Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazzowa tradycja Zakopanego sięga swymi korzeniami przed II wojnę światową

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Tolek Lisiecki, kontrabasista zespołu Jazz Band Ball Orchestra, a zarazem dyrektor artystyczny festiwalu Jazzowa Wiosna Zakopane, opowiada o historii oraz aktualnej edycji imprezy, która odbędzie się od 27 do 30 kwietnia w stolicy polskich Tatr.

- Jak to się stało, że piętnaście lat temu narodził się festiwal Zakopiańska Wiosna Jazzowa?

- Jak to często bywa w życiu, zadecydował o tym do pewnego stopnia przypadek. Zanim do tego doszło, dwa lata wcześniej była próba zrobienia podobnego festiwalu w Szczawnicy. Zmieniła się jednak władza, pojawił się burmistrz, który miał inne zapatrywania i wszystko utknęło w martwym punkcie. Pomyślałem więc sobie: „Czemu by nie przenieść festiwalu do Zakopanego”? Poszedłem do tamtejszego urzędu miasta, a tam skierowano mnie do ówczesnego sekretarza. „Może coś on panu poradzi” – usłyszałem. Udałem się więc do niego, widzę siedzi facet pod krawatem za biurkiem, więc tłumaczę: „Jestem muzykiem, ale mam takie hobby, że zajmuję się organizowaniem festiwalu jazzowego”. A on pyta: „Gdzie i na czym pan gra?”. „Na kontrabasie w grupie Jazz Band Ball Orchestra” - mówię. A on na to: „Panie, to ja się przy was w Jaszczurach bawiłem!”. (śmiech) I od tego wszystko się zaczęło.

- Piętnaście lat dla festiwalu to szmat czasu. Wiele innych imprez w tym czasie zniknęło z muzycznej mapy Polski. Jak Wam udał się przetrwać?
- Przede wszystkim dzięki współpracy Festiwal raz miał większy budżet, dzięki czemu mogliśmy zapraszać znanych wykonawców bez problemu, a raz mniejszy – i wtedy musieliśmy negocjować. Jak mówi przysłowie: „Krawiec tak kraje, jak mu materiału staje”. Jedno jednak jest pewne: nigdy nie robiliśmy festiwalu tylko po to, żeby go zrobić. Nigdy nie obniżaliśmy poziomu artystycznego, biorąc muzyków tańszych, ale słabszych. A wręcz przeciwnie: pozyskujemy coraz większe nazwiska. Może zabrzmi to trochę nieskromnie, ale to dlatego, że ponieważ jako czynny muzyk jazzowy, mam doskonałą orientację i znajomości w tym środowisku. Często więc negocjuję stawkę z kolegami: „Zagrajcie u nas za tyle i tyle, bo więcej nie możemy zapłacić”. I często muzycy spuszczają ze swej stawki. Zresztą ja ze swoim zespołem też czasem tak robię. Zdarza się, że gramy nie za pełną stawkę, bo świadomie chcemy to zrobić z takich czy z innych powodów.

- Czym zakopiański festiwal wyróżnia się spośród innych jazzowych imprez w Polsce?

- Zanim zacząłem organizować festiwal w Szczawnicy zgłosił się do mnie Węgier, który od piętnastu lat w małym, przemysłowym miasteczku na granicy ze Słowacją – Salgotarjan - organizował podobną imprezę. Współpracował już z innymi miastami w regionie – Hradec Kralove w Czechach oraz Bańską Bystrzycą na Słowacji - i właśnie szukał partnera w Polsce. „Czemu nie? Możemy spróbować” – odpowiedziałem. Spotkaliśmy się i zacząłem szukać odpowiedniego miasta w Polsce. Najpierw była Szczawnica, a potem Zakopane. Miasto drugie chętnie podjęło się organizacji, a przenosiny akurat zbiegły się z momentem wejścia państw Grupy Wyszehradzkiej do Unii Europejskiej. Poddałem więc pomysł, aby impreza nazywała się United Europe Jazz Festival i miała szerszy zasięg. Tak też zostało – i od tamtej pory w tych czterech miastach niemal w tym samym okresie odbywa się taki właśnie jazzowy festiwal.

- Czy to znaczy dostajecie finansowe wsparcie od Unii Europejskiej?

- Bardzo byśmy tego chcieli, ale nigdy nie udało nam się do tej pory go uzyskać. Kiedyś Czesi czy Słowacy dostali dofinansowanie od Grupy Wyszechradzkiej, ale były to śmieszne pieniądze – jakieś tysiąc euro. Więcej było przy tym papierkowej roboty niż faktycznych korzyści. Można powiedzieć, że gdyby nie duże wsparcie i przychylność włodarzy miasta, którzy finansują wydarzenie, Wiosna Jazzowa Zakopane nie mogła by się odbyć.

- No właśnie: jak Zakopane przyjęło festiwal, zarówno mieszkańcy, jak i turyści?

- Nasz festiwal odbywa się zawsze w okresie długiego majowego weekendu. Wtedy do Zakopanego przyjeżdżają tłumy turystów. Dlatego zawsze mamy publiczność. Ludzie chętnie przychodzą na nasze koncerty. Przez wiele lat festiwal odbywał się w namiocie na Równi Krupowej. Kiedy pogoda dopisywała, mieliśmy zawsze komplet. Gorzej było, jeśli akurat było zimno. Dlatego przenieśliśmy koncerty do mniejszego, ale ogrzewanego namiotu na Placu Niepodległości. I tam było już fajnie. Kiedy jednak wyremontowano Kino Sokół, przenieśliśmy się tam z częścią występów. Pozostałe odbywały się w Hotelu Belvedere. Od dwóch lat organizujemy je jednak w Hotelu Aries, który bardzo ceni sobie nasze wydarzenie i jest bardzo ważnym partnerem festiwalu. Część imprez jest też wyprowadzonych w miasto. Władzom Zakopanego zależy, aby były one dostępne dla wszystkich. To choćby zespół, który wędruje po Krupówkach i przygrywa ludziom, koncerty na Balkonie Bazaru Polskiego, Targu Maślanym czy sławnym Oczku Wodnym na Krupówkach, w samym środku miasta. W tym roku koncerty towarzyszące odbędą się również w innych częściach Zakopanego, do współpracy, miasto zaprosiło bowiem przedsiębiorców prowadzących lokale, w których posłuchać będzie można jazzu. Próbujemy w ten sposób pokazać swoją obecność w mieście. Wszak ma ono bardzo długą tradycję jazzową, która sięga aż przed II wojnę światową.

- Jak konstruuje Pan program festiwalu?

- Program festiwalu zawsze konsultowany jest z władzami Zakopanego, kiedyś było to Biuro Promocji Urzędu Miasta, a dziś ściśle współpracuję z Zakopiańskim Centrum Kultury. Typując zespoły staram się uwzględniać jak najszersze spektrum muzyki jazzowej. Jedyny warunek, jaki musi spełniać zaproszony na festiwal wykonawca to taki, iż musi sobą reprezentować wysoki poziom.

- Kogo Pan poleca w tym roku?

- Muzykę spod znaku dixielandu reprezentować będą Leliwa Jazz Band i legendarna formacja Old Timers, zaś mainstream – znakomity wokalista amerykański Stanley Breckenridge z mistrzem organów Hammonda - Wojtkiem Karolakiem. W ich wykonaniu usłyszymy standardy w nowych, nieprzewidywalnych interpretacjach, okraszonych solidną dawką swingu i humoru.

- A jazz nowoczesny?

- Koncerty osadzone w nurcie nowoczesnego jazzu zapowiadają się również bardzo interesująco. Jednym z nich jest „Komeda”, który zostanie zaprezentowany przez połączone siły formacji Eljazz Big-Band i Pan Ton Ensemble. Wydarzeniem ma szansę stać się „Sisters in Jazz”, bo jest to międzynarodowy projekt polskiej perkusistki, Doroty Piotrowskiej z udziałem artystek z kilku krajów Europy.

- Pokażecie również modne obecnie syntezy jazzu z innymi gatunkami?

- Oczywiście. Nie zabraknie propozycji z pogranicza jazzu i klasyki. „Chopin na strunach” to pionierski projekt skrzypka Macieja Strzelczyka, kontrabasisty Piotra Rodowicza i gitarzysty Romualda Erenca, będący próbą nowego odczytania dziedzictwa naszego romantyka przez artystów, których głównym instrumentem nie jest fortepian. Miłośników jazzu i gorących rytmów porwie zespół Adama Wendta z hiszpańską wokalistką Lurą Cubi Villeną. Jeszcze bardziej energetyczną wersję fusion i latino zaprezentuje grupa Q YA VY w składzie z m.in. wybitnym saksofonistą Maćkiem Sikałą i czarodziejem perkusjonaliów José Torresem. I wreszcie coś dla fanów o najbardziej wyrafinowanych gustach – „Four Duets Project” Krzesimira Dębskiego, Krzysztofa Ścierańskiego, Tadeusza Sudnika i Marcina Krzyżanowskiego, czyli dźwiękowy spektakl, łączący jazz, elektronikę i swobodną improwizację.

- Czy obecność na Zakopiańskiej Wiośnie Jazzowej można połączyć z turystycznym wypadem w Tatry?

- Jak najbardziej. Koncerty odbywają się po południu i wieczorami. Zaczynamy zazwyczaj o godzinie 17 w Hotelu Aries. To te bardziej kameralne koncerty. Potem o godzinie 19 otwieramy Kino Sokół. Tam z kolei są główne koncerty. Wcześniej można więc pojechać na Kasprowy Wierch czy pospacerować po górach. Jeżeli ktoś nie ma ochoty – może w ciągu dnia na Krupówkach posłuchać i obejrzeć zakopiański zespół Leliva Jazz Band, który działa w dwóch opcjach: stacjonarnej i mobilnej. Tym razem będzie poruszał się po całym mieście i robił show. Watro też przyjrzeć się bliżej wydarzeniom towarzyszącym w zakopiańskich lokalach i odwiedzić klub festiwalowy.

- Jak widzi Pan przyszłość festiwalu?

- Myślę, że będzie się dalej rozwijał. Co roku zmienia się jego forma, ponieważ szukamy możliwości dotarcia do jak największej liczby turystów i mieszkańców. Stąd od pewnego czasu widać duże zainteresowanie, zarówno płatnymi koncertami, jak i tymi otwartymi dla szerokiej publiczności. Zachęcam do odwiedzenia strony festiwalu i zapóźnia się bliżej z jego tegorocznym programem – www.festiwale.zakopane.pl

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Mówimy po krakosku

dziennikpolski24.pl

data-hide-cover="false" data-show-facepile="false">

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski