Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaśkowiec i Kowalczyk: Nasze rozmowy zawsze są trudne

Pytał i notował w Falun Przemysław Franczak
Rozmowa. Szczere, wesołe, wygadane. Takie były po zdobyciu medalu mistrzostw świata w Falun Justyna Kowalczyk i Sylwia Jaśkowiec.

Ten kwadrans walki w finale, to dla was...

Jaśkowiec: Wielki ból w nogach. W biegach drużynowych presja jest większa, w końcu nie biegnie się tylko dla siebie. To praca na 120 procent. Jestem dumna, tym bardziej że nikt nam nie dał tego medalu. W finale nie było przypadku, ani grama szczęścia.

Kowalczyk: Była dobra walka, zrobiłyśmy, to co miałyśmy zrobić.

Pani staje się mistrzynią powrotów, znów podniosła się Pani w trudnej sytuacji.

Kowalczyk: To trochę inaczej działa. Przecież sportowcom zdarzają się słabsze momenty. A ja przyzwyczaiłam wszystkich, że jestem ciągle na topie, na świeczniku i wszyscy widzą, kiedy mam wzloty i upadki.

A Turyn, Val di Fiemme, Soczi?

Kowalczyk: Bo ja taki emocjonalny człowiek jestem. Czasem emocje mnie zniszczą, a czasem wywiozą na szczyt.

To w ogóle jest taki medal dziewczyn po przejściach. W końcu w przypadku pani Sylwii kariera stanęła w pewnym momencie pod dużym znakiem zapytania.

Jaśkowiec: Życie. Nie ma idealnych sportowców, którzy cały czas mieliby z górki. Cieszę się, udało mi się wrócić po wypadku na taki poziom i dane mi jest świętować pierwszy medal. Miałam chwile zwątpień, ale mam nadzieję, że teraz jeszcze przyspieszę. A to jest nowy początek.

Jest Pani kolejnym sportowcem, którego do sukcesu doprowadził trener Wierietielny. Ciężko było?

Jaśkowiec: Ten medal tylko potwierdza, że jest to wielki człowiek, wielki fachowiec. Jest twardy, bardzo wymagający, ale jak widać to przynosi efekt.

Kowalczyk: A kto nam robi śniadanko rano? Kto o nas dba?

Jaśkowiec: Bez trenera nie byłoby nas, a przynajmniej mnie, tutaj.

Kiedy uwierzyłyście, że z tej mąki może być chleb? Na zawodach Pucharu Świata w Otepaeae, gdzie zajęłyście trzecie miejsce?

Jaśkowiec: To było takie przetarcie, nasz debiut w sprincie drużynowym techniką dowolną.

Kowalczyk: Wtedy uwierzyłyśmy, że jesteśmy tam, gdzie powinnyśmy być. Wiedziałyśmy, że jesteśmy w stanie walczyć w Falun o medal. Od kilku dni w naszej drużynie była taka pozytywna atmosfera. Chłopcy w sobotę siedzieli na odprawie z uśmiechami na twarzy. Pytam: „Co się tak cieszycie?”. „Jak to, przecież jutro zdobywamy medal” - odpowiedzieli.

Konkurencja była spora. Wiele krajów nastawiało się ten sprint, niektóre zawodniczki – jak wy – zrezygnowały z udziału w biegu łączonym.

Kowalczyk: To prawda. Niemki na przykład były bardzo zafiksowane na medal, jak je zobaczyłam rano, to pomyślałam sobie: o cholera, będzie ciężko. Po Niemcach strasznie widać, kiedy są sfokusowani na sukces. Sprint drużynowy zrobił się taką specjalizacją i fajnie, że myśmy się w nią wcisnęły.

Jaśkowiec: Każda drużyna widziała szansę na brązowy medal.

Kowalczyk: No, na srebro też była szansa.

Jaśkowiec: Jak nie patrzeć, przed biegiem złoto i srebro było już rozdane.

Kowalczyk: Nie zgadzam się [śmiech].

Czeka Was trudna rozmowa.

Kowalczyk: Sylwia tylko tak mówi.

Jaśkowiec: Zawsze mamy trudne rozmowy [śmiech].

Kowalczyk: Mamy różne poglądy na różne sprawy.

Jaśkowiec: Różne osobowości. W ogóle jesteśmy całkiem inne, ale w drużynówce potrafimy razem biegać [śmiech].

Chemia w drużynie nie jest potrzebna?

Jaśkowiec: Chemii żadnej nie ma. Jest tylko sprint. [śmiech] Nie jestem typem, który lubi się kłócić. Wolę iść na kompromis.

Kowalczyk: Ja też się wycofuję. Z nami jest tak, że inaczej myślimy o świecie. Obie jesteśmy dobrymi dziewczynami, tylko trochę inaczej wychowanymi.

Dla Pani to nie pierwszy medal, ale pierwszy w biegu drużynowym. Smakuje inaczej?

Kowalczyk: To mój trzynasty medal na dużej imprezie, ale muszę powiedzieć, że po tamtych dwunastu ten smakuje jeszcze lepiej. Sukces w drużynie pokazuje siłę dyscypliny, której u nas tak naprawdę nie ma, nie ma trasy nartorolkowej, bla bla bla.

Nie chcę zapeszać, ale za trzy dni nasza sztafeta też będzie ładnie walczyć. Cieszę się, że mogłam pomóc Sylwii, że w biegu łączonym dziewczyny z kadry mogły biec na moich nartach, które są świetnie wyselekcjonowane.

To są rzeczy, których by nie było, gdyby nie świetne rezultaty i ciągnie się to dalej. Teraz ruch należy do pana prezesa (Apoloniusza Tajnera – red.) i jestem pewna, że teraz będziemy mieć trasę nartorolkową. Prawda, Sylwia?

Jaśkowiec: U nas w Myślenicach są plany budowy trasy i fajnego centrum, więc proszę o wsparcie tego projektu.

Kowalczyk: Myślenice? Mam niedaleko, może być.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski