Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest zajefajnie

Redakcja
ZDANIEM MĘŻCZYZNY

   Sztuka przeklinania ginie, jak wszystko, co wartościowe na tym świecie. "Obyś miał tysiąc pałaców, a w każdym z nich tysiąc pokoi, a w każdym pokoju łóżko i żeby po wszystkich tych łóżkach miotała cię malaria" - pisze jeden z klasyków literatury gawędziarsko-wspom-nieniowej, cytując pewnego krewkiego dorożkarza z początków ubiegłego wieku. Czyż to nie piękne?
   Właśnie dorożkarze uchodzili za grupę zawodową, która w przekleństwotwórstwie osiągnęła mistrzowski poziom. Rywalizować z fiakrami mogli jedynie szewcy, a i to bardziej pod względem ilości niż jakości.
   W tamtych czasach grubym słowem posługiwali się jednak niemal wyłącznie przedstawiciele plebsu. Wśród ludzi wykształconych, w sferach mieszczańskich, nie wspominając o arystokracji nawet niewinne "psiakrew", wypowiedziane publicznie, uchodziło za nietakt, a nadaremne wzywanie osoby boskiej było karane przy wielkanocnej spowiedzi ciężką pokutą. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Klną wszyscy: uczeni, artyści, lekarze, dziennikarze, policjanci, studenci, robotnicy. Obywatele i obywatelki. Partyjni i bezpartyjni. Wierzący i niewierzący. Jak przekazał to kiedyś niedyskretny mikrofon, słówka na "k" zdarzyło się nawet użyć marszałkowi Sejmu z siwą głową i profesorskim tytułem.
   Niestety, zamiast wymyślnych, wielopiętrowych konstrukcji, obfitujących w kwieciste porównania i zaskakujące puenty, współcześni Polacy używają wyłącznie paru prostych wulgaryzmów, wykorzystywanych we wszelkich kontekstach i sytuacjach. Znamienne, że przeklinanie stało się równoprawnym udziałem obu płci. Mężczyźni, dawniej nie do pomyślenia, zupełnie nie krępują się obecnością kobiet, a i one nie pozostają im dłużne. Ba, ostro klną, rozmawiając między sobą. Słyszałem niedawno taką oto wymianę zdań między nastolatkami:
   - Jaką fajną, k..., bluzkę wczoraj sobie kupiłam! - zagaduje pierwsza z dziewcząt.
   - Nie p.... ol? Gdzie? - dziwi się koleżanka.
   Fajną bluzkę? Raczej za.... istą.
   Określenie za... iście robi niebywałą karierę, również sceniczną, co słyszeliśmy na festiwalu opolskim, i przyznajmy, jest z nim pewien kłopot. Brzmi plugawo, ale niezwykle dźwięczne i doskonale oddaje istotę oceny omawianego zjawiska, przedmiotu, osoby lub zdarzenia. Bartek Chaciński, autor "Wypasionego słownika najmłodszej polszczyzny" pisze, że wspomniane słówko jest niekiedy zastępowane przez eufemizm "jedwabiście" lub hybrydę "zajefajnie". Niech będzie, kurdebele.
ADAM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski