Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Janowicz cieszył się jak dziecko, bo przerwał fatalną passę

Hubert Zdankiewicz
Paryż. Zmienne szczęście Polaków pierwszego dnia French Open. Radwańska i Janowicz awansowali do drugiej rundy, odpadli Przysiężny i Piter.

– Fajnie było w końcu wygrać i wrócić do gry. Zły czas minął – mówił Jerzy Janowicz, któremu w końcu udało się przerwać fatalną serię dziewięciu kolejnych porażek (poprzedni mecz wygrał w połowie lutego). Szczerze mówiąc można się było tego spodziewać, jeśli się pamięta, że jego rywalem był 98. na świecie, 33-letni Victor Estrella Burgos z Dominikany. Jak ważne było jednak to zwycięstwo dla naszego tenisisty, można było zobaczyć po ostatniej piłce, gdy cieszył się, jakby właśnie awansował do finału.

Wygrał pewnie, choć nie bez straconego seta – 6:1, 6:4, 6:7 (6-8), 6:4. Poważniejszym testem jego aktualnej formy będzie jednak dopiero druga runda, w której zmierzy się z Jarkko Niemi­nenem. 32-letni Fin (60. ATP) to nie Nadal, ani nawet Almagro, ale na ziemi potrafi być groźny. W niedzielę pokonał w pięciu setach Michała Przysiężnego 6:7 (7-9) 6:4 6:7 (3-6) 6:3 6:4.

– Masz pomysł, jak wygrać z taką maszyną do przebijania – zapytał Janowicza jeden z polskich dziennikarzy. – Maszyna, nie maszyna – ja bym go jednak nazwał człowiekiem – odparował z poważną miną łodzianin. – Dobrze znam Jarkko i wiem, czego się po nim spodziewać. Nie będzie fajerwerków, ale to bardzo solidny zawodnik. Jak z nim wygrać? Muszę po prostu zagrać swoje – dodał.

Zadowolony, mimo porażki, był również Przysiężny. Nie tylko dlatego, że dzięki premii za pierwszą rundę przekroczył magiczną granicę miliona zarobionych na korcie dolarów.

– Ostatnio zbyt dużo nie trenowałem, bo miałem skręconą kostkę. Paryż do ostatniej chwili stał u mnie pod znakiem zapytania. W tych okolicznościach trudno być na siebie złym. Wytrzymałem pięć setów, walczyłem do końca – tłumaczył.

Do drugiej rundy nie udało się awansować również debiutującej w Roland Garros Katarzynie Piter, która uległa 3:6, 1:6 Niemce o polskich korzeniach Ange­lique Kerber.

– Co ja tu robię, w Krakowie 30 stopni, a tutaj zimno i co chwilę pada – rzuciła Agnieszka Rad­wańska po swoim pierwszym meczu w tegorocznym Roland Garros. Z uśmiechem, bo kapryśna – póki co – pogoda w Paryżu nie pokrzyżowała jej planów. 62 minuty – tyle potrzebowała, by awansować do drugiej rundy.

Bez historii przebiegł w ogóle cały początek turnieju. W sobotnim wydaniu dziennika „L’Equipe” tematem dnia był finał Heineken Cup w rugby, Saracens – Toulon. Temu właśnie wydarzeniu poświęcono pierwszych pięć stron gazety. Tenis znalazł się dopiero na ósmej. Trochę lepiej było w niedzielę, ale głównym newsem na pierwszej stronie był tym razem finał piłkarskiej Ligi Mistrzów. Być może dlatego, że wśród faworytów French Open próżno szukać Francuzów.

W zgodnej opinii fachowców tylko jakiś kataklizm mógłby przeszkodzić Amerykance Sere­nie Williams w obronie tytułu. W rywalizacji mężczyzn wszystko powinno rozstrzygnąć się pomiędzy Rafaelem Nadalem a Novakiem Djokoviciem. Z małym wskazaniem na Serba, który pokonał Hiszpana w finale poprzedzającego Roland Garros turnieju w Rzymie.

W meczu Radwańskiej tylko na początku było trochę nerwowo. Z trybun – co wychwyciły kamery transmitującego turniej Eurosportu – oprócz trenera Tomasza Wiktorowskie­go oklaskiwały ją również mama i siostra Urszula, która zagra swój pierwszy mecz dopiero jutro. Jej rywalką będzie Słowaczka Magdalena Rybarikova. Z Polaków dzisiaj zobaczymy na korcie tylko Łukasza Kubota, który zmierzy się z Łotyszem Ernestem Gulbisem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski