Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Gol, pomocnik Cracovii: Puchary? Najfajniejsza jest gra w grupie, ale warto w ogóle w nich być

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Janusz Gol (Cracovia)
Janusz Gol (Cracovia) Anna Kaczmarz
Janusz Gol, kapitan Cracovii, ma już na koncie 150 meczów w polskiej ekstraklasie. Debiutował w niej 11 lat temu, w tym samym meczu co Robert Lewandowski.

- Stęsknił się Pan za europejskimi pucharami? Ostatni raz grał Pan w nich 7 lat temu w barwach Legii z Rosenborgiem.

- Na pewno jest to fajna przygoda, dopóki jest szansa, będziemy o nie walczyć. Mamy trzy mecze, w przypadku trzech wygranych puchary powinny być.

- Udział w europejskich rozgrywkach to motor napędowy dla piłkarza?

- By dostać się do rozgrywek grupowych trzeba przejść przez cztery rundy kwalifikacyjne. Najfajniejsza jest gra w grupie, ale dążymy do tego, by w ogóle się dostać do pucharów. Czy to jest bodziec? Na pewno tak. Każdy chciałby się pokazać na innym poziomie, sprawdzić się.

- Wspomniał Pan o kwalifikacjach. Pan kojarzy się kibicom szczególnie z jednym meczem, w Moskwie ze Spartakiem, gdy strzelił Pan bramkę na 3:2, decydującą o awansie Legii do rozgrywek grupowych. Na słowo puchary też Pan sobie przypomina tę sytuację?

- Na pewno przez kibiców Legii jestem z nią kojarzony. Emocje były duże, był to doliczony czas gry. Najpierw przegrywaliśmy 0:2 i odrobiliśmy straty. Była to moja pierwsza bramka w barwach Legii.

- Ma Pan gdzieś nagraną tę sytuację, wraca Pan do niej?

- Nie, ale zawsze można ją znaleźć w internecie. Bardzo rzadko, ale czasami wracam do tego meczu.

Cracovia #10YearsChallenge. Sprawdź, jak zmienili się byli i...

- Wyszliście z grupy i spotkaliście się ze Sportingiem Lizbona. Jemu tez Pan strzelił bramkę.

- Tak, zremisowaliśmy 2:2 u siebie, w rewanżu przegraliśmy 0:1. Wyszliśmy z grupy, dawaliśmy radę. Byliśmy blisko awansu do kolejnej rundy. Ciekawy był mecz z PSV Eindhoven na wyjeździe. Był to przeciwnik z wysokiej półki. Otoczka, stadion była na wysokim poziomie.

- W ostatnim meczu z Lechią „stuknął” Panu 150 występ w polskiej ekstraklasie.

- Dowiedziałem się o tym dopiero po meczu. Fajnie jest mieć tyle na koncie. Teraz będę już w Polsce więc licznik będzie „bił” dalej.

- Po prawie całym sezonie gry w polskiej ekstraklasie jak ją Pan ocenia?

- Ligę weryfikują puchary, a ostatnie lata były dość chude dla naszej piłki. Można powiedzieć, że poziomem trochę odbiegamy od Europy. Jeżeli nasze drużyny zaczną grać przynajmniej w Lidze Europy co roku to jest szansa, że liga będzie mocniejsza. Na dzisiaj potentatem nie jesteśmy. Musimy my piłkarze dbać o to, by poziom się podnosił.

- Pańskie oczekiwania wobec ekstraklasy pokryły się z rzeczywistością? Czy sądził Pan że będzie łatwiej, trudniej, a może oczekiwał Pan tego co jest?

- Po pięciu sezonach gry w Rosji spodziewałem się sytuacji, jaką zastałem. Nic mnie nie zaskoczyło ani na minus, ani na plus.

- Jaki jest pański sposób na unikanie kontuzji. Gra Pan co mecz, jeśli tylko kartki nie wykluczają Pan z gry? Czy to jest szczęście, czy super tryb życia i treningu?

- Trzeba w miarę możliwości o siebie dbać, wszelkiego rodzaju rozluźnianie mięśni po treningach jest potrzebne, by organizmu mógł pracować. Są duże napięcia mięśni i staram się dbać, by ich nie było. Na szczęście wszystko jest OK. Dużą uwagę przykładam do rozciągania, przede wszystkim chodzi o nogi. Zawsze się z tym dobrze czułem, jeśli to robiłem, więc dalej się tego trzymam.

- W ekstraklasie debiutował Pan w 2008 r. jako zawodnik GKS-u Bełchatów w meczu z Lechem. W tym samym spotkaniu przygodę z nasza ligą zaczynał Robert Lewandowski…

- Wiem, wiem. Strzelił nam bramkę piętą. Jest trzy lata młodszy ode mnie, dobrze pamiętam tamten sezon.

- Jak Pan patrzy na jego karierę, to przeciera Pan oczy ze zdumienia, że tak się ona potoczyła, że zrobił taki skok, z polskiej ligi do Bundesigi, w której pobija świat?

- Grał w Lechu bardzo dobrze, został odpowiednio wprowadzany przez trenera Smudę. Trafił do reprezentacji, a napędził go transfer do Borussii Dortmund. Pierwszy rok miał trochę gorszy, ale pokazał, że potrafi o swoje walczyć, trafił do pierwszej jedenastki i ta jego kariera wystrzeliła. Tylko sobie zawdzięcza te sukcesy.

- Pan ma jeszcze rok kontraktu z Cracovią. Wiąże Pan przyszłość z Krakowem?

- Został jeszcze jeden sezon, skupiam się na graniu, a co będzie później, to się okaże. Najważniejsze, żeby było zdrowie. A później? Czemu nie zostać dłużej jeśli się to będzie wszystko układało, tak jak powinno.

- A jak się mieszka w Krakowie?

- Bardzo dobrze, wszystko jest OK. Wszędzie jest blisko, rodzina jest ze mną.

- Cieszy się Pan zaufaniem trenera Michała Probierza. Nie tak dawno powiedział, że da niego wymarzona parę w drugiej linii reprezentacji Polski to: Gol – Żurkowski. Co Pan na to?

- Za te słowa na pewno mogę trenerowi podziękować. A co do reprezentacji, to jestem na polskich boiskach więc wszyscy powinni widzieć co i jak. Wszystko zależy od selekcjonera. Pięć lat spędziłem w Rosji i byłem pomijany przy powołaniach. Teraz może być tak, że ci, którzy będą za granicą mniej grali będą powoływani, a mniej będzie się patrzyło na polską ligę. Tak mi się trafiło.

- W skrytości serca jeszcze Pan liczy na występy w kadrze. Licznik nie stanie na ośmiu występach?

- Jestem w dobrej formie, więc czemu nie?

Ci piłkarze i trenerzy byli związani z Cracovią i Lechem Poz...

- A co Pan sądzi o wspomnianym Szymonie Żurkowskim. Gra na pańskiej pozycji, może go Pan ocenić?

- Widać, że ma szansę na rozwinięcie się, by grać na dobrym, europejskim poziomie. Został już kupiony przez Fiorentinę. Zobaczymy, jak sobie tam poradzi, jak do tego podejdzie? Powinien dać sobie radę. Charakter i zdrowie ma, pozostaje kwestia treningów. Powinien się rozwinąć piłkarsko.

- Wróćmy jeszcze do ligi. Na początku grupy mistrzowskiej graliście co trzy dni i to was trochę „zabiło”, ponieśliście trzy porażki. Widać, że polskim piłkarzom trudno grać w takim rytmie. Rzeczywiście jest to problem ligi, że zespoły nie są w stanie utrzymać formy przy takiej częstotliwości grania.

- Na pewno zmęczenie dochodzi. Może rzeczywiście ten terminarz powinien być inaczej ułożony, na te decydujące mecze. Nas tamten nieszczęsny tydzień trochę podłamał, ale udało nam się mam nadzieję wrócić na dobre tory. Zostały jeszcze trzy mecze.

- Dopędzicie Jagiellonię? Zostały trzy punkty różnicy.

- Gramy z Lechem, Zagłębiem i Pogonią, walczymy z tymi drużynami o 4. miejsce. Jak pozabieramy im punkty to będzie nam łatwiej przeskoczyć też Jagiellonię.

- A kto będzie mistrzem Polski?

- Trzy drużyny są grze, ale sądzę, że jednak Legia.

- Rosyjska ekstraklasę Pan jeszcze śledzi?

- Czasem zobaczę, co się dzieje, ale meczów nie oglądam.

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Janusz Gol, pomocnik Cracovii: Puchary? Najfajniejsza jest gra w grupie, ale warto w ogóle w nich być - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski