Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Gwiżdż o niekompetencji bujającej się w hamaku władzy, czyli konkurentach do fotelu prezydenta

Janusz Bobrek
Janusz Bobrek
Jerzy Gwiżdż to polityczny i samorządowy „wyjadacz”. Za sobą ma m.in. dwie kadencje w sejmie. Przygotowywał też kampanię wyborczą Lecha Wałęsy w 1995 roku
Jerzy Gwiżdż to polityczny i samorządowy „wyjadacz”. Za sobą ma m.in. dwie kadencje w sejmie. Przygotowywał też kampanię wyborczą Lecha Wałęsy w 1995 roku Janusz Bobrek
Jerzy Gwiżdż, trzykrotny wiceprezydent i prezydent Nowego Sącza, jako ostatni ogłosił się kandydatem na prezydenta miasta.

Jak pan zareagował na decyzję prezydenta Ryszarda Nowaka, że nie będzie ubiegał się o kolejną kadencję?
Przewidziałem, co się stanie w PiS-e, że będzie awantura i problemy. Nie jestem członkiem PiS-u, bo z przynależności do partii wyleczyłem się już dawno, kiedy na początku przemian ustrojowych człowiek kładł się spać w jednej partii, a budził się w innej. Zawsze jednak byłem po tej samej stronie politycznej. To był błąd tych, którzy namówili prezydenta Nowaka, żeby nie startował, bo miasto jest w okresie intensywnych inwestycji i przygotowanych projektów do realizacji, więc trzeba byłoby je zakończyć. Ktoś pewnie doradził, albo sam Ryszard Nowak uznał, że czas jego prezydentury kończy się na tej kadencji. Przyjąłem to do wiadomości.

To wpłynęło na pana decyzję o starcie w wyborach?
Ostateczną decyzję o starcie w wyborach podjąłem, kiedy zobaczyłem listę kandydatów na prezydenta miasta.

Zwietrzył pan wtedy swoją szansę czy poczuł się odpowiedzialny za losy miasta?

Po prostu dbam o to, żeby to miasto się rozwijało, a wiem jakie są zagrożenia płynące, wtedy jeśli ktoś jest nieprzygotowany do pełnienia funkcji albo wybiera się do ratusza w celu niekoniecznie związanym z interesem wspólnoty miejskiej. Zareagowałem startując.

Podkreśla pan niekompetencję konkurentów. Tylko dwóch ma doświadczenie w zarządzaniu miastem, czyli pan i Zegzda, jeden teoretyczne, mowa o Głucu, a dla reszty jest to spore wyzwanie...
To sytuacja, o której słusznie ktoś powiedział, że najgorsze, co może spotkać społeczeństwo to niekompetencja bujająca się w hamaku władzy. Niekoniecznie chcieć, nawet bardzo i za wszelką cenę, oznacza móc.

Za nami kilka sondaży prezydenckich, w tym jeden „Gazety Krakowskiej”, w którym uzyskał pan 9-procentowe poparcie. Jak pan do nich podchodzi?
Jedne rankingi wygrywałem, inne przegrywałem. Wartość takich sondaży jest w zasadzie żadna. Prowadziłem największą w Polsce kampanię wyborczą w 1995 roku i wiem jak się robi sondaże przed wyborami. Te, które będą przeprowadzane na tydzień przed wyborami przez najbardziej opiniotwórcze pracownie, mogą dopiero pokazać zbliżony wynik wyborów. Te, które pojawiają się teraz, to przecież zabawa.

Ale na przykład Iwona Mularczyk, która w sondażach osiąga niższy wynik niż poparcie Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych, nie powinna się też tym przejmować?
Iwona Mularczyk ma to szczęście, że startuje z PiS, które w skali kraju i w Nowym Sączu cieszy się sporym poparciem. Bez względu na to, kto by wystartował spod tego szyldu, to będzie miał bonus. Ale nawet z poparciem swojego męża, posła Arkadiusza Mularczyka, który w tej kampanii pełni rolę jej asystenta, nie sądzę żeby wygrała wybory.

Ale trzeba jeszcze trochę głosów do tego bonusu dołożyć, żeby przejść do drugiej tury...

Moi konkurenci muszą się najpierw dobrze uczyć miasta. Na przykład pani Mularczyk 1 października, bawiąc się z pieskiem, pisze na facebooku, że jak zostanie prezydentem, to wybuduje w Nowym Sączu schronisko. To ja musiałem ją doinformować, że 20 sierpnia podpisałem umowę na budowę schroniska, które ma być oddane do użytku 20 grudnia bieżącego roku. Przynajmniej jeden punkt ze swojego programu może skreślić dzięki mnie.

W trakcie kampanii wywołał pan problem Miasteczka Multimedialnego: jego powstania, dotacji i plajty.

Nie w kampanii, a z końcem 2017 roku! To jest zaraz po powzięciu wiadomości o plajcie Miasteczka Multimedialnego, poinformowałem panią minister nadzorującą Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości. Przypominam, że PARP dała 100 mln zł dotacji dla, co podkreślam, prywatnych inwestorów. Okazało się, że wartość realna Miasteczka po wycenie osiąga ledwo połowę tej kwoty. Gdzie więc reszta naszych pieniędzy? Nad wydatkowaniem tych 100 mln zł publicznych środków miał czuwać zarząd i nadzorująca zarząd rada nadzorcza, w której znaczącą rolę odgrywał Ludomir Handzel reprezentujący prywatnego inwestora. Ciekawe, dlaczego inni kandydaci w tej sprawie milczą?

Czekał pan z tym tematem do wyborów?
Już mówiłem, zareagowałem 10 miesięcy temu, zaraz po powzięciu przeze mnie wiadomości o bankructwie Miasteczka. Pan Hadzel twierdzi, że też reagował, ale przestraszyli go oficerowie ABW, bo powiedzieli „za duży temat panie Handzel, niech się pan uspokoi”. Moją intencją nie było wywoływanie wilka z lasu, ale pan Handzel zadziałał według zasady: uderz w stół, a nożyce się odezwą. Wystąpiłem w tej sprawie dlatego, żeby obiekt Miasteczka, za który wszyscy zapłaciliśmy ze swoich podatków, nie niszczał, a jedynymi jego lokatorami były tylko szczury. Prezydent Nowak powiedział, że miasto przejmie ten obiekt, a ja dodaję, że tam powinien być zakład opiekuńczo-leczniczy z oddziałami rehabilitacyjnymi i dzienny dom pobytu dla niepełnosprawnych. Z tą propozycją wystąpiłem do ministra zdrowia.

Spytam o drugą turę wyborów. Wyobraża sobie pan, że się może w niej nie znaleźć?
Startuję, żeby wygrać, nie dla siebie, a dla sądeczan i dla miasta.

A jeśli wytypowałbym turę: Mularczyk kontra Handzel, to co by mi pan powiedział?

Tak źle pan życzy miastu? Przecież widać u nich: minimum konkretów i maksimum frazeologii, populizmu i tupetu. Czy to ma być przepustką do ratusza, a może chce pan oglądać więcej bilboardów? A propos bilboardów. Odwiedził mnie kolega z Warszawy i zapytał: czy u was jest jakiś małpi cyrk z bilboardami, bo jest ich tak dużo, a jeden z kandydatów wisi na lotnisku w Łososinie (Ludomir Handzel - przyp. red.). Rzeczywiście to zastanawiające, bo koszt za wywieszenie jednego bilboardu na miesiąc wynosi nawet 1000 zł. Proszę zważyć, kto i ile ich ma. A ja wiem, chociaż nigdy z tego nie korzystałem, że w polityce, dla niektórych działających bez skrupułów, nie ma nic za darmo. Muszą spłacić swój dług.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jerzy Gwiżdż o niekompetencji bujającej się w hamaku władzy, czyli konkurentach do fotelu prezydenta - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski