Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jej siostra „nie żyła” 74 lata. Któregoś dnia zadzwoniła

Malwina Gadawa
Krystyna Kowalska rozstała się z siostrą w wieku 9 lat. Do tej pory miała tylko jedno jej zdjęcie
Krystyna Kowalska rozstała się z siostrą w wieku 9 lat. Do tej pory miała tylko jedno jej zdjęcie Fot. Paweł Relikowski
Ludzie. Rok 1941, święto Matki Bożej Gromnicznej, za oknem śnieg i mróz. Krystyna Kowalska miała wtedy 9 lat i ostatni raz widziała swoją siostrę Irenę. Do niedawna żyła w przekonaniu, że siostra zmarła. Wszystko zmienił jeden telefon...

Była przekonana, że jej siostra nie żyje. Ostatni raz widziała ją w 1941 roku. Potem zapadła głucha cisza. Tę noc pamięta bardzo dobrze: - To było w lutym, mróz niemiłosierny. Do naszego domu w Stanisławowie wkroczyło niemieckie wojsko. Żołnierze zabrali ze sobą 14-letnią wówczas Irenę. Mnie nie chcieli, chyba byłam za mała - wspomina mieszkanka Wrocławia Krystyna Kowalska. - Pukali też do innych domów, ale zabierali tylko polskie dziewczyny.

Scenariusz w każdym przypadku był takim sam: rodzina próbowała rozmawiać z Niemcami, ale bez skutku. Potem były już tylko rozpacz i łzy. - Rodzina nie mogła nic zrobić. Patrzyli, jak zabierają im córkę i siostrę. Irena trafiła na przymuso- we roboty do III Rzeszy - opowiada wrocławianka. Choć od tamtej chwili minęły już 74 lata, to emocje nie opadły, opowiadając o tamtej nocy, ciągle płacze.

Modliła się za siostrę

Pani Krystyna myślała, że jej siostra zginęła. Co prawda Irena napisała kilka listów do domu, a raz wysłała nawet swoje zdjęcie, jednak później kontakt się urwał.

- My wyjechaliśmy ze Stanisławowa i zamieszkaliśmy ostatecznie we Wrocławiu. Polski Czerwony Krzyż na początku informował, że nie wie, co się dzieje z Ireną. Dopiero w 1992 roku otrzymaliśmy oficjalną wiadomość od PCK, że ona nie żyje - mówi pani Krystyna. Modliła się za siostrę, co roku dawała na wypominki za nią we Wszystkich Świętych.

- Co innego mogłam zrobić? Nic, tylko się modlić za jej duszę. Byłam przekonana, że kiedyś się odnajdziemy, ale już nie na tym świecie... - moja rozmówczyni nie miała pojęcia, jak bardzo się myli. Przekonała się o tym dopiero niedawno.

Telefon, który zmienia życie

Wrocławianka odzyskała siostrę po 74 latach. Irena Paynter mieszka w Stanach Zjednoczonych, w stanie Wirginia. Tak naprawdę krewnych odnalazł jej syn. Próbował już kilka lat wcześniej, ale wtedy jego działania nie przyniosły skutku. Udało się dopiero za trzecim razem. Szukał rodziny po nazwisku rodowym. Pomógł mu konsulat i wreszcie się udało: trafił na brata obu pań, Romana. To właśnie brat poinformował w listopadzie ubiegłego roku panią Krystynę, że ich siostra żyje.

- Zadzwonił i mówi, że lepiej, abym usiadła. Pomyślałam: „Boże, coś złego się stało, na pewno ktoś umarł!”. Nie chciałam tego słyszeć - wspomina Krystyna Kowalska. Kiedy brat jej powiedział, że ich siostra żyje, ma się całkiem nieźle i mieszka w Stanach Zjednoczonych, nie mogła w to uwierzyć. - Nie chciałam go słuchać - wspomina. Uznała, że to, co mówi, jest po prostu nierealne. On jednak zapewniał, że sama się o tym przekona, kiedy ich rodzinna zguba wieczorem z nią porozmawia.

Na ekranie komputera zobaczyła starszą kobietę, ale nadal nie wierzyła, że to jej zaginiona siostra. - Pomyślałam, że pokażę jej zdjęcie, które otrzymaliśmy od Ireny i dopiero uwierzę, jak je rozpozna - mówi. Siostra pani Krystyny natychmiast rozpoznała siebie na fotografii. - Krzyknęłam wtedy do niej: „Irena, to naprawdę ty!”. Reszta to był jeden, wielki ryk, trudno to nazwać rozmową. Chyba obie nie mogłyśmy uwierzyć w to, co się dzieje - mówi pani Krystyna i dodaje, że ciągle jeszcze nie może dojść do siebie.

Od tamtego momentu siostry rozmawiają ze sobą regularnie przez telefon komórkowy albo przez komunikator skype.

Kilka tygodni temu rodzina Kowalskich gościła we Wrocławiu syna pani Ireny. Przyjechał do Polski w imieniu swojej mamy. Najpierw odwiedził brata mamy, potem był we Wrocławiu. - Siostra wkrótce skończy 90 lat, więc nie odważy się wybrać w tak długą podróż. Siostrzeńcowi bardzo się tu podobało. Potem opowiedział o wszystkim Irenie. Mamy nadzieję, że jeszcze nas kiedyś odwiedzi - cieszy się wrocławianka.

Ratuje ją przystojny żołnierz

Historia Ireny Paynter może posłużyć za scenariusz niezwykłego filmu. Na razie jej życiorys spisała córka i wydrukowała dla potomnych. Książeczkę, którą otrzymała ze Stanów Zjednoczonych, pani Krystyna traktuje z nabożną czcią.

- Mama ją wszystkim pokazuje i opowiada od początku całą historię - mówi zięć pani Krystyny.

My też wysłuchaliśmy tej niezwykłej opowieści z wypiekami na twarzy. Pani Irena urodziła się 3 grudnia 1927 r. Kiedy była mała, zmarł jej ojciec. Matka nie była w stanie opiekować się nią, więc umieściła dziewczynkę w katolickim sierocińcu - opiekowały się nią zakonnice. Kiedy miała 7 lat, jej mama ponownie wyszła za mąż i zabrała Irenę do domu.

Jak zapamiętała noc, kiedy Niemcy ją zabrali? Przyszli w środku nocy uzbrojeni w karabiny maszynowe. Wyszła z domu w tym, w czym była ubrana. Mama wsadziła jej do kieszeni płaszcza kilka zdjęć. W wagonie, do którego ją zaprowadzili, czekały setki innych, polskich dzieci. Wszyscy byli przerażeni. Pani Irena nie rozumiała, co się dzieje. Jak wspomina, uratowało ją to, że urodą nie przypominała żydowskich dziewcząt. One były natychmiast mordowane przez hitlerowców - czytamy we wspomnieniach Polki mieszkającej w Ameryce.

Irena została przewieziona do niemieckiego obozu pracy. Była źle traktowana, podobnie, jak inni Polacy: strażnicy bili ją, raz straciła nawet przytomność. Czuła się bardzo samotna. Doskonale pamięta chwilę, w której się dowiedziała, że II wojna światowa się skończyła. Pracowała wtedy na farmie, a szczęśliwą wiadomość ogłosili amerykańscy żołnierze. Pomyślała, że będzie w końcu wolna... Szybko jednak uświadomiła sobie, że nie ma dokąd pójść. Już od dawna na jej listy nikt z rodzinnego domu nie odpisywał. Irena nie wiedziała, że rodzina nie mieszka już w Stanisławowie, więc jej listów po prostu nie dostaje.

Nie miała domu, ani pieniędzy. Ratunkiem okazała się wiadomość, że szukają pracownika do pralni. Młoda Polka postanowiła zarobić pieniądze. W międzyczasie zdecydowała, że jak odłoży większą kwotę, to wyjedzie do Kanady i tam rozpocznie nowe życie. Szybko jednak zmieniła tę decyzję - pralnię, w której pracowała, odwiedzali amerykańscy żołnierze. Wpadła w oko jednemu z nich. Przychodził częściej, niż to konieczne tylko po to, by się z nią zobaczyć. Chciał porozmawiać, ale przecież Irena nie znała języka angielskiego, a on polskiego...

To jednak nie powstrzymało amerykańskiego przystojniaka. Poprosił młodszego kolegę, który służył w polskiej armii, o rozmowę z Ireną. Zaprosił ją na randkę. Wahała się, więc zasięgnęła opinii starszych koleżanek. Dziewczyny doradziły, że powinna się zgodzić. I tak żołnierzowi udało się osiągnąć cel - oświadczył się Irenie. Ślub wzięli 3 stycznia 1946 roku w kaplicy św. Józefa w niemieckim Schwäbisch. Jej suknia ślubna została wykonana ze spadochronu, a mąż Ireny zapłacił za niego paczkami papierosów. Już jako małżeństwo wyruszyli do Stanów Zjednoczonych.

Tam urodziła trójkę dzieci, doczekała się 8 wnuków i aż 17 prawnucząt. Skończyła szkołę, nauczyła się języka angielskiego i zrobiła prawo jazdy.

Jest niesamowitą kobietą, która nauczyła swoje dzieci, jak ciężko pracować i zawsze być wdzięcznym za to, co się ma - napisała córka pani Ireny w książce, którą otrzymała Krystyna Kowalska.

W czasie rozmowy wrocławianka ciągle powtarza, że nie może uwierzyć w to, co się wydarzyło. - Żałuję tylko, że dopiero teraz mamy ze sobą kontakt. Gdyby to było 10 lat wcześniej, to pewnie zobaczyłabym się z siostrą. Teraz już jest za późno. Już jej nie uściskam. Mieszka zdecydowanie za daleko. Dobrze, że chociaż mogę ją usłyszeć - mówi ocierając łzy Krystyna Kowalska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski