Fot. Magdalena Uchto
Czuje się Pan już starostą na kolejną kadencję? Kazimierz Czekaj mówił przed tygodniem, że nie ma żadnych wątpliwości.
- Bez przesady. Pewności nie mam żadnej, choć szanse oceniam dobrze. Nawet jeśli nie da się ich zmierzyć matematycznie. Ciężko pracowaliśmy w tej kadencji, ale oceny wystawionej przez wyborców nie jestem w stanie przewidzieć.
- A jak Pan ocenia prawdopodobieństwo powyborczej koalicji Porozumienie Podkrakowskie - Platforma Obywatelska?
- Taka koalicja jest rzeczywiście najbardziej prawdopodobna. Chociaż - żeby była jasność - jestem zwolennikiem szerszego składu koalicjantów. Nie powinno się na początku czteroletniej pracy nowo wybranemu radnemu powiedzieć, jesteś gorszy - będziesz w opozycji. Mówiąc wprost: nie zależy mi na marginalizowaniu kogokolwiek w Radzie Powiatu.
- To kogo Pan jeszcze widzi w przyszłej Radzie Powiatu?
- Na pewno znaczącą siłą będzie Prawo i Sprawiedliwość. Spodziewam się też, że swoje miejsce znajdzie Wspólnota Powiatu Krakowskiego Jana Berezy.
- Jakie są dzisiaj Pańskie relacje z Platformą, bo dotychczas były burzliwe?
- Złożyłem rezygnację z członkostwa. Uczyniłem to w tym tygodniu na spotkaniu koła PO w Zabierzowie. Procedura pewnie się jeszcze nie zakończyła, natomiast ja swoją wolę już wyraziłem.
- Dlaczego taka decyzja i to akurat teraz?
- Bezpośrednią przyczyną jest nazwisko Wojciecha Bosaka - człowieka z przeszłością w LPR - na liście Platformy Obywatelskiej wśród kandydatów do Rady Powiatu (numer 1 na liście Platformy w okręgu Zielonki, Michałowice, Wielka Wieś - red.). Już rok temu, w rozmowie z wami mówiłem o pewnym żalu i goryczy, o rozczarowaniu polityką. Ta ostatnia decyzja przekroczyła dla mnie granicę możliwego kompromisu.
- Poszło naprawdę o jednego człowieka?
- Tak. To przede wszystkim kwestia pryncypiów i zasad. Nie współpracowałem nigdy z Wojciechem Bosakiem. Właściwie prywatnie nawet go lubię. Ale polityczna przeszłość i związana z nią zawodowa aktywność obejmująca tak wiele wysokich, pełnionych z politycznego nadania funkcji jest - w mojej ocenie - nieco dziwna. Próbowałem tłumaczyć kolegom, że jego niedawne przystąpienie do Platformy Obywatelskiej nie jest wystarczającym powodem umieszczenia go na liście. Ale stało się inaczej.
- Pan się dowiedział o tym post factum?
- Nie, o zamiarze wiedziałem wcześniej. Przedstawiłem swój punkt widzenia. I tyle. Nie szukając rozgłosu - mówię o tym, bo mnie zapytaliście - chciałem zaprotestować. W takich sytuacjach nie wolno milczeć.
- Jak mamy to rozumieć? Ma Pan dalej żal do działaczy Platformy?
- Powiedziałem tak rok temu w kontekście zamieszania mnie w sprawę Kraków Business Parku. Od tego czasu wiele się we mnie zmieniło. Wewnętrzne przekonanie, że nie zrobiłem nic złego umocniło mnie. KBP to jest ogromny sukces gminy osiągnięty z moją drobną pomocą. Uznanie przyjdzie po latach. Tak, jak po latach okaże się nicość zarzutów postawionych właścicielom spółki. Podobnie, jak w przypadku Romana Kluski i wielu, wielu innych. Chodzi o coś innego w moim rozczarowaniu. Pamiętam rok 2001, Platforma Obywatelska to znaczyło "uwolnić energię Polaków". A co mamy dzisiaj? Coraz więcej niespójnych, bzdurnych przepisów, kompletny brak zaufania każdego do każdego. Propozycję ustawy antykorupcyjnej i jej skutek, chyba ponad 1 mln składanych oświadczeń majątkowych zamiast obecnych 300 tys. Kto to wszystko sprawdzi, chyba wyciągnie się tylko to, które będzie potrzebne, by w kogoś uderzyć. Mamy też propozycję karania urzędników do wysokości 12 pensji i inne drakońskie restrykcje. A ja mówię: dajcie nam dobre, proste prawo, a nie będzie potrzeba kar. Panie i Panowie Posłowie zacznijcie stosowanie kar od siebie, jeśli Trybunał Konstytucyjny uchyli wam ustawę, oddajcie 12 diet poselskich.
- Czy w ostatnich miesiącach wydarzyło się Pana zdaniem coś takiego, co mogłoby świadczyć o wykorzystaniu tej sprawy w sensie wyborczym?
- Nie.
- A nie ma Pan wrażenia, że składając rezygnację ułatwia Pan zadanie Platformie?
- Niezależnie od tego co się stało, Platforma - spośród wszystkich istniejących partii - i tak jest mi najbliższa. Będę ją wspierał i jej kibicował.
- Te podziały nie zaszkodzą przyszłej, prawdopodobnej koalicji?
- Myślę, że nie. Jestem przekonany, że Kazimierz Czekaj - twierdząc, że jestem pewniakiem na stanowisko starosty - nie brał pod uwagę tego, czy jestem z PO czy nie, ale jakim jestem człowiekiem.
Dlatego ważna uwaga: jeśli mówimy o koalicji, to współpraca Porozumienia z Platformą będzie prawdopodobnie takim "twardym jądrem", jednak może być ona rozszerzona o konkretnych ludzi, którzy wprawdzie mają swoje znaczki partyjne, ale współpracowałem z nimi i wiem, na co ich stać. Przykłady pierwsze z brzegu to Krzysztof Karczewski i Andrzej Furmanik.
Wiecie, dlaczego tak mówię? Bo jestem jeszcze jednym z tych dinozaurów, które twierdzą, że im niższe struktury, tym powinno być mniej partii. Nawet jeśli partie polityczne chciałyby inaczej.
- Jak Pan z dzisiejszej perspektywy ocenia działania związane z tegorocznymi, negatywnymi zjawiskami: najpierw zimą, jakiej dawno nie było, potem powodzią?
- To był niewątpliwie najtrudniejszy rok mojej pracy w samorządzie. Na utrzymanie zimowe dróg wydaliśmy 1,5 mln zł więcej niż planowaliśmy. No i ta powódź w maju z powtarzającymi się aż do początku września gwałtownymi lub długotrwałymi opadami. Straty szacujemy na ponad 30 mln zł. W praktyce jest to kwota równa jednej czwartej dochodów powiatu! Na razie konkretnej pomocy otrzymaliśmy 1,1 mln zł, do końca roku prawdopodobnie będzie to w sumie ponad 3,2 mln zł.
- Przypomnijmy, jakie to były straty.
- Ponad 17 mln zł, jeśli chodzi o infrastrukturę nie związaną z osuwiskami i ok. 16 mln zł na osuwiska. To, co otrzymaliśmy lub mamy obiecane dotyczy na razie tej pierwszej kategorii.
- Mówi Pan o ponad 3 mln zł. Jak te pieniądze zostaną rozdzielone?
- Chcemy za to załatwić dwie kategorie spraw. Przede wszystkim te związane z bezpieczeństwem użytkowników ruchu, ale również takie, których pozostawienie bez remontu przed okresem zimowym powodowałoby dalszą degradację. Zestawienie, które zrobiliśmy wskazuje na grubo ponad 200 uszkodzonych miejsc w drogach.
- Wystarczy na wszystko?
- Nie, oczywiście nie wystarczy. Wykładaliśmy też swoje pieniądze i chcemy załatwić wszystkie niezbędne naprawy. Zmierzamy do tego, aby naprawić relatywnie dużo miejsc, choć na krótkich odcinkach. Bo takie uszkodzenia w rzeczywistości są. Konkretny przykład: Będkówka podmyła kilkunastometrowy kawałek korpusu drogi. Albo trzeba odmulić rowy. Na takie naprawy nie potrzeba ogromnych środków. Oczywiście tym bardziej nie zamierzamy tego robić prowizorycznie.
- A rozmawiał Pan już z Enionem, czy nie istnieje zagrożenie, że słupy pod naporem śniegu mogą znowu łamać się jak zapałki? Podobnie jak ostatniej zimy?
- Z Enionem, mówiąc szczerze, nie rozmawiałem. Oceniłem, że skuteczność tego typu nacisków może okazać się zerowa. Natomiast wykonaliśmy kilka innych działań. Sprawdzaliśmy, jakie są prawne możliwości wyegzekwowania odszkodowań i informacje na ten temat przekazaliśmy najbardziej zainteresowanym mieszkańcom. W porozumieniu z Zarządem Dróg Powiatowych został w znacznej części uporządkowany drzewostan, aby nie stanowił zagrożenia w takich sytuacjach, z jakimi mieliśmy do czynienia w zimie.
Jest jedna istotna sprawa, choć na razie bez jednoznacznego odzewu. Podjęliśmy rozmowy z gminami na temat utworzenia - jak to zostało roboczo nazwane - powiatowego zasobu agregatów prądotwórczych.
Wstępne rozeznanie jest takie, że przy podobnej zimie jak ostatnio, wystarczyłoby ok. 70 agregatów, które można by wykorzystywać w zależności od potrzeb. Dzisiaj do poziomu bezpieczeństwa jest jeszcze daleko.
- Problem w tym, że niektórzy wójtowie niechętnie podchodzą do pomysłu, aby dawać pieniądze na agregaty, które byłyby w zasobach powiatu. Choćby wójt Piaśnik z Jerzmanowic-Przegini.
- Żeby była jasność, to tylko robocza nazwa. My nie chcemy, aby agregaty te były na stanie powiatu. Gminy miałyby je u siebie. Chodzi o stworzenie systemu, dzięki któremu każdy miałby informacje, od kogo można pożyczyć agregat i na jakich warunkach. Powiat zapewniłby temu systemowi logistykę. Zresztą, sam będę starał się zapewnić środki przynajmniej na kilka takich urządzeń, bo proszę nie zapominać, że powiat prowadzi sześć szkół i dziewięć Domów Pomocy Społecznej. Jeśli mamy być samowystarczalni, powinniśmy mieć 15 agregatów o określonej mocy. Na część na pewno zabezpieczymy pieniądze.
Reasumując, na dzisiaj wiemy czego potrzeba, ile to ma kosztować, przedstawiliśmy to gminom i badamy sprawę pozyskania środków zewnętrznych, może z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska lub z rezerwy ministra MSWiA, bo jest taka możliwość. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że gminy muszą teraz dojrzeć do tego pomysłu. Mam nadzieję, że tak się stanie. Lepiej zapobiegać, niż naprawiać.
- Od czego to zależy?
- Może zabrzmi to banalnie, ale od mądrości i autorytetu władz poszczególnych gmin. Wystarczy przekonanie powiatu i trzech lub czterech włodarzy gmin, aby projekt rozpocząć, a inni się przyłączą. W ten sposób zainicjowaliśmy wnioskowanie o fundusze unijne na usuwanie azbestu i efekt jest pozytywny. Gminy zdobyły ok. 1,3 mln zł na ten cel.
- A jeśli nie uda się dojść do porozumienia?
- Niezależnie od wszystkiego - czy my kupimy te agregaty i ile - najważniejsza jest i tak dobra współpraca, czyli działanie systemu powiadamiania i koordynacji. Bo to niewątpliwie ostatnio zawodziło. Wielokrotnie mieliśmy do czynienia ze szkodliwą improwizacją. Zdarzały się przecież sytuacje, że coś zgłaszano do wojewody, a do powiatu już nie. Tego typu niedociągnięcia można poprawić bez żadnych kosztów. A z chaosu informacyjnego wynikają potem błędne decyzje.
Naszym atutem jest niezwykła ofiarność ludzi, wójtów, burmistrzów i ich pracowników, a przede wszystkim armia 4 tys. strażaków z OSP.
- Jak się Panu układa współpraca z wojewodą Kracikiem?
- Coraz lepiej. Uważam, że jego ewolucja na tym stanowisku idzie szybko i w dobrym kierunku. Jakkolwiek to zabrzmi - szybko i pięknie dojrzewa.
- Chciałby Pan, żeby został prezydentem Krakowa?
- Ciągniecie mnie na obszary, na które nie chciałbym wchodzić. Nie będę stawiał żadnych prognoz, choć wiem, że Kracikowi nie będzie łatwo, jest to możliwe.
- Jarosław Gowin miałby większe szanse?
- Medialnie na pewno wypada lepiej. Ma taki dar od Boga.
- Wracając do wojewody, ta współpraca jest lepsza niż z Jerzym Millerem?
- Zdecydowanie.
- Zbliża się koniec roku, jak powiat jest przygotowany do wymogów unijnych, jeśli chodzi o DPS-y?
- Wszystkie obowiązujące standardy unijne mamy spełnione. Wszystkie miejsca w DPS-ach są zajęte. W przyszłym roku na wszystkich obiektach zainstalujemy kolektory słoneczne, aby było zdrowiej i taniej.
Rozmawiali:
Magdalena Uchto
Remigiusz Półtorak
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?