Do gaszenia płonącego auta przyjechał jeden strażak FOT. ROBERT SZKUTNIK
ANDRYCHÓW. Zabrakło strażaków do udziału w akcji gaśniczej. Takie sytuacje to dziś w straży normalka.
Walczył z ogniem, dopóki nie dojechali koledzy z ochotniczej straży pożarnej. I choć poradził sobie, to obywatele zastanawiają się, czy jesteśmy wystarczająco chronieni. I czy strażak nie powinien mieć jednak ze sobą wsparcia.
- A gdyby było trzeba ratować człowieka, przecinać blachy? Jak on by sobie poradził? - pyta Marzena Kantor.
W straży pożarnej uspokajają. - Takie sytuacje zdarzają się tylko wtedy, gdy skumulują się nam zdarzenia. Pozostali strażacy wyjechali w tym czasie innym wozem, gasili pożar ścierniska w okolicach Andrychowa - mówi Jerzy Walczak, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Wadowicach.
To nie pierwszy taki przypadek. Kilka tygodni temu kierowca strażak z Andrychowa samodzielnie ruszył gasić pożar stodoły w Bulowicach. Na miejscu rozwinął węże i rozpoczął walkę z ogniem. Dopiero po kilku minutach na miejsce dotarły inne wozy, które dojeżdżały aż z Oświęcimia. W jednostce w Andrychowie w tym dniu dyżurowało siedmiu strażaków - to mimimalna liczba ludzi do obsadzenia dwóch wozów bojowych. Wtedy też reszta wyjechała na inną akcję.
- Przyjmuje się, że jeden strażak powinien przypadać na tysiąc mieszkańców. Niestety, w Małopolsce ten wskaźnik wynosi 0,7 strażaka na tysiąc mieszkańców - wyjaśnia bryg. Paweł Knapik z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Krakowie. Dodając, że o liczbie dyżurujących strażaków decyduje komendant PSP także na podstawie liczby zdarzeń, do jakich dochodzi w powiecie.
Powiat wadowicki ma 156 tysięcy mieszkańców, zaś wszystkich zawodowych strażaków jest 101. W Wadowicach pracuje 57 strażaków plus dwóch dowódców, a w Andry-chowie 40 strażaków i dwaj dowódcy.
Nawet jeżeli na zmianie w Andrychowie jest siedmiu ludzi, na akcję nie mogą wyjechać wszyscy. Dlaczego?
- Ponieważ trzeba dowodzić akcją, kierować jednostkami OSP i przyjmować zgłoszenia. Dlatego w jednostce musi być jeden dyżurny - mówi Jerzy Walczak. rzecznik PSP w Wa-dowicach.
Dlatego teraz strażacy zastanawiają się nad modernizacją środków łączności i ochrony budynku. Po to, aby ten siódmy strażak też zawsze mógł jechać do pożaru.
- W Andrychowie chcą zmodernizować łączność tak, aby dowodzenie akcją, a nawet otwarcie bramy garażu dało się zrobić z Wadowic - zdradza nam bryg. Paweł Knapik.
- No, ale co teraz? Przecież może kiedyś dojść do nieszczęścia, bo strażak w pojedynkę sobie nie poradzi - mówi Stanisław Targosz z Andry-chowa.
Strażacy jednak uspokajają. Zawodowa straż pożarna wspierana jest przecież przez jednostki OSP działające w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym, więc nie ma się czego bać. A więcej etatów na razie nie będzie.
Robert Szkutnik
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?