznych górkach. Na razie w mojej rodzinie jedynie zięć Kazimierz próbuje wsiadać na wielki rower - mówi właściciel bicykla.
Małżonka pana Jana Barbara ze śmiechem wspomina pierwszą jazdę męża: - Wolałam na to nie patrzeć - stary chłop, a chce mu się jeździć na rowerze jak jakiemuś dzieciakowi. Ale potem ogarnęła mnie refleksja, że mimo iż jeździ bez kasku, to zapewne nic mu się nie stanie. Oby tylko tak dalej!
I jak na razie obyło się bez kontuzji. Jan Lichoń dodaje: - Z wielkim strachem wsiadałem pierwszy raz na ten wielki rower, którego przednie olbrzymie koło ma 140 cm wysokości, a tylne mniejsze o metr jest niższe. Zresztą, za pierwszym razem zgięło mi się wielkie koło, musiałem szukać pomocy u mechanika, ale już jest wszystko naprawione.
Bicykl, wyprodukowany przed 15 laty, musi być repliką sprzętu do jazdy z lat 20. i 30. minionego stulecia. - Człowiekowi marzy się teraz założenie na głowę cylindra i przywdzianie fraka, wtedy byłby na pewno pełny szpan - mówi Jan Lichoń z głębokim przekonaniem.
- Może kiedyś to nastąpi, bo nie zamierzam bicykla sprzedawać, chociaż pojawiają się kupcy. Na razie przeżywam na nim swoją drugą młodość i nie deprymuje mnie to, że sporo kłopotu jest przy wsiadaniu na ten wielki rower, który ma 160 centymetrów wysokości. Potrzebny jest do tego słupek albo jakieś krzesełko; podobnie jest przy zsiadaniu. To spora gimnastyka, ale późniejszej radości z jazdy nikt mi nie odbierze! Może któregoś dnia bicykl trafi do któregoś z pięciorga wnucząt? Na razie to ich dziadek ma wielką frajdę!
Andrzej Domagalski
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski