Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Filipiak: Nie uciekamy od odpowiedzialności, ale nie możemy być sami

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Janusz Filipiak (trener Cracovii)
Janusz Filipiak (trener Cracovii) Fot. Andrzej Banaś
Prezes Cracovii Janusz Filipiak odniósł się do środowych wydarzeń na stadionie przy ul. Kałuży.

- Jaki jest pański komentarz do zajść na trybunach, jakie miały miejsce podczas derbów, za które klub został ukarany przez Komisję Ligi Ekstraklasy SA?

- Te zajścia ugodziły w klub i we mnie. Przeżywałem to, powiem szczerze. Trochę byłem na to przygotowany, bo w ostatnich kolejkach rac było dużo, praktycznie na każdym meczu i obawiałem się, że kibice Cracovii będą chcieli pokazać, że są lepsi. Niestety, tak się stało. Nie sądziłem, że będą chcieli być aż tak bardzo przed wszystkimi. Dla mnie osobiście, nie jako prezesa, jest to wielka porażka. Daje się dużo pieniędzy, emocji, a jest to marnowane. To przeżył prezes Cupiał, gdy „Misiek” rzucał nożem, jak Wisła miała wejść do Ligi Mistrzów. To przeżyli Wejchert z Walterem, kiedy ich prawie pobili na treningu. Przeżywali to też inni właściciele. Przegraliśmy 1:4, Wisła piłkarsko triumfuje, ale po 14 latach prezesowania zaobserwowałem, że zawsze, jak jest antydoping, to mamy problemy z wygrywaniem. Gdy kibice zamiast żyć meczem, żyją swoim życiem, w ogóle nie interesują się tym, co się dzieje na boisku. Prowadzą swój antydoping. Jestem bardzo rozczarowany, choć nie zdołowany, bo to nie moja natura.

- Gdzie jest odpowiedzialność? Płacicie niemałe pieniądze na służby ochroniarskie, a ktoś wnosi potężne ilości pirotechniki. Ochrona nie reagowała, jak instalowano wyrzutnie i strzelało się w ludzi!

- My jako klub nie uciekamy od swojej części odpowiedzialności. Napisaliśmy to w komunikacie. Teraz jest przerwa zimowa, będziemy nad tym myśleć, szukać rozwiązań. Próba zrzucenia całej odpowiedzialności na kluby, to nie jest dobre rozwiązanie. Odpowiedzialni są wszyscy, na pewno klub, ale też policja, media, które nie szukają rzeczywistych przyczyn tego zjawiska, tylko szukają sensacji. Także PZPN, który, to trzeba sobie jasno powiedzieć, zarabia na tych rozróbach. Jest największym wygranym tego. Kluby płacą, jak za zboże. Gdybym był skarbnikiem PZPN, to bym nawet sponsorował te rozróby, by było jak najwięcej kar. Oczywiście przesadzam, ale tak to wygląda. Nie uciekam od odpowiedzialności, ale nie mam żadnych narzędzi, by egzekwować porządek na stadionie. Przekazujemy policji monitoring, robimy wszystko, jak należy. Chcę zapytać, dlaczego ci ludzie, którzy byli w dobrze zdefiniowanym sektorze, nie zostali na miejscu od razu aresztowani. To była prosta sprawa – zatrzymać ich i wyjaśniać. Natomiast z tego co ja wiem, to oni sobie spokojnie wyszli ze stadionu. Jaki jest wpływ klubu na tę sytuację? Każdy tę swoją odpowiedzialność musi czuć. Także politycy, a niektórzy dają ciche przyzwolenie na to, co się dzieje.

- Sprawców nie dało się zidentyfikować, bo schowali się pod flagą.

- Ale skoro są na sektorze i jest policja, to jakim sposobem oni sobie wyszli przez bramki?

- W jaki sposób można wnieść na stadion takie rzeczy, gdzie jest ochrona?

- Był ostatnio mecz na Legii, trzykrotnie przerywany, przedłużony o pół godziny. Gdzie tam była ochrona? Gdzie była na Śląsku, w Gliwicach, jak rzucono czymś w Malarczyka. Zrzucanie odpowiedzialności na zarząd Cracovii za środowe wydarzenia, to jest zły kierunek. Jeszcze raz powtarzam, nie mamy narzędzi, by wyegzekwować porządek na stadionie. Jest szereg organizacji, które za ten porządek odpowiadają i muszą nam pomóc. Była firma „Komandos”, to uciekała przed kibicami. Łatwo się mówi… Wyrażałem swoje zdanie na spotkaniu w Warszawie – że tak jak w innych krajach, to policja powinna wziąć odpowiedzialność za porządek na stadionie, a nie firmy ochroniarskie. Płacimy im jak za zboże, jesteśmy ich zakładnikami, a policja, która ma instrumenty, która jest upoważniona prawem, powinna być tam gdzie trzeba. Tak jak w Anglii, gdzie są stewardzi, ale jak się coś dzieje, to wkracza policja i aresztuje winowajców. My jako zarządy klubów jesteśmy ofiarami tych wydarzeń.

- Ostatnio było spotkanie, na którym zarówno szef policji, jak i minister sportu mówił, że nie ma zgody na żadne race, a to szef rady nadzorczej Ekstraklasy postulował – zalegalizujmy race. Macie więc chyba oparcie w organach państwa?

- Proszę nie wypuszczać mnie na bardzo trudne wypowiedzi. „Race” i race – kiedyś powiedziałem, że mogą być ozdobą widowiska i pewnie tak jest, natomiast są granice. Dopuściłbym wszelkiego rodzaju transparenty, nawet jeśli są przeciwko mojej osobie, jak to się zdarzyło, czy rozmaite wyzwiska, bo mecz jest po to, by ludzie rozładowali swoje emocje, ale jak powiedział mi jeden z kibiców – to co było w środę to przesada. Wszystko można, ale z umiarem. Ci ludzie, którzy to zrobili, to nie są kibice, to nie są chuligani, to są bandyci.

- Szef policji stwierdził, że kluby nie chcą współpracować…

- Ciężko jest krytykować policję i sądy. Wszystkie zalecenia, które nam każą, wykonujemy, nawet z nadmiarem.

- Było kompromitująco na trybunach, ale też kompromitująco na boisku ze strony Cracovii. Jak Pan to widzi?

- W tych warunkach granie jest trudne. Na początku graliśmy bardzo ładnie, potem ta koncentracja spadała. Ciężko jest zawodnikowi udawać, że nie wie, co się dzieje na trybunach. Powtórzę jeszcze raz – zawsze jak był antydoping, to Cracovia miała problem z wygrywaniem. Tak jest kolejny raz. Nie rozgrzeszam piłkarzy, trener też absolutnie ich nie rozgrzesza.

- Ostatnio prezesi klubów ekstraklasy stosują taki lek jak od bólu głowy – zmianę trenerów, czy Pan nie ucieknie się do tego środka?

- Nie, ja się z tego wyleczyłem. Nie mamy chyba kogo wziąć.

- Czyli trener Michał Probierz cieszy się pańskim zaufaniem?

- Z pewnością tak. Robi wszystko prawidłowo. Nawet bierze na siebie odpowiedzialność za środową porażkę. Winię te bardzo smutne okoliczności meczu.

- Pół roku temu, za kadencji trenera Jacka Zielińskiego Cracovia broniła się przed spadkiem. Nastąpiła zmiana trenera, zmiany transferowe, w tym momencie Cracovia nie posunęła się ani na krok, nadal się broni przed spadkiem…

- Na ten temat proszę rozmawiać z trenerem. Nie ucieka od odpowiedzialności. Trener realizuje własną koncepcję budowy drużyny. Może odpowiedzialnością zarządu jest to, że lepi z tego materiału, który jesteśmy mu w stanie dostarczyć.

- Został jeszcze jeden mecz, potem będzie przerwa zimowa. Na jakich pozycjach trzeba byłoby wzmocnić drużynę?

- Wzmocnienia w miarę możliwości będą. Pokazaliśmy w lecie, co jest przedmiotem kpin rozmaitych osób, że środki finansowe są, bo było kupno Mihalika i innych, duże pieniądze zostały wydane, tylko jest kwestia podaży zawodników. Na zimowym rynku transferowym zawsze jest gorzej, ale będziemy próbowali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Janusz Filipiak: Nie uciekamy od odpowiedzialności, ale nie możemy być sami - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski