– Dlaczego opuścił Pan Garbarnię Kraków?
– Powiem szczerze – w Porońcu dostałem lepsze warunki finansowe. Po tym, jak spadliśmy z II ligi, zostały ucięte kontrakty. Miałem umowę z prezesem Siedlarzem, że jeśli znajdę sobie jakiś klub, to nie będzie mi stwarzał problemów z odejściem.
– Zadzwoniono z Porońca i długo się Pan nie zastanawiał?
– Tak, w listopadzie działacze skontaktowali się ze mną. Poroniec chce bardzo walczyć o awans. Nie chciałbym mówić, że jesteśmy pewniakiem, bo jest dziesięć punktów straty do lidera, ale widzę, że wszyscy są mocno zaangażowani w to, by zbliżać się do Wisły Sandomierz.
Chciałbym bardzo grać jeszcze na wyższym poziomie, więc przyjąłem tę ofertę. Zanim przyszedłem do Garbarni, rozmawiałem z prezesem Porońca, kontakt więc między nami był. Trenuję z drużyną już dwa tygodnie. Pod względem organizacyjnym wszystko jest doskonale poukładane, treningi, sprzęt itp. Prezes jest mocno zaangażowany w to przedsięwzięcie, jest na każdych zajęciach. Zawodnicy nie chcieliby zawieść zaufania, ale pamiętajmy, że to jest sport.
– Nie wchodzi Pan do całkiem nowego dla siebie środowiska, w Poroninie spotkał Pan znajomych.
– Zgadza się. Grałem z kilkoma chłopakami. Dawida Bartosa kojarzę jeszcze z czasów juniorskich, on zaczynał grać w Ruchu, ja w Wiśle. Z Artkiem Prokopem i Pawłem Kępą graliśmy w Hutniku.
– Jak Pan godzi treningi z mieszkaniem w Krakowie?
– Zajęcia są codziennie, dojeżdżam z kolegami, w czterech czy pięciu, więc jakoś ta podróż mija. Czasem zostaję na drugi dzień, bo mamy zagwarantowany nocleg i wyżywienie.
– Zakopiankę zna Pan więc jak własną kieszeń. Musi Pan mieć mocne nerwy, bo droga często jest nieprzejezdna z uwagi na korki.
– Nie ma tragedii. Jak odbywały się skoki w Zakopanem, to jechaliśmy trochę dłużej. Nauczyłem się, by nie marudzić.
– Jeszcze ma Pan zajęcia w szkółce piłkarskiej w Mydlnikach jako trener.
– Jakoś godzę obowiązki. Gdy trening mam po południu to zajęcia prowadzą Krzysiek Radwański z Mateuszem Kowalskim.
– Grał Pan wiele lat w ekstraklasie, jest Pan przyzwyczajony do większych luksusów. Warto się tak tułać?
– Gdy byłem w ekstraklasie, zabierałem ze sobą rodzinę. Życie się toczy, dzieci rosną. Żona, która poświęciła życie na wychowanie dzieci, też chciała iść do pracy. Zmieniając znów miejsce zamieszkania, wiązałoby się to z wieloma problemami. Moje podróże to nie jest więc żaden problem.
– Niedługo skończy Pan 36 lat. Nie wypominając wieku, nie myśli Pan o zostaniu trenerem?
– Plan naszej akademii jest tak, że w przeciągu kilku miesięcy chcemy otworzyć więcej oddziałów. Na razie mamy dwa – w Mydlnikach i Kokotowie. Cieszę się, że póki co mogę łączyć grę z trenowaniem. Myślę o tym, by kończyć kolejne kursy trenerskie, choćby UEFA B. Stopniowo będę myślał o trenerce. Jeśli jednak spotkałem ludzi, którzy są bardzo zaangażowani w to, by ich klub grał w wyższej lidze, to będę chciał próbować. Dopóki mam siłę, to czemu z tego nie korzystać. Omijają mnie choroby i kontuzje.
– Niektórzy Pana koledzy podjęli taką decyzję, by skończyć z graniem, choćby ostatnio Marcin Cabaj. To nie daje do myślenia?
– Marcin przyjął ofertę, ale wydaje mi się, że mógłby jeszcze grać w piłkę. Jak występował Sandecji, to nie różniło się to od najlepszych lat spędzonych w Cracovii.
– Pan jako trener zacznie od dziecięcych zespołów?
– Samodzielną pracę chciałbym zacząć stopniowo. Chciałbym zostać trenerem, piłką zajmuję się od małego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?