Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Języki

Redakcja
Wpadła mi w ręce bardzo osobista książka Michała Choromańskiego, autora przedwojennego bestsellera "Zazdrość i medycyna”. Książka nosi tytuł "W rzecz wstąpić” i wydano ją po raz pierwszy przeszło czterdzieści lat temu.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Znalazłem w niej gorzkie słowa autora, które – jak sądzę – mogłyby być mottem tego felietonu, gdybym miał zwyczaj robić takie wprowadzenia.

A wspomniane zdanie brzmiało: "Niechlujny Polak, pan swego języka i swych ojców, wyprawia z nim zazwyczaj Bóg wie co i całkiem się z tym nie liczy”. Zaraz przypomniało mi się, że kiedyś, jeszcze "za komuny”, sejm "uchwalić raczył” ustawę o języku polskim, która miała go chronić przed kaleczeniem, wulgaryzacją i wdzierającą się doń bylejakością. Nawet, o ile dobrze pamiętam, gwarantowano dołączanie instrukcji po polsku do wszystkich urządzeń pochodzących z zagranicy.

Pierwsze efekty tego kroku były dość komiczne, bowiem cudzoziemscy producenci, wierząc w zdolności rodaków kształconych niegdyś w PRL-u i nie chcąc ponosić nadmiernych kosztów, dawali im specjalistyczne teksty do przetłumaczenia na polski. Wychodziły z tego rzeczy pokraczne, w rodzaju: "czerwony śrubek krecić do lewy dziurka aparata aż dojdzie koniec”. Zabawa była przednia, ale w zrozumieniu tekstu nie pomagała.

Tak zwane brzydkie słowa pojawiały się natomiast rzadko, przeważnie w postaci jednej lub dwóch pierwszych liter określonego wyrazu, z dołożeniem paru kropeczek nakazujących czytelnikowi domyślanie się, co się za nimi kryje. A potem… Potem instrukcje robiły się coraz oszczędniejsze w słowach (i bardziej poprawne), by na koniec zamienić się w ulotki zazwyczaj nie informujące o wszystkich funkcjach urządzenia. Wyspecjalizowały się w tym zwłaszcza firmy produkujące tzw. komórkowe aparaty telefoniczne. Bywało jednak i tak, że człowiek zostawał sam na sam z odpowiednim przyrządem w ręku oraz z tekstem hiszpańskim, serbochorwackim lub norweskim.

Natomiast używanie słów wulgarnych stało się wyróżnikiem literatury współczesnej. Gdzie te czasy, kiedy wypowiedzenie publicznie przez Melchiora Wańkowicza słowa "dupa” było poprzedzone rozlicznymi przygotowaniami, będąc swojego rodzaju wydarzeniem, chociaż nie było objęte żadnym ustawowym zakazem!

Podróżując sporo po kraju obserwuję coraz powszechniejszą (szczególnie wśród młodzieży) znajomość angielskiego. To cieszy. Zapewne za pewien czas stanie się on językiem światowym i żadnych tłumaczeń nie będzie nam trzeba. Tyle tylko, że zdarzyć się wtedy może, iż jakiś prapradziadek opowie swojej praprawnuczce o świecie, w którym wprawdzie trudno było się porozumieć, ale w którym tak pięknie brzmiała mowa ojczysta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski