- Bardzo żałowałeś, że nie mogłeś być na Festiwalu Filmowym w Gdyni, by odebrać nagrodę?
- Artystyczna nieskromność nakazywałaby mówić, szkoda, że nas tam nie ma - wśród elity filmowej, jak Andrzej Wajda, Janusz Majewski czy Andrzej Seweryn. Z drugiej jednak strony patrząc, dobry muzyk jest w pracy, czyli gra koncerty, a my tego dnia dawaliśmy recital na ważnym festiwalu Folle Juurnes, na którym parokrotnie graliśmy we Francji, Japonii i Rosji, a teraz kolejny raz uczestniczyliśmy w jego edycji warszawskiej. W sobotę, gdy w Gdyni wręczano nagrody, występowaliśmy w Teatrze Wielkim dla ponad 1800 osób. Z tego powodu też byliśmy szczęśliwi. Choć oczywiście z radością bym odbierał nagrodę, zwłaszcza że wręczał ją jeden z jurorów, Gary Yershon, brytyjski kompozytor, w tym roku nominowany do Oscara.
- Czym jest dla Ciebie ta nagroda?
- Gdy dostałem w piątek telefon - a mieliśmy tego wieczoru koncert z orkiestrą Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej - że usiłuje się do mnie dodzwonić Michał Rosa, sądziłem, że chce się pochwalić nagrodą dla filmu. A tu nagroda dla mnie i Motion Trio, czyli także Pawła Baranka i Marcina Gałażyna… No co ci będę mówił, każda nagroda cieszy, a ta - jak przekonywał niegdysiejszy klasyk - dotyczy kina, najważniejszej ze sztuk. A przecież to pierwszy film pełnometrażowy, do którego pisałem muzykę. I od razu nagroda! Cieszy mnie i z tego powodu, że, mam nadzieję, to kolejny akt promocji akordeonu, o co staramy się od początku istnienia naszego tria.
- I to przypadła ta nagroda w roku waszego 20-lecia. Ale to nie pierwszy raz, gdy muzyka Motion Tria rozbrzmiewa z ekranu.
- Sięgało po nią bardzo wielu reżyserów, nie tylko polskich,ale to były gotowe nagrania zarejestrowane na płytach, Teraz wspierany przez kolegów - stąd zapis „muzyka Janusz Wojtarowicz i Motion Trio” - stworzyłem muzykę specjalnie na potrzeby filmu Michała Rosy.
- Muzyka ilustracyjna pojawiła się już w początkach Twojej pracy twórczej. Jeszcze jako student Akademii Muzycznej pisałeś muzykę do „Snu srebrnego Salomei”, spektaklu dyplomowego, który ze studentami PWST przygotował Jerzy Jarocki, później m.in. skomponowałeś muzykę do granego z powodzeniem od niemal 20 lat spektaklu „Wszyscyśmy z jednego szynela” Grupy Rafała Kmity, wydanej także na płycie.
- Niedawno spotkałem się z aktorami Rafała, którzy mówili, że wciąż im się świetnie gra i dziękowali za te piosenki.
- W ślad za filmem „Szczęście świata” liczysz na kolejne zamówienia?
- Jeśli się pojawią, będę się im przyglądał. Ale też podchodzę do tego z dużą rezerwą, bo jednak jestem skoncentrowany na pracy z moim triem i nie marzy mi się kariera kompozytora muzyki filmowej. Aczkolwiek kto wie… Napisałem niegdyś w „Wademekum dla akordeonisty”, że akordeon koszmarnie współbrzmi z fortepianem. A parę lat później nagraliśmy płytę ze światowej sławy kompozytorem muzyki filmowej i pianistą Michaelem Nymanem, czy Leszkiem Możdżerem. Tak więc teraz, mając 45 lat, podchodzę do wszystkiego z większą rezerwą. Na razie cieszę się z tej nagrody, zwłaszcza, że film jest bardzo mądry i piękny.
- Przed Wami opóźniony jubileusz…
- Z powodu poważnej choroby jednego z kolegów z zespołu musieliśmy przesunąć nagranie kolejnej płyty, tym razem z naszymi kompozycjami, a tym samym koncerty jubileuszowe. Ale już na nie zapraszam.
Rozmawiał Wacław Krupiński
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?