To tata zaraził sportem syna. Jak? - Przed laty uprawiałem tenis ziemny i szło mi - jak na amatora - całkiem nieźle, ale kiedy po raz pierwszy zasmakowałem gry w badmintona nie miałem wątpliwości. Zrezygnowałem z tenisa - mówi Bogdan Matoga. - Badminton to zupełnie inna dyscyplina, niż tenis. Mniejsze przeciążenia, inny wysiłek. Dla mnie, człowieka już 52-letniego, ale wciąż chcącego być aktywnym fizycznie, badminton to wymarzona dyscyplina sportu - przekonuje.
Kiedy Bogdan Matoga jako zawodnik nie istniejącej już dzisiaj, II-ligowej drużyny badmintonowej LKS Lipka Myślenice rozgrywał swoje mecze, Tomek miał dwa lata. W szkole podstawowej interesowała go głównie piłka nożna. Po raz pierwszy rakietkę wziął do ręki, mając osiem lat. Stało się to za sprawą, o dziwo, nie taty, ale wujka, Macieja Kozieła, zagorzałego zwolennika badmintona, do dzisiaj znakomitego zawodnika. - Kiedy kończyłem naukę w gimnazjum, wiedziałem już, że badminton to dyscyplina sportu, którą chcę uprawiać i w której chciałbym odnosić sukcesy - mówi Tomek.
Pomysł na rodzinny debel zrodził się niedawno. Dwa, może trzy lata temu. Tata i syn pomyśleli, że przecież mieszanka rutyny i doświadczenia z młodością może przynieść dobre efekty. Nie mylili się. Ale sukcesy odnoszone na sportowych arenach to jedno, zaś aspekty pozasportowe to drugie. - Trenujemy wspólnie trzy razy w tygodniu po dwie godziny - mówi tata Bogdan. - To wspólnie spędzony czas ojca z synem. W dzisiejszych czasach, kiedy praca z konieczności staje się priorytetem nie zawsze rodzice mają czas na to, aby spędzać wolne chwile z dziećmi. Dlatego badminton stał się w naszym przypadku szansą na to, aby częściej być ze sobą.
Badminton to nie tylko treningi i mecze. Bogdan i Tomek Matogowie często siadają przed ekranem telewizora lub monitora i oglądają mecze najlepszych. Potem analizują poszczególne zagrania, dyskutują, omawiają. To kolejne wspólne chwile spędzane przez ojca i syna. - Oczywiście podczas treningów czy nawet samych meczów dochodzi pomiędzy nami do "gorących" momentów, czasem krzyczę na Tomka, kiedy jestem niezadowolony z jego gry czy kiedy według mnie popełnia błędy, ale to normalne - twierdzi Bogdan Matoga. - W ekstremalnych sytuacjach, zmieniającej się dynamicznie rzeczywistości takie zachowania są nie uniknione.
Tata chwali jednak syna. - Jest szybki, ambitny, waleczny i chociaż nie zawsze zachowuje zimną krew, która bardzo się w badmintonie przydaje, muszę przyznać, że czyni postępy. Syn nie pozostaje dłużny. - Tylko ja wiem jak bardzo przydaje się na korcie doświadczenie taty.
Bogdan i Tomasz Matogowie nie mają sobie równych w deblu w kategorii open. Wygrywają turniej za turniejem. Między innymi brylują w Grand Prix TKKF Uklejna Myślenice, zawodach rozgrywanych w hali sportowej w Stróży, w których jednorazowo uczestniczy nawet 60 graczy z Myślenic, Krakowa, a nawet odleglejszych stron kraju.
Ostatnio Bogdan i Tomek przekonali do badmintona ... żonę i mamę. - Dawniej żona nie interesowała się naszymi badmintonowymi działaniami, dzisiaj sama bierze do rąk rakietkę i próbuje swoich sił na korcie. Kto wie czy to nie jest nasz największy sukces w karierze? - mówi pan Bogdan.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?