Od Pawła Brożka wszyscy oczekują znów zdobywania bramek Fot. Wacław Klag
ROZMOWA Z PAWŁEM BROŻKIEM. Najskuteczniejszy piłkarz Wisły już w Gdyni zagrał przez pół godziny, ale to dziś o godz. 20.00 w spotkaniu z Górnikiem Zabrze ma zaprezentować dyspozycję strzelecką, jakiej od niego wszyscy oczekują
Obiecywał Pan, że w meczu z Górnikiem Zabrze zaprezentuje Pan pełnię swoich umiejętności i możliwości, a po kontuzji nie będzie już śladu. Nadszedł właśnie ten dzień.
- Obiecywałem, ale wiele zależeć będzie od wizji trenera Macieja Skorży. Mogę natomiast potwierdzić, że z treningu na trening jest coraz lepiej, mam więcej sił, dobrze czuję się pod względem fizycznym. Myślę, że będę gotowy do gry i podjęcia ostrej walki.
Jesteście już w okresie, gdy ważą się losy mistrzowskiego tytułu, do końca sezonu tylko sześć kolejek, a tłok w czołówce nadal duży. Wisła odrobiła częściowo straty do Lecha, ma o dwa punkty mniej od prowadzącej w tabeli Legii. Jaki przewiduje Pan scenariusz?
- Trzeba wygrać sześć meczów, zdobyć osiemnaście punktów i nie oglądać się na innych, ale doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że w tym sezonie liga jest bardzo wyrównana. Przekonaliśmy się, także na własnej skórze, że teoretycznie słabsze drużyny zabierają punkty. Mamy się więc na baczności, wiemy o co gramy. Nasz najbliższy przeciwnik Górnik Zabrze znajduje się w niezwykle trudnej sytuacji, broni się przed spadkiem, spodziewamy się z jego strony ogromnej determinacji, ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni, tym bardziej, że stawiamy sobie wysokie cele.
Piłkarze Górnika wiosną zremisowali z Legią i Lechem, to wiele mówi...
- Widać, że potrafią się zorganizować w defensywie. Gorzej wyglądają w ofensywie, gdy muszą atakować i grać z zespołami - jeśli można tak powiedzieć - ze swojej półki. Oglądałem ich mecz z Legią w Warszawie, gdzie prezentowali się bardzo dobrze w defensywie, dlatego spodziewam się ciężkiej przeprawy w piątek.
Wisła na wysokim poziomie ustabilizowała także grę w obronie, co więcej to zawodnicy tej formacji zdobywają ostatnio jedyne, do tego zwycięskie - jak z Jagiellonią i Arką - bramki. Chyba najwyższa pora, żeby przejąć od nich szczególnie te strzeleckie obowiązki. To z Pana powrotem związane są największe nadzieje na strzelanie goli przez napastników, choć w Gdyni nie stanowił Pan dla przeciwników dużego zagrożenia.
- To wejście po kontuzji miało bardziej znaczenie psychiczne, z Górnikiem - jak powiedziałem - będę gotowy na sto procent, chcę zdobywać bramki i gonić w klasyfikacji strzelców Takesure Chinyamę. W Gdyni ostrożnie chciałem wejść w mecz, poczuć na nowo po pięciotygodniowej przerwie boisko. Szczerze mówiąc nie wyglądało to za dobrze, ale rozbrat z piłką zrobił swoje.
Czy to, że Górnika Zabrze prowadzi obecnie Wasz były trener Henryk Kasperczak ma jakiekolwiek znaczenie?
- Osoba trenera Kasperczaka wciąż budzi tutaj wiele emocji, bo sporo zrobił dla Wisły. Ale obojętnie co by zapowiadał, Górnik zagra raczej na własnej połowie, jak z Legią będzie się bronił, nie spodziewam się frontalnych ataków ze strony tego przeciwnika. Czeka nas kruszenie muru.
Z Waszych wypowiedzi wynika, że robicie wszystko, żeby obronić mistrzowski tytuł, czy naprawdę udało się Wam odzyskać wiarę w sukces i sygnały płynące z szatni znajdą potwierdzenie także w następnych meczach?
- Zapewniam, że nie rzucamy słów na wiatr. Zresztą wynika to z postawy na boisku, nie pozwalamy rywalom rozwinąć skrzydeł, bez względu na to czy gramy u siebie czy na wyjeździe. Wewnętrzny spokój idzie w parze z ogromną bojowością.
Niedawno zapytaliśmy Rafała Boguskiego, czy starając się zdobyć znów mistrzostwo, wiążecie to z przyszłością klubu, myślicie, co będzie za parę tygodni. Podobne pytanie kierujemy do Pana.
- Nie wiem, co powiedział Rafał, ja koncentruję się na obronie tytułu, a co będzie w czerwcu to chyba już nie od nas zależy. Spekulacje są różne, my natomiast oczekujemy konkretów, zresztą chyba każdy zawodnik Wisły wypowie się w podobnym tonie.
Co jednak po mistrzostwie?
- Najpierw musimy je zdobyć, a potem porozmawiamy. Chciałbym jeszcze raz pojechać na Rynek, by cieszyć się z tytułu razem z kibicami.
Wiosną udało się zatrzymać jeszcze Marcina Baszczyńskiego i Marka Zieńczuka, ale wkrótce rozstaną się z Wisłą, ktoś zapewne jeszcze do nich dołączy.
- Dopóki nie powiedzą ostatniego słowa, pozostaje nadzieja, że zostaną.
Zimą zapowiadał Pan, że Marcin Baszczyński będzie grał z Wami w tej rundzie i to się sprawdziło, teraz także podtrzymuje Pan to zdanie.
- Na pewno bardzo chciałbym, żeby Marcin i Marek nadal byli piłkarzami Wisły, bo wiele dla naszego zespołu znaczą.
Które z sześciu spotkań będzie dla Wisły najtrudniejsze?
- Wydaje mi się, że to w Łodzi, z ŁKS-em, który w tej rundzie stał się postrachem faworytów.
W czerwcu reprezentacja Polski wybiera się do RPA, chciałby Pan się w niej znaleźć?
- Zobaczymy, czy będę w odpowiedniej formie, żeby tam jechać. Termin na pewno nie jest szczęśliwy, bo akurat rozpoczną się urlopy, piłkarze na to czekają, chcą odpocząć i regenerować siły. Jeśli jednak dostanę powołanie to oczywiście pojadę.
Rozmawiał Jerzy Sasorski