Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze Europa nie zginęła

Krzysztof Kawa z Rio de Janeiro
Mundial 2014. Odpadli Hiszpanie i Włosi, ale Ameryka Południowa nie może być pewna swego - choćby ze względu na "pomarańczową furię"

Europa przeszła pierwszą fazę mistrzostw świata krwawiąc. Ale najwięksi z tych, co przetrwali: Niemcy, Holandia i Francja, wcale nie muszą odegrać w Brazylii drugoplanowych ról.

Największe potęgi, a więc mistrz świata i Europy oraz wicemistrz starego kontynentu, wracają do domu. I to jest swego rodzaju niespodzianka, bo zarówno dla Hiszpanii, jak i Włochów przejście do 1/8 finału było planem minimum. Anglia też spisała się poniżej oczekiwań, bo nawet nie wygrała meczu, ale na wiele więcej nikt - może poza wiecznie idącym po prąd Jose Mourinho (zapowiadał tytuł dla Wyspiarzy) - nie liczył.

Największą furorę jak na razie robią Holendrzy, ale wokół nich nigdy nie jest do końca sielankowo. Dla brazylijskich dziennikarzy to wprawdzie "pomarańczowa furia", która może okazać się groźna nawet dla ekipy Luiza Felipe Scolariego, ale część holenderskich reporterów wybrzydza, utrzymując, że Louis van Gaal ustawia zespół za mało ofensywnie.

- Pokonaliśmy mistrzów świata, wygraliśmy ze świetnie prezentującym się Chile. Mamy trzy zwycięstwa w trzech meczach i dziesięć strzelonych goli. Czy muszę dodawać jakiś komentarz? - pytał zagadnięty o krytykę mediów Dirk Kuyt. Spotkanie Holendrów z reporterami dzień po meczu z Chile odbyło się na treningowym obiekcie Flamengo, gdzie zespół Van Gaala dojeżdża z nieodległego hotelu przy plaży Ipanema.

Obiekt jest położony w bajkowej scenerii, nad jeziorem, niemal u podnóża granitowej góry Corcovado, na której znajduje się najsłynniejszy na świecie pomnik Chrystusa Odkupiciela.

Holendrzy czują się w tej scenerii znakomicie, bez przerwy zapewniając, że pobyt w Brazylii bardzo im służy. - Trener zgodził się na obecność w Rio de Janeiro naszych rodzin. To był wspaniały pomysł. Oczywiście nie mieszkają z nami w jednym hotelu, ale przez kilka godzin w tygodniu możemy spotkać się z żonami i dziećmi, co bardzo pomaga się zrelaksować i łagodzi napięcia w zespole - mówi Kuyt.

Gracz Fenerbahce zagrał w reprezentacji już 98 razy, więc nie mogło zabraknąć pytań, czy setka stuknie mu na mundialu. Jego odpowiedzi były banalne, bo przecież w równym stopniu zależy to od wygranej z Meksykiem, co od decyzji selekcjonera. Kuyt wystąpił przeciw Chile, bo zgodził się pełnić nietypową dla siebie rolę piątego obrońcy.

Pomysł wypalił, Kuyt spisał się świetnie, ale właśnie ustawienie go po lewej stronie defensywy sprowokowało do rozważań o nazbyt dużą ostrożność Van Gaala. Holender przy ustalaniu składu na niedzielny mecz w Fortalezie z pewnością nie będzie się kierował opinią mediów, co nie znaczy, że w koncepcji na pokonanie Meksyku uwzględni Kuyta.

Do gry wróci Robin van Persie, więc zmaleją szanse na ponowny występ Memphisa Depaya. 20-latek z PSV Eindhoven strzelił gola po wejściu na boisko, wykorzystując fenomenalny rajd i dośrodkowanie Arjena Robbena. - Ten gol jest w połowie jego - mówił skromnie Depay, który musiał włożyć dużo wysiłku, by nadążyć za akcją gracza Bayernu Monachium.

- Nie mam pojęcia, który z nas jest szybszy. Robben biega równie szybko bez piłki, jak i z nią - stwierdził. Widać, że jest pod ogromnym wrażeniem gwiazd, z którymi przyszło mu występować. - Gdy patrzę, co Robben wyczynia z piłką na treningach, to nie dowierzam własnym oczom - dodał.

Drugiego gola Chile także strzelił rezerwowy, 24-letni Leroy Fer. - To kwestia szczęścia - odparł Van Gaal zapytany, jak potrafił to przewidzieć. Szczęśliwą rękę na tych mistrzostwach ma także kilku innych trenerów. Choćby Miguel Herrera z Meksyku, który w meczu z Chorwacją wpuścił na boisko Javiera Hernandeza i ten nie kazał długo czekać na swoją premierową bramkę. Tyle że... - Jestem zdziwiony, że on nie gra w pierwszym składzie. Taki świetny napastnik - kręcił głową znający "Chicharito" z angielskich boisk Kuyt.

Wszystkich na razie przebija trener Belgów Marc Wilmots, bo jego rezerwowi po dwóch meczach mieli na koncie już trzy gole.

- Lepiej wyjść w pierwszym składzie, czy z ławki i strzelić gola? - zapytaliśmy Maourane Fellainiego po spotkaniu z Rosją. - Dobrze jest w ogóle zagrać, bo decyzje podejmuje trener - uśmiechnął się gracz Manchesteru United, który trafił do siatki w pierwszym meczu.
Belgia, tak jak sąsiad zza między, jest w 1/8 finału, ale awans przypadł jej w zupełnie innym stylu, po wymęczonych zwycięstwach z Algierią i Rosją. Brazylijscy kibice na Maracanie krzyczeli nawet w trakcie niedzielnego meczu: "Druga liga! Druga liga!". - Nie zwracaliśmy na to uwagi. Jesteśmy młodą drużyną, staramy się, gramy dalej - komentował swoim zaskakująco cichym głosem Fellaini.

A selekcjoner Belgów otworzył nam oczy na kwestię przygotowania fizycznego podopiecznych. - Wyraźnie widać, że lepiej od rywali wytrzymujemy w końcówkach spotkań - podkreślił Wilmots po meczu z Rosją. Rzeczywiście, najlepiej było to widać po metamorfozie, jaką przeszedł Eden Hazard. Bez jego dobrej dyspozycji Belgia sporo traci na wartości. A to on w końcu zaczął przestawiać obrońców rosyjskich i przeprowadził decydującą akcję.

Niedoświadczona ekipa Wilmotsa nie sprawia jednak wrażenia drużyny, która miałaby zostać rewelacją mistrzostw. Takie miano może przypaść Francji, która po słabych występach na MŚ w RPA i Euro na Ukrainie zgłasza aspiracje powrotu do światowej czołówki. Są też Niemcy, potęga, z którą nikomu nie będzie tu łatwo wygrać. Ameryka Południowa jeszcze nie może być pewna swego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski