Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Jasiówka strzelał bramki przez ponad 50 lat

Jerzy Filipiuk
Dla Jerzego Jasiówki Garbarnia Kraków jest - obok ukochanej rodziny - największą miłością życia
Dla Jerzego Jasiówki Garbarnia Kraków jest - obok ukochanej rodziny - największą miłością życia Fot. Wojciech Matusik
Sylwetka. 80-letni dziś JERZY JASIÓWKA prowadził Garbarnię Kraków do zwycięstw na boisku, a od prawie dekady kieruje nią jako prezes

Uchodził za łowcę goli, pokonywał bramkarzy reprezentacji, grał aż do siedemdziesiątki. Przez wiele lat reprezentował barwy Garbarni i Juvenii, występował w reprezentacji Krakowa. Był członkiem zarządu, wiceprezesem, p.o. prezesa, a teraz jest prezesem Garbarni. Pracował w wielkich przedsiębiorstwach i jako... barman. Już dawno zyskał status żyjącej legendy ludwinowskiego klubu, choć kiedyś chciał... podpalić jego stadion. 28 grudnia skończył 80 lat.

Bardzo późny debiut

Urodził się w 1936 roku w Krakowie. Za piłką uganiał się na dużym placu na Krzemionkach. Kibicował Wiśle, jego idolem był Mieczysław Gracz, ale wyjazd na Błonia byłby dla niego daleką wyprawą, był więc skazany na Garbarnię, która królowała na Ludwinowie. Razem z kolegami założył drużynę pod nazwą Łagiewnicka (mieszkał przy tej ulicy - dziś Zamojskiego). W 1954 roku wygrali wysoko z rezerwami Garbarni. Strzelił parę goli i z kilkoma kolegami trafił do klubu „Brązowych”.

W latach 1954-1957 występował w rezerwach Garbarni. W 1956 roku jako wyróżniający się zawodnik rezerw pojechał z pierwszą drużyną na obóz do Spały. Strzelał bramki we wszystkich trzech meczach.

- Sądziłem więc, że będę mógł grać w pierwszej lidze. Niestety, potem jako student Politechniki Krakowskiej musiałem jechać do Przemyśla na miesięczny poligon wojskowy i nie załapałem się do pierwszej drużyny - mówi.

Jego marzenie ziściło się dopiero rok później (zadebiutował w II lidze w meczu na stadionie Wawelu - 1:1). Czy mógł wtedy przypuszczać, że choć trafił do klubu dopiero jako 18-latek, będzie zawodnikiem „Brązowych” przez półtorej dekady, rozegra, jak policzył, 298 meczów w II i 44 w III lidze oraz strzeli w nich odpowiednio 89 i 42 bramki? Długo grał jako lewy łącznik, od 1966 roku często jako pomocnik.

Z pomocą ojca

- Garbarnia wyróżniała się tym, że w 80 procentach była oparta na wychowankach. Tworzyliśmy zgraną paczkę nie tylko na boisku, ale i poza nim. Choć były wyjątki, jak Zbigniew Feluś czy Zdzisław Bieniek, którzy chodzili swoimi ścieżkami. Podczas jednego z obozów trener Artur Walter uczył nas także... śpiewać. Rej wodził właśnie Feluś, a potem Jerzy Odsterczyl i Robert Gadocha, którzy potrafili także grać na gitarze i __pianinie - wspomina Jasiówka.

„Brązowi” dobrze sobie radzili na boisku, prezentując typowo krakowski futbol, oparty głównie na świetnej technice. Ich występy cieszyły się dużym zainteresowaniem, kibice nie szczędzili im braw. Byli ulubieńcami Ludwinowa, choć trenowali w trudnych warunkach.

- Na nasze mecze przychodziło ponad osiem tysięcy kibiców. A my mieliśmy do dyspozycji tylko jeden budynek klubowy, jeden natrysk, jedną ubikację. Były problemy z wypłatami, sprzętem. Ja buty kupiłem sobie w Czechach. Wiosną w pierwszych meczach, po zimowej aurze, boisko bywało w opłakanym stanie, co mocno utrudniało grę. Po każdych wyborach zmieniał się zarząd. Była walka między działaczami o wpływy w klubie. Część piłkarzy popierała jednego działacza, część drugiego. Zarząd liczył wiele osób, a udzielało się tylko kilka. Nie czuliśmy jego wsparcia. Nie pomagał nam w załatwieniu pracy, mieszkania. Opiekę medyczną mieliśmy w __szpitalu wojskowym, bo mój tata był tam kwatermistrzem - opowiada Jasiówka.

Telewizor za awans

Za swój najlepszy rok w karierze uważa 1959, choć Garbarnia grała wtedy w III lidze (a trzy lata wcześniej w I lidze, odpowiedniku dzisiejszej ekstraklasy).

Tego roku „Brązowi” zanotowali imponującą serię 46 spotkań bez porażki. Wygrali rozgrywki III ligi i eliminacje do II ligi, a w towarzyskich meczach nie dali się pokonać trzem I-ligowcom (z Cracovią 1:1, z Wisłą 2:2 i z wicemistrzem Polski Polonią Bytom 4:0).

Jasiówka był królem snajperów III ligi (35 bramek) i walnie przyczynił się do awansu, strzelając w eliminacjach do II ligi trzy gole Unii Lublin (5:1 u siebie) i dwa Skrze Częstochowa (1:1 w Krakowie i 2:0). W nagrodę za awans on i jego koledzy otrzymali od federacji Włókniarz telewizor marki Turkus.

Występował także w reprezentacji Krakowa, która przegrała po dogrywce z Warszawą 1:2 oraz wygrała z Sofią 4:0 i - m.in. dzięki jego dwóm trafieniom - rozgromiła Wiedeń 9:1. Dwa gole strzelił też reprezentacji Polski juniorów (6:0).

- Po meczu z Wiedniem trener naszej drużyny narodowej, Francuz Jean Prouffpowiedział, że najlepszym napastnikiem byłem ja i będzie chciał mnie sprawdzić w drugiej reprezentacji w meczu z Rumunią, ale do __tego nie doszło - wspomina.

Postrach bramkarzy

Rozegrał wiele świetnych meczów, strzelając gole nawet reprezentacyjnym bramkarzom. Ryszarda Wyrobka (Ruch Chorzów) pokonał w 1961 roku w towarzyskim spotkaniu z wiceliderem I ligi (1:0). Konrada Kornka (Odra Opole) zaskoczył w II-ligowym starciu w 1966 roku (1:0), a Janowi Gomoli nie dał szans w meczu 1/16 finału Pucharu Polski, w którym „Brązowi” pokonali Górnika Zabrze (3:2) też w 1966 roku. Jasiówka odpowiedział - po akcji Czesława Paciorka i Andrzeja Kucharczyka - na gol Włodzimierza Lubańskiego. -_ Ubiegłem Stanisława Oślizłę i z 4-5 metrów trafiłem do siatki -_mówi. Mistrzowie Polski byli chwilami bezradni wobec świetnej gry garbarzy.

Choć Jasiówka nie imponował wzrostem, sporo goli zdobywał głową. W meczu z Kablem celnie główkował już w 1 minucie po centrze Kucharczyka. Umiał też „zarabiać” rzuty karne. Ale zaprzecza, że wymuszał je, symulując niedozwolone zagrania rywali. - Ponieważ byłem szybki i sprawny, wyczuwałem, gdzie piłka znajdzie się w __polu karnym, często byłem faulowany - przekonuje.

W 1960 roku II-ligowym meczu z Piastem w Gliwicach (1:2) uzyskał bramkę z rzutu karnego egzekwowanego na raty.

- Garbarnia była drugą - po Polonii Bytom - drużyną w Polsce, która w ten sposób wykonała jedenastkę. Jerzy Bomba podał mi piłkę, a ja z nią wjechałem do bramki. Sędziowie nie wiedzieli, co zrobić, a kibice zaniemówili. Arbiter po konsultacji z liniowymi wskazał na środek boiska. Kiedyś powtórzyłem to, a piłkę znowu zagrał mi Bomba. Z _kolei, gdy Józef Browarski za daleko mi ją podał, uprzedził mnie bramkarz. I z tego powodu zrezygnowałem z wykonywania karnych w ten sposób - _zdradza.

Podpalić stadion!

Jako garbarz przeżył wiele miłych chwil. Nie brakowało jednak ogromnych rozczarowań.

Nie dane mu było awansować do I ligi. Taką szansę miała Garbarnia w 1961 roku, ale przeszkodził temu... Wydział Gier i Dyscypliny PZPN, który odebrał jej punkty za wygrane z Arkonią Szczecin i Gwardią Warszawa. Powodem były występy w tych meczach Browarskiego, którego sędzia usunął z boiska w towarzyskim spotkaniu w NRD z ekipą Vortschritt (nie powiadomił jednak o tym kapitana zespołu Zdzisława Bieńka).

- Byliśmy załamani. W Poznaniu przegraliśmy z __Olimpią 1:5. Potem doznaliśmy kolejnych porażek. Nie awansowaliśmy (Garbarnia z drugiego miejsca spadła na dziesiąte - przyp.). Do I ligi musiały wejść dwa zespoły z __pionu gwardyjskiego. Takie były czasy - mówi Jasiówka.

W 1972 przeżył jeszcze większe rozczarowanie. Władze miasta postanowiły, że legendarny stadion III-ligowej wtedy Garbarni zostanie zburzony, a w jego miejscu powstanie nowoczesny hotel (Forum), bo Amerykanom spodobał się widok z prawej strony Wisły na Wawel.

- Próbowaliśmy interweniować u pierwszego sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR Józefa Klasy, ale ponoć ciągle był zajęty. Poszliśmy całą drużyną. Dwa razy z budynku na Planty wyprowadzała nas milicja. Nie ustępowaliśmy. W końcu dopadliśmy towarzysza Klasę na schodach. Zaprosił nas do gabinetu. Stwierdził, że nic się nie da zrobić w naszej sprawie, ale zapewniał, że Garbarnia będzie miała inny, piękny stadion. Potem spotkaliśmy się w budynku klubowym. Wpadliśmy na pomysł, żeby... podpalić stadion, skoro mają go zburzyć. Ktoś jednak doniósł o tym milicji. I zjawiła się w klubie. Stadion zburzono, a ja w proteście postanowiłem zakończyć grę w Garbarni. Smutno było mi się z nią żegnać, ale ambicja wzięła górę nad chęcią gry w klubie - wyznaje Jasiówka.

Oldboj i barman

W swym ostatnim meczu na starym stadionie Garbarnia rozgromiła GKS Świętochłowice 5:1 (jedną z bramek strzelił Jasiówka). W ostatnim meczu rundy jesiennej bezdomni już garbarze wygrali w Częstochowie z Rakowem 2:0. W lutym 1972 roku ich stadion przestał istnieć, na szczęście drużyna - już bez swego asa - powróciła do II ligi.

Jasiówka nie zawiesił butów na kołku. W latach 1973-1992 grał w oldbojach Juvenii, z kilkumiesięczną przerwą w 1980 roku na występy w Eagles Chicago.

-_ W Juvenii rozgrywałem w ciągu roku minimum 20 spotkań. Spotykaliśmy się ze śląskimi drużynami, w święta 1 Maja i 22 Lipca graliśmy z ZagłębiemSosnowiec, jeździliśmy do Czechosłowacji, Niemiec, Austrii. Zaproszenie do USA załatwił mi Gadocha. W Chicago grałem w piłkę i __pracowałem jako barman - _zdradza Jasiówka, który amerykańską metropolię odwiedził 4 lata wcześniej z reprezentacją oldbojów Krakowa (zdobył dwie bramki w dwóch meczach).

Przez kolejne 12 lat był oldbojem Garbarni. 5 razy (w latach 1999 i 2002-2005) prowadził ją do tytułu mistrza Krakowa. Policzył, że w ok. 300 meczach tej ekipy strzelił ok. 200 bramek.

Zieloną murawę opuścił dopiero w wieku 70 lat! A gdyby nie kłopoty z kręgosłupem, grałby jeszcze dłużej.

Budowanie i rządzenie

Futbol nie przesłonił mu świata. Na Politechnice Krakowskiej ukończył wydział budownictwa lądowego. Do nauki przykładał ogromną wagę. To właśnie ze względu na studia w 1956 roku nie poleciał z pierwszą drużyną do Chin. Przez ponad 40 lat pracował w różnych przedsiębiorstwach - m.in. Miejskim Zarządzie Dróg i Zieleni, który zmieniał nazwę - jako spec od budowy dróg i mostów. Był zastępcą dyrektora i dyrektorem Rejonu Dróg Miejskich Kraków Krowodrza, a potem - do 2006 roku - prezesem tej spółki.

Jego ojciec Antoni i brat mamy Antoni Zawada byli członkami zarządu Garbarni. On sam po zakończeniu kariery zawodniczej też został działaczem, choć początkowo był tylko kibicem oraz doradcą prezesów Czesława Dąsala i Mariana Kuliga. W 1980 roku został wybrany do zarządu klubu, ale zrezygnował z pracy w nim po 3 latach. Powrócił do niego w 2000 roku. 4 lata później został wiceprezesem Garbarni, a gdy z szefowania klubem zrezygnował Andrzej Bąbaś, od 6 lipca 2007 roku był p.o. prezesa. Od 25 stycznia 2008 roku jest prezesem klubu - jednym z najstarszych w Polsce.

Pod jego rządami w Garbarni wiele zmieniło się na dobre. Dziś dysponuje ona dobrą bazą, wkrótce ma oddać do użytku nowy budynek klubowy, a drużyna walczy o awans do II ligi.

-__ Marzę, aby doczekać stulecia mojego klubu (jubileusz w 2021 roku - przyp.) _i żeby Garbarnia występowała wtedy w __pierwszej lidze - _wyznaje.

W tym roku będzie obchodzić 55. rocznicę ślubu z Haliną, z którą ma syna Tomasza (grał w rezerwach Garbarni) i córkę Dorotę. Cieszy się też wnuczkami Amelią i Magdaleną oraz wnukami Michałem (przez sześć lat występował w ludwinowskim klubie) i Przemysławem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski