Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Filipiak: W środku pola nie mamy mistrzów świata

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Andrzej Banaś
Prezes Cracovii Janusz Filipiak mówi o grze zespołu, transferach i pomniku Józefa Kałuży.

- Co się Panu najbardziej podobało oprócz wyniku (3:0) meczu z Pogonią Szczecin?

- Gra nie była cudowna, to raczej była walka, tak więc te trzy bramki, trzy punkty są najważniejsze. To nam daje podstawę do pozytywnego myślenia o dalszych grach. Natomiast nie sądzę, że w tym meczu prezentowaliśmy się wspaniale.

- No właśnie, po strzeleniu pierwszej bramki wydawało się, że znowu powtórzy się scenariusz z poprzednich spotkań, że Cracovia straci to prowadzenie.

- Byliśmy bardzo dobrze przygotowani fizycznie, przetrzymaliśmy i w drugiej połowie dominowaliśmy dzięki lepszemu przygotowaniu fizycznemu.

- Właśnie nad tym drużyna pracowała, co podkreślał trener Probierz.

- Wola walki była najważniejsza. W pierwszej połowie zawodnicy Pogoni robili pressing, w drugiej już im sił nie starczyło.

- Tym razem VAR był po stronie Cracovii. Często trener Probierz narzekał na niego, ale tym razem nie miał powodów…

- Nie chcę tego komentować bo to są bardzo delikatne i złożone sytuacje. Mówmy o meczu.

- Ale czy podoba się Panu ten system?

- Jeśli to będzie przejrzyste i sędziowie od VAR-u będą pomagali sędziemu głównemu to tak, jest to dobre.

- Cracovia opuściła ostatnie miejsce w tabeli, jest na 13., czy przez te ostatnie tygodnie miał Pan chwile zwątpienia. Czy nie pomyślał Pan, że może być w tym sezonie ciężko o utrzymanie?

- Nie, takiego myślenia nie było. Pracujemy z zawodnikami, z trenerem. Mam duże zaufanie do trenera Probierza, dobre nastawienie do jego pracy na wytrzymałością fizyczną piłkarzy, walecznością przez cały mecz. Widać w polskiej ekstraklasie, że te drużyny, które walczą, wygrywają. I w tym meczu dobre przygotowanie fizyczne, walka przez całe spotkanie to są czynniki, które decydują o wygranej.

- Pańskie zaufanie do trenera było zawsze na najwyższym poziomie?

- Tak jest i nadal będzie.

- Mówi Pan o zaangażowaniu, ale fajnie byłoby kiedyś doczekać się stylu gry drużyny. Jak Pan myśli, ile to może potrwać?

- Jesteśmy w sytuacji, w której zawodnicy są trochę sparaliżowani miejscem w tabeli i koniecznością wygrania. W meczu z
Pogonią było widać, że po kolejnych bramkach grali lepiej. Mamy problem ze środkiem pola czyli tą trójką zawodników, to nie są mistrzowie świata. Wszyscy wiedzą, że tu jest kłopot, ale będziemy nad tym pracować.

- Może Józef Kałuża, którego pomnik stanął w środę przed stadionem pomógł w wygranej?

- To jest wywoływanie duchów…

- Powróćmy jednak do odsłonięcia tego pomnika. Pan nigdy nie skomentował tego pomysłu.

- To jest inicjatywa kibiców, z którą myśmy nie mieli nic wspólnego. Jeśli chcą mieć pomnik, to proszę bardzo. Projektantem i wykonawcą pomnika miał być rzeźbiarz, pan Dźwigaj, a nie było żadnego konkursu. Przepraszam bardzo, ale moje rozumienie jest takie, jeśli budujemy pomnik, musi być konkurs, kilka propozycji, wybieramy spośród rozmaitych cen. Jeśli kibice chcą, to niech to sfinansują. Mamy sytuację, w której jest grupa osób zainteresowanych, powtarzam, z rzeźbiarzem Dźwigajem, ale to przypadek, kiedy nie sądzę, że muszę się do tego dołożyć.

- To jednak pomnik nie byle kogo, ale osoby bardzo ważnej w historii tego klubu.

- No więc pomnik powstał, gdzie jest więc problem?

- To nie tylko inicjatywa kibiców, ale przede wszystkim Rady Seniorów, a więc członków Cracovii.

- Zgadza się, nadal nie widzę problemu.

- Pan Leszek Mazan stwierdził, że w rozmowie z nim Pan obiecał, że się dołoży do pomnika, a potem zmienił zdanie. Tu też jest pewien spór.

- To Pan Mazan tak twierdzi, to są takie gadki… Pomnik jest, kibice zrobili, myśmy tego nie blokowali, a dlaczego ja miałem być częścią tej inicjatywy?

- Wróćmy do spraw piłkarskich. Jak Pan ocenia transfery, bo było wiele ruchów latem, a na razie nie widać jakichś wielkich wzmocnień. Czy Pan się zgodzi z tą tezą?

- Chcielibyśmy, by każdy transfer był trafiony, ale nigdy tak nie jest. Widać to na przykładzie Legii, w której wiele ruchów kadrowych nie było celnych, za dużo większe pieniądze. Wydaje mi się, że większość zawodników, których pozyskaliśmy, jeszcze ma potencjał. Myślimy o tym, by go wydobyć. Naszym problemem jest grupa Słowaków – Dimun, Mihalik, Vestenicky i Siplak. Chcemy, by byli przydatni, trener nad tym pracuje. Dajmy sobie czas. Tutaj jest przestrzeń do działania.

- Nie żałuje Pan dzisiaj tych 850 tys. euro wydanych na Mihalika?

- O, to jeszcze zobaczymy…

- Czy to było tak, że kupowaliście go z myślą o natychmiastowej sprzedaży, czy jednak chciał go Pan zostawić w klubie na dłużej?

- Po młodzieżowych mistrzostwach Europy postrzegaliśmy go jako zawodnika, który nam pomoże.

- Krzysztof Piątek wreszcie strzelił bramkę z gry, bo do tej pory czynił to głównie z rzutów karnych. Czy Pan w niego wierzy?

- Dziesięć minut przed strzeleniem przez niego gola powiedziałem, że trafi do siatki i spełnił moje marzenie.

- Ale czy obdarza go Pan takim samym zaufaniem jak trener Probierz?

- Oczywiście, przecież tego gola zdobył i zrobił to świetnie.

- A jak wygląda koncepcja wprowadzania młodzieży. W pierwszych spotkaniach sezonu występowali Wilk, Pestka. Jednak
okazuje się, że ciężko grać w ekstraklasie młodzieżą i trener musiał postawić na bardziej doświadczony skład.

- To wynika z faktu, że byliśmy na ostatnim miejscu w tabeli i wtedy ciężko jest pozwolić grać tym młodym ludziom.

Więcej informacji o Cracovii

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Janusz Filipiak: W środku pola nie mamy mistrzów świata - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski