Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedna liryczna, druga dynamiczna. Dwa oblicza Ani z Zielonego Wzgórza

Monika Jagiełło
Dominika Guzek
Dominika Guzek Fot. Anna Kaczmarz
Kultura. - „Tak mnie korci, żeby wszystko na przekór robić!” - mówi Ania na scenie. I to jestem cała ja. Dałam Ani wręcz za dużo... Szukałam w sobie liryczności - przyznaje Dominika Guzek, jedna z odtwórczyń głównej roli w nowym spektaklu w teatrze Groteska.

Na scenie teatru Groteska zobaczymy adaptację zabawnych i wzruszających przygód przebojowej rudowłosej dziewczynki z Zielonego Wzgórza, Ani Shirley. W rolę pogodnej, choć doświadczonej przez los Ani wcielą się dwie obiecujące debiutantki, uczennice krakowskiej PWST Natalia Hodurek i Dominika Guzek.

W teatrze śmieją się, że Natalia i Dominika są jak Ania Shirley. Nieco roztrzepane, otwarte na drugiego człowieka, pogodne. Efekty zobaczymy w nowym spektaklu, otwierającym 71. sezon w teatrze Groteska. Przedstawienie oparte na książce kanadyjskiej pisarki Lucy Maud Montgomery „Ania z Zielonego Wzgórza” wyreżyserował dyrektor teatru Groteska Adolf Weltschek, zaś scenariusz i scenografia to dzieło Małgorzaty Zwolińskiej.

Twórcy wiedzą, że mierzą się z klasycznym utworem, który dla pokoleń był książką ważną. Opowieść o osieroconej 11-letniej dziewczynce, która trafia pod opiekę początkowo nieprzychylnego jej rodzeństwa Maryli i Mateusza Cuthbertów, to dla wielu książka dzieciństwa. W szczególności dziewczynki podziwiały Anię Shirley i skrycie podkochiwały się w Gilbercie Blythe’u, przyjacielu Ani i późniejszym mężu.

Debiut na festiwalu piosenki dziecięcej

Rolę głównej bohaterki powierzyli dwóm początkującym aktorkom obdarzonym wokalnym talentem. Zarówno dla Dominiki Guzek, jak i Natalii Hodurek to pierwsza główna rola w spektaklu.

Studentki trzeciego i drugiego roku krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej mają jednak swoje doświadczenia ze sceną. Pierwsza piosenka, którą zaśpiewała publicznie Natalia? - „Gdzie się podziały tamte prywatki” - mówi. Wykonała ją w programie „Od przedszkola do Opola” w 1999 r.

- Ostatnio znalazłam nagranie z występu na kasecie wideo i obejrzałam je pierwszy raz od kilkunastu lat. Ciekawe doświadczenie - śmieje się.

Dla Dominiki debiutem scenicznym był występ na festiwalu piosenki dziecięcej. - Mój utwór nazywał się „Cud w szafie”, a ja cały czas fałszowałam. To nie było miłe wspomnienie. Moja opiekunka zatapiała się na krześle ze wstydu, słuchając tego występu - żartuje Dominika.

Obie od dziecka marzyły, żeby stanąć na scenie, choć Natalia przyznaje, że to śpiew był jej pasją od najmłodszych lat. W liceum dowiedziała się, że na PWST jest wydział aktorski ze specjalnością wokalno-aktorską. Przygotowania do egzaminu nie były łatwe, ale złapała bakcyla.

Dla Dominiki teatr muzyczny był połączeniem trzech rzeczy, które lubi robić najbardziej: śpiewać, tańczyć i grać. Zagrała m.in. w musicalu „Koty” w teatrze Roma w Warszawie w wieku 15 lat. Do szkoły teatralnej dostała się za czwartym razem. - Długo nie wiedziałam, dlaczego nie mogę zdać. Czułam, że mogłam wyglądać na zbyt dojrzałą podczas egzaminów. Kiedy zdaje się do szkoły teatralnej, trzeba mieć energię, którą przyciągasz ludzi. A ja, kiedy zdawałam do szkoły, byłam zawsze taka... nudna!

- Tego nie umiem sobie wyobrazić! - śmieje się Natalia.

- Byłam taka poprawna i grzeczna! Ale to przecież dlatego, że egzaminy to duży stres. Nie pokazałam tego czegoś - mówi Dominika. - Pokazałaś za to niemałą determinację - podpowiada jej Natalia.

Dziewczyny znały się ze studiów, ale zacieśniły kontakty, gdy okazało się, że zagrają razem w spektaklu. Jak trafiły do Groteski? - Pan dyrektor z panią Małgosią szukali długo odtwórczyni głównej roli. Przyszli pewnego dnia do PWST na zajęcia z piosenki z profesor Ewą Kaim. Obserwowali nas bacznie, kiedy śpiewałyśmy - mówi Dominika. Spodobała się.

Natalia z kolei otrzymała telefon do dziekan szkoły. - Kiedy wezwała mnie na spotkanie, myślałam, że chce mnie wyrzucić ze szkoły - śmieje się. Okazało się, że poszukują drugiej odtwórczyni roli Ani. Zasugerowano Natalię. - Pani dziekan powiedziała jednak, że chodziło o... „Alicję w Krainie Czarów” - uśmiecha się Natalia.

Czy mają z Anią osobistą więź?

Od tego czasu Natalia i Dominika trzymały się razem. - Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że dostaniemy tę rolę. Musiałyśmy się sprawdzić - mówi Dominika.

Dziewczyny miały nauczyć się trzech scen: pierwszego spotkania z Mateuszem, kiedy okazuje się, że do Cuthbertom przysłano z sierocińca dziewczynkę zamiast chłopca. Druga scena była monologiem, w którym Ania opowiada o swoim dotychczasowym życiu. W trzeciej bohaterka dostaje od Maryli specjalnie uszytą dla niej sukienkę. Wtedy młode aktorki poznały swoich scenicznych partnerów, Annę Sokołowską (Maryla) i Włodzimierza Jasińskiego (Mateusz).

Dziewczyny otrzymały wsparcie od doświadczonych aktorów. - Z panem Włodziem udało mi się nawiązać szczególną relację. Może to poniekąd dlatego, że nigdy nie poznałam swoich dziadków. Umarli wcześnie - wyjaśnia Natalia. Dziewczyny nie miały jednak taryfy ulgowej na scenie. - Jak dobrze, że była ze mną Domka! Nie miałam dotychczas styczności z pracą w teatrze. Nie wiedziałam, jak wyglądają próby, współpraca z reżyserem... - mówi Natalia.

- Dobrze było! Nie pokłóciłyśmy się ani razu - kwituje energetycznie Dominika.

Czy młode aktorki nie miały konfliktowych sytuacji? Grając tę samą postać, można przecież trochę się ścierać...

- Skądże! Nawet w notatkach, które pisałyśmy, przygotowując się do danej sceny, często pojawiały się zapiski: „a co, gdyby zagrać tak, jak Dominika”, „jak zagrałaby to Natalia”. Czerpałyśmy z siebie nawzajem - mówi Natalia.

Czym była dla nich książka Lucy Maud Montgomery? Czy mają z Anią osobistą więź?

Dominika pamięta książkę, bo to była pierwsza lektura w szkole podstawowej, której... nie przeczytała. - W trakcie prac nad spektaklem musiałam wszystko sobie odświeżyć. Nie rozumiałam wtedy, dlaczego ja dostałam tę rolę... przecież ja nie jestem ruda! Później odnalazłam wiele wspólnych zachowań, z gadulstwem na czele - mówi.

Natalia uwielbiała z kolei popularną ekranizację przygód Ani Shirley z lat 80. - Oglądałam ją co najmniej kilka razy, uwielbiałam ją - wspomina.

A jaka jest ich Ania Shirley? - Moja Ania jest bardziej stonowana niż Ania w wykonaniu Domki. Ja na scenie muszę dokładać do pieca, a Domkę trzeba ściągnąć w dół z energią, bo rozwala scenę - śmieje się Natalia.

- „Tak mnie korci, żeby wszystko na przekór robić!” - mówi Ania na scenie. I to jestem cała ja. Dałam Ani wręcz za dużo... Szukałam w sobie liryczności - przyznaje Dominika Guzek.

Największe załamanie bohaterki

Mimo że wcielają się w rolę wulkanu energii, jakim jest Ania, to nie można uciec od jej tragicznego dzieciństwa - śmierci rodziców, pobytu w sierocińcu, kolejnych zmian domów, w których nie akceptowano rudowłosej dziewczynki... Kiedy w spektaklu Natalia Hodurek śpiewa piosenkę Ani do mamy, widz czuje, że to jest moment, kiedy przychodzi największe załamanie bohaterki.

- Ania też wpada w płacz, czuje złość. Jest niezmiernie przykro, kiedy jej rude włosy stają się przedmiotem żartów. Chyba najtrudniej jest zagrać dziecko. Mówi emocjami, nie rozumie bezinteresownej zawiści - dodaje Dominika.

Oprócz „Ani z Zielonego Wzgórza” dziewczyny skupiają się dziś na nauce w szkole aktorskiej. Chciałyby się kiedyś sprawdzić w roli z broadwayowskim rozmachem. - „Ania z Zielonego Wzgórza” to święto dziecięcości. A nam trochę marzy się rola bardzo kobieca, pełna seksapilu... - marzy Natalia.

- Obie uwielbiamy dobre spektakle muzyczne, nie musicale! - wykrzykuje Dominika. - Słowo „musical” jest w PWST na indeksie, czego wytrwale pilnuje profesor Józef Opalski.

Dominika ma jednak wymarzoną rolę. - Chciałabym zagrać rolę Roxie Hart w „Chicago”. Jest nie tylko słodką blondynką. Ma swój charakter i potrafi być niebezpieczna... - mówi.

- Czego wam życzyć? - pytam na koniec. Natalia mówi o odrobinie szczęścia. Dominika chce, żeby życzyć wytrwałości.

- To zawód, który wymaga ciągłej gotowości. Trzeba umieć przyciągnąć ludzi do siebie. Trzeba trochę błyszczeć - kończy.

Premiera
Sztukę zobaczymy dziś o godz. 18. „Anię” zobaczymy także w niedzielę (godz. 11 i 13.30) i od poniedziałku do czwartku (godz. 9 i 11.45). Bilety w cenie 20/25 zł.
Przedstawieniu towarzyszy akcja „I dziel się tym, co masz”. To ważna akcja, w którą zaangażował się także „Dziennik Polski”. W ramach wspólnego przedsięwzięcia zostanie wydane świąteczne wydanie płyty CD z piosenkami ze spektaklu „Ania z Zielonego Wzgórza”. Płytę będzie można kupić 23 grudnia z numerem „Dziennika Polskiego”. Cały dochód ze sprzedaży zostanie przeznaczony na rzecz „Domu Małego Dziecka” im. Jana Brzechwy w Krakowie.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski