Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest deflacja. Nie w podatkach

Grzegorz Skowron
Tydzień w Krakowskiej Polityce. Wprowadzając przez lata podwyżki, przekonywano krakowian, że nie wpłynie to istotnie na ich sytuację. Brak obniżek ma przynieść taki sam efekt.

Od wielu miesięcy mamy do czynienia z ujemną inflacją, czyli deflacją. Za pierwsze półrocze tego roku ceny spadły średnio o 0,9 proc. Tak przynajmniej twierdzi minister finansów, który o tyle obniżył maksymalne stawki podatków lokalnych. To one są podstawą do opracowania projektów uchwał, które określą, ile w przyszłym roku miasto ściągnie od krakowian za ich mieszkania i samochody ciężarowe.

I te projekty są już gotowe. Nie ma w nich dobrych wiadomości dla mieszkańców. Podatki od nieruchomości albo zostaną utrzymane na dotychczasowym poziomie, albo spadną o wartość znacznie mniejszą niż deflacja. A właścicieli środków transportowych czekają spore podwyżki, w przypadku autobusów przekroczą one nawet 30 proc.

Zacznijmy od podatku od nieruchomości. Właściciel 70-metrowego mieszkania w tym roku płaci za nie i udział w gruncie pod blokiem średnio 62 zł, w przyszłym czeka go taki sam podatek. Nie ma podwyżki, ale nie ma tez obniżki.

Prowadzący działalność gospodarczą w budynku o powierzchni 100 metrów kwadratowych, na 3-arowej działce za ten rok winien jest miastu 2553 zł, w przyszłym podatek wyniesie 2533 zł. To o 20 zł mniej, a więc spadek jest blisko deflacji. Ale większość obniżanych stawek maleje co najwyżej i kilka setnych procenta. Słuszne jest więc zdanie z uzasadnienia do projektu uchwały określającej stawki podatku od nieruchomości, że „skutki finansowe dla mieszkańców i przedsiębiorców są minimalne”.

Tego samego nie da się powiedzieć o nowych stawkach za ciężarówki i autobusy, nawet po zaokrągleniu wyliczonych kwot w dół do wielokrotności 12 zł, czym chwalą się urzędnicy. Prezydent nie kryje w projekcie przesłanym miejskim radnym, że drugi rok z rzędu rosną podatki za pojazdy, a do tego na rok 2018 też będzie spora podwyżka.

Dlaczego? Bo taka jest polityka podatkowa Krakowa na lata 2016-2018. Pierwszy z brzegu przykład: dzisiaj za busa, w którym można przewozić do 15 osób, miasto pobiera 1068 zł haraczu. W przyszłym roku zażąda 1464 zł - o 37 proc. więcej. Podatki dla pozostałych busów wzrosną o 24 proc., dla najmniejszych naczep i przyczep (od 7 do 12 ton) przewidziano podwyżkę o 30 proc., a dla najmniejszych samochodów dostawczych (do 5,5 t) stawki wzrosną o 11 proc. Co jeszcze ciekawsze - stawki ulgowe, które zapłacą właściciele najbardziej ekologicznych pojazdów, wzrosną jeszcze bardziej, np. dla małych busów o 53 procent.

Zdaję sobie sprawę, że potrzeby finansowe naszego miasta są tak duże, że żadne stawki dla podatków lokalnych nie byłyby w stanie sprawić, iż miejska kasa wypełniłaby się po brzegi. Ale jeśli przez kilka lat w uzasadnieniach do podwyżek padały stwierdzenia, że ich wpływ na budżety krakowian będzie niewielki, to posłużenie się tym samym w przypadku braku obniżek i po kosmetycznych poprawkach w dół jest co najmniej mało eleganckie.

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski