Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Królewski: Wisła potrzebuje ultrasów. Nie chcemy bandytyzmu

Piotr Tymczak
Fot. Andrzej Banaś
Jarosław Królewski, prezes firmy Synerise, opowiada o akcji ratowania Wisły, szukaniu inwestora w Dubaju i kolejnych pomysłach dotyczących wspierania „Białej Gwiazdy”.

- Wisła sprzedała akcje za 4 miliony złotych w 24 godziny. Jak skomentuje Pan taki wynik?

- Przerosło to wszelkie oczekiwania. Początkowo plan był taki, że potrzeba na to dwa tygodnie, później mówiłem o 48 godzinach. Bardzo motywowaliśmy się wzajemnie przy użyciu Twittera. Był wspólny cel, żeby to zrobić. Motywacja była ogromna.

- By myśleć o licencji na przyszły sezon Wisła miała spłacić najpilniejsze długi wynoszące ok. 12 mln zł. Razem z Jakubem Błaszczykowskim i Tomaszem Jażdżyńskim pożyczyliście klubowi 4 mln zł, ze sprzedaży akcji wpłynęło drugie tyle, były też transfery, zbiórki kibiców. Ile jeszcze potrzeba?

- Trzeba doliczyć akcję sprzedaży karnetów, z której jest już około półtora miliona. Do tego moje drobne zbiórki, które dały 600 tys. zł. Zbliżamy się do kwoty 13-14 milionów złotych, zgromadzonych w ostatnim czasie. Nie ma się więc co obawiać o zabezpieczenie finansowania na wiosenną rundę w ekstraklasie. Jesteśmy też sobie w stanie poradzić z otrzymaniem licencji na przyszły sezon.

- Rozumiem, że to nie koniec akcji ratunkowej Wisły. Co dalej będzie się działo?

- Oczywiście, że jesteśmy w trakcie procesu restrukturyzacji Wisły i radzenia sobie z różnymi problemami. Myślę, że poradziliśmy sobie ze stanem zawałowym. Teraz sytuacja jest w miarę stabilna i mamy więcej czasu oraz możliwości, by dokonać poprawnych wyborów, jeżeli chodzi o pozyskanie inwestorów strategicznych. Nie musimy tego robić na szybko. Możemy to robić teraz mając klub z licencją na ekstraklasę, z piłkarzami, marzeniami sportowymi, z niesamowitymi kibicami, którzy licznie wykupują karnety i pozyskali akcje, stając się akcjonariuszami klubu. Zupełnie inaczej oferuje się inwestorom taki klub, niż jeszcze kilkanaście dni temu – bez licencji, piłkarzy, z perspektywą gry w IV lidze.

- Co Pana zdaniem było kluczowe w tym, że udało się wyprowadzić Wisłę z tak trudnej sytuacji?

- Przede wszystkim brak defetyzmu. Po to jestem w Wiśle, by dać przykład nie tylko młodym piłkarzom, ale też młodym przedsiębiorcom, że nawet w dramatycznych sytuacjach ten defetyzm powinien być ograniczony i tak jak na boisku powinno się walczyć do końca. A w Polsce są odważne osoby. I nawet jeśli nie mają odpowiedniego kapitału, to w sposób kreatywny są w stanie zaradzić wielu sytuacjom.

- To tak, jak w każdym biznesie, liczy się przede wszystkim pomysł. Już nie raz mieliśmy przykłady, że ludzie dochodzili do wielkich pieniędzy zaczynając od zera.

- Dokładnie tak jest. W dzisiejszej gospodarce potrzebne są kreatywne działania, wyobraźnia. Działania oparte na intelekcie są bardziej wartościowe, niż związane tylko z pieniędzmi.

- Gdzie teraz będzie Pan szukał potencjalnych inwestorów dla Wisły?

- W Dubaju będę uczestniczyć w dużej konferencji. Mam tam wykład. To wyjazd w ramach mojej pracy związanej z prywatnym biznesem. Ale przy okazji będę rozmawiał o tematach związanych z Wisłą. A przypomnę, że z tamtego rejonu świata finansowane są takie kluby, jak np. Manchester City.

- Widzi Pan szansę na to, że już teraz uda się przekonać potężnego inwestora do zainwestowania w Wisłę?

- Sytuacja klubu jest już na tyle dobra, że możemy rozmawiać z inwestorami o konkretach. Natomiast to nie jest jeszcze ten moment, w którym moglibyśmy powiedzieć, że są to już potencjalni inwestorzy czy prowadzimy już z nimi negocjacje związane z warunkami finansowymi, na jakich mogliby przejąć klub. Mylę, że to, co się dzieje jest bardzo ciekawe. Zbieramy dużo doświadczeń związanych z tym, jak wyprowadzać klub z trudnej sytuacji. Jesteśmy pozytywnie nastawieni na przyszłość, ale cały czas mówimy o akcji reanimacyjnej piłkarskiej spółki.

- Inwestor jest konieczny czy klub mógłby funkcjonować dalej na takich zasadach jak obecnie?

- Na takich zasadach jak teraz nie da się cały czas funkcjonować. Ale jeszcze przed nami wiele działań finansowych. Spokojnie, dajmy sobie czas. Może być tak, że inwestor znajdzie się bardzo szybko, a może być tak, że stanie się to wolniej. Nie dajemy sobie sztywnych terminów, kiedy musimy to zrobić.

- A ma Pan jeszcze jakieś inne pomysły na to, by w razie potrzeby znaleźć dodatkowe pieniądze dla Wisły?

- Oczywiście, że tak. Mam takich pomysłów przynajmniej kilkanaście.

- Może Pan zdradzić, jakie to pomysły?

- Musimy jeszcze chwilę poczekać. Lubię mieć wszystko wcześniej sprawdzone pod względem prawnym. Proszę też pamiętać, że zrobiłem to po to, by to co się dzieje w Wiśle było takim konceptem, z którego mogą skorzystać inne kluby. Mam też swoje pomysły, by pewne praktyki na Wiśle służyły całej społeczności. Jest na przykład zespół ludzi, który na mój koszt tłumaczy teraz legislacyjne dokumenty z różnych krajów, w tym słynne dokumenty z Wielkiej Brytanii z czasów Margaret Thatcher. Robimy to po to, by być może na aktualnej fali wznoszącej zmienić coś na szerszą skalę.

- Rozumiem, że chodzi o zachowania kibiców, żeby na stadionach nie było kibolstwa?

- Proszę nie mylić kibolstwa z ultrafanami. Chciałbym, żeby byli ultrafani, którzy kochają Wisłę, kibicują jej, śpiewają na meczach i są w tym zaciekli. Jest natomiast poziom bandytyzmu, którego nikt nie chciałby widzieć na ulicy przed domem. Tego nie chcemy. Jeżeli teraz nic się nie zmieni przy okazji akcji, którą prowadzimy i kontroli jaka jest, to będzie trudno, żeby kiedykolwiek się coś zmieniło. Korzystajmy więc z tego. Mecze piłkarskie to są spektakle i uważam, że dorośliśmy do tego, żebyśmy wszyscy, kibice, piłkarze i otoczenie, nabrali trochę klasy. Powinniśmy jej mieć więcej, jako ludzie, którzy chcą się bawić w ten typ rozrywki, jakim jest futbol.

- Jak ważna w przypadku szukania inwestorów będzie postawa kibiców, którzy kupili już ponad 10 tysięcy karnetów?

- Kibice już tak wiele zrobili, że niczego więcej nie trzeba udowadniać inwestorom, jeżeli chodzi o lojalność i podejście do klubu.

- Kibice pobiją rekord Widzewa, który sprzedał ponad 16 tys. karnetów?

- Liczę, że do pierwszego meczu w rundzie wiosennej ten rekord zostanie pobity. Co więcej, patrząc na to, ile sprzedało się karnetów, można też liczyć, że wiele osób kupi bilety na mecze.

- Czego się Pan spodziewa po obecnej drużynie Wisły?

- Drużyna koncentruje się na tym, co jest najważniejsze, czyli wyniku sportowym. Wcale nie uważam, że bardzo osłabiliśmy kadrę. Wręcz przeciwnie, w niektórych aspektach przeprowadziliśmy renowację. Chciałbym, żeby na koniec sezonu zespół znalazł się wśród czterech najlepszych zespołów ligi.

- Jak długo zamierza Pan pomagać Wiśle?

- Przez chwilę będę się w to jeszcze mocno angażował. Zobaczymy, co się stanie w najbliższych dniach. Jedno jest pewne, że chciałbym się usunąć z tej otoczki medialnej. Robiłem to instrumentalnie - po to, żeby zmotywować pewne osoby do działania. Ale już jestem tym zmęczony. Na pewno więc za chwilę usunę się medialnie, ale to nie oznacza, że całkowicie usunę się z Wisły.

WISŁA KRAKÓW, kadra na sezon 2018/2019. W jakim składzie Wis...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Jarosław Królewski: Wisła potrzebuje ultrasów. Nie chcemy bandytyzmu - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski