Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem coraz silniejszy

Artur Gac
Andrzej Wawrzyk stoczył 30 zawodowych walk. Przegrał tylko raz
Andrzej Wawrzyk stoczył 30 zawodowych walk. Przegrał tylko raz Fot. andrzej banaś
Rozmowa z ANDRZEJEM WAWRZYKIEM, pięściarzem wagi ciężkiej z Krakowa, który w sobotę zmierzy się z Amerykaninem Mikiem Sheppardem na gali w Alabamie.

- Przygotował Pan najlepszą formę w karierze?
- Odpowiem banalnie: moją dyspozycję zweryfikuje ring. Pamiętajmy, że wróciłem do sportu po naprawdę długiej przerwie, spowodowanej wypadkiem samochodowym. Pojedynek pod koniec lipca z Patrykiem Kowollem był tylko przetarciem, natomiast teraz stanę naprzeciwko zawodnika, który z pewnością będzie chciał boksować i szukać swojej szansy. Szczerze? Sam jestem ciekaw, jak będę się czuł na tle takiego rywala oraz jak zniosę otoczkę większej gali (w walce wieczoru wystąpi mistrz świata wagi ciężkiej organizacji WBC Deontay Wilder - przyp. AG). Słowem, czy wytrzymam trudy pojedynku i całego eventu od strony fizycznej i psychicznej.

- W każdym razie jest Pan zadowolony ze swojej dyspozycji?
- Zbudowałem naprawdę ciekawą formę, tocząc bardzo dobre i pożyteczne sparingi. Mam nadzieję, że wszystkie pozytywy uda mi się przełożyć na sobotnią walkę.

- Główny sparingpartner Jarosław Zaworotny i ex-mistrz świata Krzysztof Włodarczyk wykonali kawał dobrej roboty?
- Ukrainiec ma bardzo podobny styl boksowania do Shepparda, ponieważ uderza zamachowe ciosy sierpowe, więc był idealny pod szlifowanie taktyki. Z kolei Krzyśka nawet nie warto porównywać do Amerykanina, bo „Diablo” jest kilka półek wyżej i pod każdym względem bije go na głowę. Przede wszystkim zadaje dużo mocniejsze i znacznie precyzyjniejsze ciosy.

- Zadaniem na pojedynek z Sheppardem, czyli rywalem nie najwyższych lotów, jest dyscyplina i skrupulatne realizowanie zadań taktycznych, czy zademonstrowanie boksu ofensywnego, aby jak najefektowniej „sprzedać” się na rynku amerykańskim pod skrzydłami menedżera Ala Haymona?
- Mój styl jest jeden, bo w ciągu kilku miesięcy nie uda się zrobić ze mnie punchera (pięściarz obdarzony jednym, nokautującym ciosem - przyp. AG). Zresztą nigdy nie byłem takim typem pięściarza i już nie będę, dlatego skupiamy się na dopracowaniu moich atutów. W skrócie: nie mam bez pomyślunku latać po ringu, tylko mądrze bazować na swojej szybkości i umiejętności przepuszczania ciosów rywala, a samemu kumulować mocne uderzenia zadawane z dużą częstotliwością, aby cały czas stopować i rozbijać przeciwnika. Moją mocną stroną zazwyczaj było bardzo dobre przygotowanie kondycyjne i fizyczne, co trzeba zacząć wykorzystywać w stu procentach.

- Czego należy obawiać się ze strony przeciwnika?
- Amerykanin na początku walki ewidentnie stara się zadawać mocne ciosy zamachowe, szukając obszernymi sierpami swojej szansy. Z drugiej strony wielokrotnie wchodził do ringu niezbyt dobrze przygotowany kondycyjnie, przez co tracił siły nawet od trzeciej rundy. Wiadomo, że z lepszymi zawodnikami przegrywał, w większości przed czasem.

- Pana odpowiedzią na ciosy sierpowe będzie podniesienie gardy, czy umiejętne uniki?
- Muszę połączyć gardę z gibkością, a do tego zadawać szybsze, silniejsze i dłuższe ciosy z racji przewagi wzrostu. Jeśli tak zaboksuję, to jego uderzenia zamachowe w żadnym wypadku nie będą dochodziły celu, tylko pruły powietrze.

- Sumiennie przepracowany okres przygotowawczy zaowocował poprawieniem parametrów siły?
- Bez wątpliwości zacząłem bić najmocniej w karierze, ponieważ od ubiegłego roku miałem zielone światło głównie na pracę w siłowni. Systematycznie męczyłem organizm, ale dzięki temu nastąpiła znaczna poprawa. Zacząłem czuć swoją przewagę w zwarciach i wszelkich przepychankach w ringu, co dało mi dodatkową pewność siebie.

- Jaki przykład z siłowni ilustruje wzrost Pana mocy?
- Na przykład w wyciskaniu sztangi poprawiłem się ze 130 kg na 170 kg. Oczywiście te wartości w pełni nie obrazują siły, bo osiłki dla porównania biorą 300 kg, ale ich ciosy nie czynią spustoszenia.

- Był plan, aby o Pana nastrój i atmosferę przed walkę, w formie rewanżu, zadbał za oceanem mistrz świata kat. junior ciężkiej Krzysztof Głowacki?
- Już mówiłem, że w te klocki to ja jestem najlepszy (śmiech). Chociaż faktycznie, według pierwszych założeń „Główka” miał mi towarzyszyć, ale w Polsce czeka go zdjęcie szwów z operowanej lewej ręki, rehabilitacja i przebywanie pod obserwacją.

Rozmawiał Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski