Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest sobie życie

Redakcja
Stella Maria (w chwili urodzenia ważyła 3,770 kg i mierzyła 56 cm), córka Stelli i Marka Koprowskich, przyszła na świat w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie 8 stycznia, przez cięcie cesarskie.

Najbezpieczniej dla dziecka

   - Na początku bardzo chciałam rodzić siłami natury, w domu - opowiadała kilka dni po operacji świeżo upieczona mama. - Potem jednak okazało się, że z uwagi na wadę wzroku i ryzyko uszkodzenia siatkówki podczas porodu naturalnego muszę mieć wykonane cięcie cesarskie. Byłam niepocieszona. Sporo się na ten temat naczytałam i wiedziałam, co mnie czeka: będę znieczulona od pasa w dół, ale zupełnie przytomna, najpierw poczuję coś jakby rozsuwanie się zamka błyskawicznego, a potem ciągnięcie. Bardzo się bałam i byłam trochę oszołomiona lekami. Jednak nie poczułam zupełnie nic. W pewnym momencie - wydawało mi się, że tuż po rozpoczęciu operacji - usłyszałam pierwszy krzyk dziecka. Nie mogłam uwierzyć, że już po wszystkim i że moje maleństwo może aż tak głośno krzyczeć. Chwilę potem pokazano mi córkę...
   - Jeden ze współczesnych położników amerykańskich powiedział, że przejście przez kanał rodny podczas porodu drogami natury jest zarazem najtrudniejszą przeprawą w całym naszym życiu. Nie ulega wątpliwości, że cięcie cesarskie jest najbezpieczniejszym sposobem przyjścia na świat dla dziecka, choć - jako metoda operacyjna - może doprowadzić do powikłań u matki. Jest to jednak operacja o niskim stopniu ryzyka - twierdzą krakowscy ginekolodzy: prof. Antoni Basta, szef Kliniki Ginekologii, Położnictwa i Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, dr n. med. Józef Tomaszczyk, ordynator Oddziału Patologii Ciąży i Intensywnego Nadzoru Położniczego w tej klinice, i dr Marek Sajewicz, asystent w klinice prof. Basty.
   - Dawniej uważano, że doświadczony położnik to ktoś, kto potrafi przeprowadzić poród siłami natury w sposób najbardziej oszczędzający dla dziecka. Natomiast dzisiaj uważa się, że doświadczonym położnikiem jest ten, kto potrafi przewidzieć wszystkie możliwe niebezpieczeństwa, które potencjalnie mogą grozić dziecku podczas porodu drogami natury i wcześniej przeprowadzić poród chirurgiczny - podkreślają specjaliści z krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. - Obowiązuje stare, utarte powiedzenie położnicze: "Jedynym cięciem cesarskim, za które podano mnie do sądu, było to, którego nie wykonałem".

Eskulap czy Cezar?

   Powszechnie uważa się, że nazwa operacji pochodzi od Juliusza Cezara, który tym sposobem przyszedł na świat. Jest to jednak nieprawdopodobne. W tamtych czasach operacyjne urodzenie dziecka zakończyłoby się szczęśliwie tylko dla niego samego. Matka musiałaby umrzeć, a wiadomo, że matka Juliusza Cezara żyła jeszcze długo po urodzeniu syna…
   Natomiast mitologia umiejscawia pierwsze cięcie cesarskie w starożytności. Zgodnie z nią pionierskiej "sectio caesarea post mortem" dokonał bóg płomiennego, uzdrawiającego słońca - Apollo, wydobywając swojego syna Asklepiosa (Eskulapa) z łona nieżyjącej już nimfy Coronis.

Matka na drugim planie

   Cięcie cesarskie rutynowo wykonywano, zgodnie z zaleceniami Talmudu i religii chrześcijańskiej, wyłącznie na zmarłej kobiecie, od 715 r. p.n.e. do 1500 r. n.e.
   Natomiast udokumentowane w sposób historyczny cięcie cesarskie na żywej kobiecie wykonano po raz pierwszy dopiero w 1610 roku w Niemczech. Nowa metoda operacyjna rozpowszechniła się szybko w innych krajach Europy Zachodniej, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii. Jednak w XVIII i XIX wieku w Anglii śmiertelność matek po cięciu cesarskim dochodziła aż do 70 proc., a w innych krajach Europy Środkowej i Północnej - nawet do 95 proc. Przyczyną był niski stopień higieny na salach operacyjnych.
   Decyzję o operacyjnym przyjściu na świat dziecka podejmowano więc początkowo bardzo rzadko - praktycznie jedynym wskazaniem była tzw. niewspółmierność porodowa, polegająca na tym, że kobieta była bardzo wąska w biodrach, a dziecko - duże, więc niemożliwy był poród siłami natury (groził pęknięciem macicy). Dziecko wydobywano z brzucha matki, wykonując uprzednio nacięcie w górnej jego części.

Z postępem medycyny

   Dopiero w latach 80. XIX stulecia nastąpiła zmiana techniki przeprowadzania operacji - nacięcie wykonywano odtąd w dolnej części macicy, zmieniono też sposób szycia. Udoskonalona technika znacznie obniżyła śmiertelność kobiet.
   Na przełomie XIX i XX wieku polscy położnicy zaczęli debatować nad wskazaniami do porodu operacyjnego. W 1900 roku w Krakowie odbył się zjazd lekarzy i przyrodników polskich, którzy zaproponowali, by przeprowadzać go w przypadku jakichkolwiek przeszkód mechanicznych (np. guzów kości miednicy lub jajników), uniemożliwiających poród fizjologiczny, a także w sytuacji niebezpieczeństwa grożącego dziecku podczas normalnego porodu (np. opętlenie pępowiną powodujące, że się udusi).
   W XX wieku nastąpiła też zasadnicza zmiana w ocenie wartości życia i zdrowia dziecka, które jest obecnie traktowane równorzędnie ze zdrowiem i życiem matki. W ostatnich latach nastąpił ogromny rozwój neonatologii, anestezjologii, antybiotykoterapii, krwiolecznictwa oraz technik medycznych, służących nadzorowi płodu, co sprawiło, że współcześnie cięcie cesarskie wykonuje się coraz częściej.

Jeszcze trend

   Liczba cięć cesarskich rośnie lawinowo na całym świecie. - Wynika to m.in. z olbrzymiej presji społecznej, by na świat przychodziły dzieci możliwie najzdrowsze, bez urazów, co gwarantuje jedynie cięcie cesarskie - mówią krakowscy lekarze ze Szpitala Uniwersyteckiego.
   Na operacyjne urodzenie dziecka decyduje się coraz więcej Amerykanek. Przykładowo w 1979 roku w USA wykonywano 15 proc. cięć cesarskich, a zaledwie dekadę później odsetek ten wyniósł 25 proc. Aktualnie nieomal co czwarta Amerykanka rodzi dziecko metodą operacyjną.
   Jednak o prawdziwej "epidemii" cięć cesarskich można mówić w krajach Ameryki Południowej, gdzie wybuchła ona z początkiem naszego stulecia. Np. w Chile notuje się ponad 40 proc., a w Brazylii - ok. 50 proc. cięć cesarskich i to tylko w szpitalach publicznych, bo w prywatnych klinikach ich odsetek przekracza nawet 60 proc.

Krajowe statystyki

   Natomiast odsetek cięć cesarskich przeprowadzanych w naszym kraju wyniósł w 2002 roku 23,1 proc. (dla Małopolski jest on minimalnie niższy i wynosi 21,8 proc.). W każdym szpitalu jest jednak odmienny: im bardziej specjalistyczna placówka, tym więcej przeprowadza się w niej skomplikowanych zabiegów i operacji, w tym także cięć cesarskich.
   Przykładowo Klinika Ginekologii, Położnictwa i Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, nie odbiegając od innych ośrodków tej klasy w kraju, notuje ponad 40 proc. cięć cesarskich. Odsetek ten na Oddziale Patologii Ciąży, gdzie hospitalizowane są najtrudniejsze przypadki z całego regionu Małopolski, a ostry dyżur trwa nieustannie, zbliża się nawet do 50 proc.

Ryzyko matki

   Lekarze podkreślają jednak, że - zgodnie ze światowymi statystykami - powikłania u matek rodzących drogą operacyjną zdarzają się aż siedmiokrotnie częściej niż u kobiet rodzących w sposób tradycyjny… Mogą być całkowicie niegroźne (np. podwyższenie temperatury, trudno gojąca się rana) lub poważne (ropień w macicy, krwotok wymagający transfuzji krwi, a czasami nawet - wycięcia macicy itp.).
   _- Na tę niechlubną statystykę "pracują" jednak przede wszystkim kraje Ameryki Południowej i Afryki, gdzie nie ma do końca możliwości przestrzegania zasad higieny, sprzęt jest kiepski, a poziom wyszkolenia personelu - niski - _podkreślają krakowscy specjaliści.

   Województwo małopolskie plasuje się na jednej z czołowych pozycji w kraju (na drugim lub na trzecim miejscu, w zależności od tego, czy bierze się pod uwagę dane Ministerstwa Zdrowia, czy GUS) pod względem najlepszego współczynnika urodzeń i najniższej śmiertelności okołoporodowej płodów i noworodków.

Brzuch jak po liftingu

   W znakomitej większości przypadków (ponad 90 proc.) operację wykonuje się przy tzw. znieczuleniu podpajęczynówkowym (kobieta jest znieczulona od pasa w dół, w trakcie operacji jest przytomna). W niektórych sytuacjach, na przykład przy stwierdzeniu tzw. małopłytkowości, bywa konieczne znieczulenie ogólne.
   Znieczulenie miejscowe, dzięki temu, że anestezjolog ma bezpośredni kontakt z pacjentką, jest znacznie bezpieczniejsze od ogólnego, podczas którego kontrola czynności życiowych pacjentki odbywa się wyłącznie przez system monitorowania.
   Sama operacja jest bardzo krótka. Lekarz wykonuje poprzeczne nacięcie w dolnej części brzucha, wydobywa dziecko, potem łożysko i po krótkiej kontroli narządów rodnych zszywa macicę, a skórę szwem śródskórnym (taki sam szew, jakiego używa chirurg plastyk podczas liftingu). Używa nici samowchłaniających, których nie trzeba potem usuwać. Pacjentka, która rodziła operacyjnie, zostaje w szpitalu dłużej (pięć dni) niż kobieta, która przeszła poród fizjologiczny (trzy dni). Gdy blizna po cięciu się zagoi, staje się praktycznie niewidoczna.

Złoty standard na życzenie?

   Położnicy nie od dzisiaj debatują nad tym, czy powinni się godzić na wykonanie cięcia cesarskiego u kobiety, która wyraża takie życzenie. Zdania, zarówno w Polsce, jak i na świecie, są podzielone. W Stowarzyszeniu Amerykańskich Ginekologów i Położników działa Komisja Etyki, która, oprócz spraw bieżących, zajmuje się praktycznie wyłącznie problemem cięcia cesarskiego.
   Niektórzy specjaliści uważają, że poród operacyjny jest złotym standardem, inni najchętniej wykonywaliby go tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia matki lub uszkodzenia płodu.

   W szpitalach publicznych lekarze mają obowiązek wykonania cięcia cesarskiego w określonych sytuacjach: w przypadku zagrożenia życia dziecka (zagrażająca zamartwica wewnątrzmaciczna); gdy ciąża obarczona jest wysokim stopniem ryzyka (np. po kilku poronieniach, porodach przedwczesnych itp.); gdy matka cierpi na poważne choroby (np. serca lub nerek); gdy pacjentka, która ma urodzić duże, ważące powyżej 4-4,5 kg dziecko, ma zbyt wąską miednicę; gdy poród przedłuża się; gdy dziecko jest ułożone w macicy w sposób nieprawidłowy (miednicowo u rodzącej po raz pierwszy lub poprzecznie zamiast główką w dół); gdy lekarz stwierdzi patologię łożyska (przodujące i przedwcześnie odklejające się); gdy na świat ma przyjść wcześniak o bardzo niskiej, do 1500 gram, masie urodzeniowej, który w porównaniu z dzieckiem donoszonym jest bardziej narażony na urazy podczas porodu); gdy kobieta przebyła operację lub gdy dwukrotnie rodziła przez cięcie cesarskie (ryzyko pęknięcia macicy w bliźnie i krwotoku); gdy kobieta ma tak dużą wadę wzroku, że istnieje ryzyko uszkodzenia siatkówki podczas parcia; gdy matka rodząca po raz pierwszy przekroczyła 35. - 40. rok życia i istnieje ryzyko, że dziecko będzie miało kłopot z pokonaniem mało elastycznego kanału rodnego.
   A intuicyjny, bardzo silny lęk matki o zdrowie dziecka? - Tego typu przypadki trzeba traktować indywidualnie. W naszej klinice wszystkie obawy pacjentki są głęboko analizowane i brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o sposobie przyjścia dziecka na świat - zapewniają specjaliści ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
   Matki, które obawiają się porodu chirurgicznego, powinny pamiętać, że przy zagrożeniu płodu jest on najbezpieczniejszym sposobem urodzenia dziecka. Poza tym, wbrew różnym przesądom i stereotypom, droga, jaką dziecko przyszło na świat, w żaden sposób nie wpływa negatywnie ani na nie, ani na uczucia, jakie żywi do niego matka.
ALEKSANDRA NOWAK
Zdjęcia Piotr Kędzierski
Na okładce: Dr Marek Sajewicz po wydobyciu Stelli Marii z łona matki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski