Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem szczęściarzem [ZDJĘCIA]

Redakcja
"Matrix" w postindustrialnej hali ocynowni - to było idealne połączenie FOT.: ANNA KACZMARZ
"Matrix" w postindustrialnej hali ocynowni - to było idealne połączenie FOT.: ANNA KACZMARZ
ROZMOWA. DON DAVIS, autor muzyki do trylogii "Matrix", o rodzeństwie Wachowskich i tworzeniu z nimi klasyki kina.

"Matrix" w postindustrialnej hali ocynowni - to było idealne połączenie FOT.: ANNA KACZMARZ

- Na świecie nie ma zbyt wielu festiwali muzyki filmowej. Jak Pan sądzi - dlaczego?

- To prawda, znam tylko dwa, może trzy. Przyczyny są ekonomiczne. Muzyka filmowa rządzi się innymi prawami niż film. Festiwale filmowe stworzone zostały przede wszystkim po to, aby promować i sprzedawać nowe produkcje. Ich częścią jest też muzyka, więc sprawy związane z jej biznesem załatwia się także w Cannes czy Wenecji.

Zobacz zdjęcia >>

- Z drugiej strony, co pokazuje sukces krakowskiego festiwalu - wszystkie bilety zostały sprzedane na długo przed rozpoczęciem imprezy, muzyka filmowa to niesamowicie nośny temat.

- Tak, jestem pod wrażeniem entuzjastycznego przyjęcia przez polską publiczność. Wokół mojej dziedziny robi się coraz głośniej. Dlatego sądzę, że takich festiwali będzie coraz więcej.

- Czy muzykę filmową traktuje Pan jako sztukę czy może jak biznes?

- Wszystko zależy od tego, co rozumiemy przez słowo "sztuka". Dla mnie jest to muzyka tworzona w konkretnym celu. Zanim powstanie, trzeba spełnić wiele oczekiwań ze strony reżysera czy producenta. To raczej praca zespołowa niż solowa twórczość.

- Dlaczego Pan się tym zajął?

- Szczerze? Dla pieniędzy (śmiech). Kompozytorom całkiem dobrze płacą.

- A co Pana w tym najbardziej pociąga?

- Sprzężenie obrazu z dźwiękiem. To wywołuje u mnie zawsze gęsią skórkę. Daje mi motywację do pracy.

- Kiedy poczuł ją Pan po raz pierwszy i zdecydował, że zostanie kompozytorem muzyki filmowej?

- Zawsze chciałem nim być, to było moje wielkie marzenie. W czasie studiów w UCLA zacząłem się mocniej interesować poważną muzyką. To, co do dziś mnie najbardziej interesuje, to dźwiek orkiestry. Kocham jej brzmienie.

- Jak wygląda pozycja kompozytora w Hollywood? Jesteście traktowani jak gwiazdy?

- Jest naprawdę trudno. Młodym, którzy dopiero zaczynają, radzę jedno: bądźcie przygotowani na szczęśliwy zbieg okoliczności. I wykorzystajcie go. Ale i to nie daje, niestety, gwarancji, że osiągniecie sukces. Reżyserzy i producenci lubią pracować z ludźmi, z którymi mają wspólny język.

- Czy Pana szczęśliwy moment to było spotkanie z rodzeństwem Wachowskich?

- W życiu miałem wiele zbiegów okoliczności, to był zdecydowanie jeden z nich. Jestem szczęściarzem.

- Napisał Pan najpierw muzykę do ich debiutu "Brudne pieniądze", a potem do trylogii "Matrix". Czuł Pan, że "Matrix" może być takim sukcesem?

- Gdy przeczytałem scenariusz, poczułem niesamowitą ekscytację. Było tam wiele elementów, które mnie bardzo pociągały. Nie chodzi tylko o wątek sensacyjny, ale przede wszystkim o całą sferę filozoficzną.

- Muzyka w tym filmie niesamowicie współgra z obrazem. Czy napisał Pan najpierw muzykę, czy zrobił to już po obejrzeniu kadrów z "Matrixa"?

- Wachowscy pokazali mi wstępną wersję, jeszcze w trakcie montażu. Zwykle pracuję w ten sposób, bez obejrzenia obrazu trudno przecież wyczuć, jak będzie wyglądał efekt końcowy. Mówi się, że na film składają się trzy inne filmy: ten, który jest w scenariuszu, ten, który został nakręcony, i wreszcie ten, który powstał w czasie montażu. To, co było uderzające w "Matrixie", to fakt, że wielu wizjonerskich pomysłów, które Wachowscy mieli w głowie, nie umieścili w scenariuszu.
 

- Czy zostawili Panu swobodę twórczą?

- (śmiech) Nie! Byli niesamowicie skoncentrowani na pracy. Chcieli usłyszeć próbki każdego utworu, zanim go umieścili w filmie.

- Są twórcami totalnymi?

- Tak, to niesamowicie mądrzy i kreatywni filmowcy. I niezwykle pracowici. Widać to w ich filmach, które są dopracowane w detalach.

- Napisał Pan muzykę do trylogii "Matrix", potem do serii "Animatrix", do gier wideo na ten temat. Nie ma Pan już dość tego tematu?

- Myślałem, że będę. Ale kiedy tylko siadam i słucham tych dźwięków, ciągle czuję podniecenie. Na razie więc nie czuję się zmęczony i nie chciałbym, aby tak się stało. "Matrix" to ciągle nowoczesny film. Stał się klasykiem.

Rozmawiał RAFAŁ STANOWSKI

FESTIWAL MUZYKI FILMOWEJ BYŁ WIELKIM SUKCESEM

Ten festiwal był sukcesem, jeszcze zanim się rozpoczął - wszystkie bilety na koncerty zostały sprzedane. Pod względem frekwencyjnym FMF był zawsze w czołówce krakowskich wydarzeń. Teraz udowodnił też, że nie musi mieć kompleksów pod względem artystycznym.

Choć do Krakowa nie przyleciały dwie zapowiadane gwiazdy - James Newton Howard i Craig Armstrong, którzy musieli zająć się swoimi projektami artystycznymi, nikt nie narzekał na poziom. Przeżyliśmy intymne, przepełnione subtelną wrażliwością spotkanie z barwami muzyki, dzięki Alberto Iglesiasowi i Ernstowi Reijsegerowi.

Mieliśmy też wielki show, którym była projekcja "Matrixa" w hali ocynowni w Nowej Hucie. Festiwal Muzyki Filmowej, który jeszcze rok temu musiał dramatycznie walczyć o pieniądze na przeżycie, dziś poszedł w ślady "Matrixa" i stał się punktem obowiązkowym w festiwalowym repertuarze. Nie tylko dla krakowian, ale i fanów muzyki z całej Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski