18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jechałem jak amator

Redakcja
Rzesza kibiców ogladała w Las Vegas popisy mistrza z Nowego Targu FOT. JONTY EDMUNDS/FUTURE7MEDIA
Rzesza kibiców ogladała w Las Vegas popisy mistrza z Nowego Targu FOT. JONTY EDMUNDS/FUTURE7MEDIA
Rozmowa z TADEUSZEM BŁAŻUSIAKIEM, który po pełnych dramaturgii zawodach w Las Vegas wywalczył piąty z rzędu tytuł mistrza Ameryki Północnej w enduro halowym

Rzesza kibiców ogladała w Las Vegas popisy mistrza z Nowego Targu FOT. JONTY EDMUNDS/FUTURE7MEDIA

- Niecodzienny przebieg miała finałowa rywalizacja Pana z Mikiem Brownem, której scenariusz przypominał dobrze wyreżyserowany thriller.

- To był najbardziej szalony wyścig, w jakim jechałem w życiu, a mam już na koncie sporą liczbę startów. Działy się tak niesamowite rzeczy, że nawet ciężko to racjonalnie wytłumaczyć...

- Zacznijmy od początku.

- Całe mistrzostwa rozpoczęły się dla mnie trochę pod górę, bo byłem tuż po kontuzji, dlatego początkowo brakowało mi prędkości i innych detali. Od połowy cyklu zacząłem pracować nad odrabianiem strat i przed ostatnią rundą zdołałem zrównać się punktami z liderem. Na końcu przyszło piąte miejsce na wagę zwycięstwa, ale wydarte w taki sposób, że na długo pozostanie mi w pamięci.

- Rzadko traci Pan głowę, ale w Las Vegas wraz z opuszczeniem bramki startowej w wielkim finale, emocje wzięły górę.

- Tym razem wojna nerwów faktycznie mi się udzieliła. Popełniłem tyle błędów, ile normalnie zdarza mi się w całym sezonie. Tak, czy inaczej, wytrzymałem wielkie ciśnienie lepiej niż Mike Brown, który totalnie się "rozpadł". Ja przynajmniej od trzeciego okrążenia wziąłem się w garść i jechałem już w miarę normalnie. Obaj pokazaliśmy w jak ogromnym stopniu duża stawka zawodów, może odbić się na dyspozycji doświadczonych sportowców.

- Momentami, gdyby zasłonić emblematy na Pana stroju i motocyklu, konia z rzędem temu, kto po stylu jazdy rozpoznałby dominatora z Polski.

- Pewnie miałbym opinię amatora (śmiech). Chwilami sam siebie nie poznawałem i zdumiała mnie ta sytuacja. Przed zawodami trzymałem nerwy na wodzy, ani trochę nie byłem podkręcony, ale wszystko odmieniły wydarzenia z początku finału. Zaraz po starcie, w pierwszym, drugim i trzecim zakręcie, spięliśmy się z Brownem i po tym "odpaliło" nam w głowach. Zaczęliśmy rozglądać się na boki, gdzie jest przeciwnik i to zapoczątkowało serię pomyłek. Mój podstawowy błąd polegał na tym, że chciałem pojechać zbyt zachowawczo, a tak nie da się ścigać. W tak mocnej stawce zawodników trzeba jechać na maksa, albo oddać walkę.

- Zwłaszcza Brown realizował plan, byle tylko dojechać do mety przed Panem.

- Wyglądało to dość kuriozalnie, bo Brown w ogóle nie interesował się tym, że zwalnia mnie i przy okazji daje innym zawodnikom możliwość wyprzedzenia. Chodziło mu tylko o to, żebyśmy w dwójkę zostali z tyłu i stoczyli bezpośredni, ostry pojedynek.

- Ciśnienia w Las Vegas nie wytrzymywał nawet Pana... motocykl.

- To niebywałe, że aż dwukrotnie zgasł mi silnik.

- Fair play zachował się jeden z rywali David Knight, który wpadł w Pana, po czym pomógł Panu pozbierać się z tarapatów i szybko wrócić do ścigania o tytuł.

- Biorąc pod uwagę historię naszej znajomości, Knight postąpił naprawdę godnie. W 2007 roku, gdy po raz pierwszy zespół KTM wysłał mnie na zawody do Stanów Zjednoczonych, David walczył o dodatkową premię (Brytyjczyk był niepokonany od 3 lat - przyp. AG). Gdyby wygrał tę rundę, otrzymałby dodatkowo 50 tysięcy dolarów. Ja pokrzyżowałem mu szyki i zająłem pierwsze miejsce. Byłem wtedy młodym wilkiem, który walczył o swoją przyszłość i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby komukolwiek oddać prowadzenie. Od tamtej chwili nie pałamy do siebie sympatią, a przez lata mieliśmy tyle spięć, że Knight był ostatnią osobą, po której spodziewałem się takiego gestu.
- Czuje Pan motywację, by w przyszłym roku walczyć za oceanem o szóste mistrzostwo w endurocrossie?

- Zawodów wAmeryce nie myślę porzucić, bo nie ma naświecie większej imprezy wnaszej dyscyplinie, która cieszyłaby się takim prestiżem. Uważam, że to dla mnie wdalszym ciągu najlepsze miejsce dościgania, dotarcia dofanów i**wykonania największej roboty dla swoich sponsorów.

Rozmawiał Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski