Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem dobry, więc się nie boję

Redakcja
Krakowski arbiter Artur Szydłowski debiutuje dziś w ekstraklasie

Artur Szydłowski

Artur Szydłowski

- ur. 25 sierpnia w 1972 w Brzesku, absolwent AWF w Krakowie, trener II klasy piłki nożnej, nauczyciel wychowania fizycznego, pracuje jako menedżer w firmie, sędziuje od 15 lat, 3 lata spędził w III lidze, 4 ostatnie w II, w tym roku wywalczył awans do ekstraklasy. Żonaty z Joanną, ma dwie córki - 10-letnią Agnieszkę i 1,5-roczną Andżelikę. Jest jednym z najbardziej zapracowanych krakowskich arbitrów, bo równie chętnie jak ligowe mecze prowadzi spotkania lig regionalnych i juniorskich.

33-letni krakowski arbiter Artur Szydłowski zadebiutuje dziś w piłkarskiej ekstraklasie. Poprowadzi mecz Odry Wodzisław z Zagłębiem Lubin.

   - Sędziuję od 15 lat i robię to dobrze, dlatego nie odczuwam tremy, tylko lekkie podniecenie - mówi przed sezonem, który dla sędziów będzie szczególnie trudny. Muszą pracować na przywrócenie sędziowskiej profesji dobrego imienia.
- Po tym wszystkim co wydarzyło się w ostatnim czasie w polskim futbolu przyznaje się Pan do sędziowskiej pasji ze wstydem czy jednak z dumą? - zapytaliśmy debiutanta.
   - Na tym poziomie, na którym sędziowałem, najpierw w trzeciej lidze, potem przez cztery lata w drugiej, ludzie mnie już często z sędziowaniem kojarzyli. Jeśli ktoś mnie nie zna, to się tym chyba nie chwalę, bo w ogóle niechętnie się czymkolwiek chwalę. Zapytany, oczywiście, przyznaję się do sędziowania bez wstydu, to, że mam jakąś poważną pasję jest raczej pozytywnie ocenianie. Najczęściej przy tej okazji jestem pytany, ile PZPN płaci za mecz.
- Teraz to będzie więcej. Dużo?
   - W ekstraklasie 2400 zł brutto.
- Złożył Pan już oświadczenie majątkowe i deklarację uczciwości? PZPN wymaga takich od arbitrów I i II ligi...
   - Na razie nie, bo PZPN nie wyjaśnił jeszcze procedury - czy składać je na jakichś specjalnych drukach, czy potwierdzać u notariusza, pojawiła się tylko ogólna uchwała, że do 15 sierpnia obydwa dokumenty mają być złożone. Poddam się wszelkim tego typu procedurom bez wątpliwości, jestem zwykłym człowiekiem bez wielkich majątków, bez obaw złożę też deklarację uczciwości.
- Wkracza Pan na sędziowskie szczyty w nie najlepszym momencie - w atmosferze tropienia korupcyjnych afer, gdy Pana koledzy siedzą w areszcie.
   - Zrobiono wokół sędziów duże zamieszanie, a mało mówiło się o tym, skąd zło wynikło. Trzeba zweryfikować jakość ligi. Drużyny, oparte na zawodnikach-nieudacznikach są za słabe, żeby wygrywać na boisku, szukają wtedy innych metod, by się w lidze uratować.
- Ile korupcyjnych propozycji Panu złożono? W ciągu 15 lat kariery musiało się trochę tego uzbierać...
   - Mnie się takich rzeczy nie proponuje. Uchodzę w środowisku za osobę całkowicie niezależną, wszyscy to wiedzą. Mnie sytuacje związane z korupcją nie dotyczą. Podchodzę do sędziowania jako do przygody i mam duży dystans do ludzi ze środowiska sędziowskiego, bliższy kontakt utrzymuję tylko z Pawłem Gilem z Lublina. Nie mam czasu na inne kontakty, nie dzwonię, nie rozmawiam o sprawach sędziowskich. Praca zawodowa, a także społeczna w Małopolskim Związku Piłki Nożnej, w którym zajmuję się szkoleniem sędziów, sprawy rodziny całkiem wypełniają mi czas.
- Czy lekarstwem na sędziowskie pokusy byłoby wprowadzenie zawodowstwa wśród arbitrów? Ile zawodowiec miałby zarabiać?
   - To jedyny słuszny kierunek dla PZPN. Wstępnie pytano nas o możliwość przejścia na zawodowstwo, złożyłem deklarację, że jestem nim zainteresowany, ale nie ma jeszcze szczegółów tego projektu. Trzeba by dopracować sprawy związane z formą zatrudnienia sędziów, podatkami, ubezpieczeniem, wysokością zarobków. Trudno dziś powiedzieć, ile sędzia miałby zarabiać. Może tyle, ile średnio opłacany polski piłkarz w ekstraklasie?
- 15 lat czekania na awans do ekstraklasy, to dużo czy mało?
   - To odpowiedni moment, chociaż awans był blisko już w ubiegłym roku, zająłem w rankingu drugoligowców 4. miejsce, a trzech sędziów awansowało.
- Będzie Pan umiał wybrnąć z twarzą z błędu popełnionego na boisku? Takie mogą się przydarzyć, a w ekstraklasie poczynania sędziów pilnie śledzą telewizyjne kamery i komentator Canal+ Wit Żelazko.
   - Znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości, teraz pozwolono sędziom komentować swoją pracę, odpowiadać na pytania dziennikarzy. Dotąd mieliśmy zakaz rozmów na ten temat, mogliśmy najwyżej w prywatnej rozmowie przyznać się do pomyłki. A taka może się zdarzyć. Jeśli zobaczę swój błąd w nagraniach po meczu, będę umiał się do niego przyznać. Trzeba jednak pamiętać, że są w przepisach sytuacje, których ocena zależy od interpretacji sędziego - te najbardziej kontrowersyjne dotyczą zagrania piłki ręką czy ciągnięcia za koszulkę. Czasem nieznajomość przepisów wywołuje krytyczne oceny pracy sędziego w czasie meczu, a potem okazuje się, że jednak się nie mylił.
- Trema przed debiutem?
   - Sędziuję od 15 lat i robię to dobrze. Pracuję nad swoim sędziowskim warsztatem, śledzę nowinki techniczne i te w przepisach, pracuję nad przygotowaniem fizycznym. Odczuwam więc raczej lekkie podniecenie niż tremę.
- Na grupie sędziów Pana pokolenia spoczywa teraz odpowiedzialność za przywrócenie tej profesji dobrego wizerunku. Dacie radę?
   - Nie wiem jak inni, ale ja uważam się za osobę, która może w tym pomóc. Rozmawiała: MAŁGORZATA SYRDA-ŚLIWA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski