Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Jędrzejczyk: Walką z Karoliną Kowalkiewicz chcę napisać historię

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Joanna Jędrzejczyk to jedna z największych gwiazd organizacji UFC
Joanna Jędrzejczyk to jedna z największych gwiazd organizacji UFC Julie Jacobson
To media nakręcają moją rywalizację z Karoliną Kowalkiewicz. Ale tak już chyba musi być. To MMA, a nie bierki. Prywatnie możemy się przyjaźnić, ale kiedy jest czas na biznes, żarty się kończą - podkreśla mistrzyni UFC Joanna Jędrzejczyk. 12 listopada podczas gali UFC 205 w Nowym Jorku Polki zmierzą się w pojedynku o pas wagi słomkowej.

Jak nastrój na niespełna tydzień przed walką z Karoliną Kowalkiewicz?
Czuję się bardzo dobrze. W zeszłym tygodniu odbyłam ostatnią sesję sparingową, teraz czas na odpoczynek i łapanie świeżości. Jestem bardzo zaangażowana w każdą chwilę przygotowań, ale nie chcę być mistrzynią treningu. Im bliżej walki, tym bardziej jestem spokojna. Tak samo było ostatnio, przed pojedynkiem z Claudią Gadelhą. Poza ważeniem, gdzie atmosfera była burzliwa, byłam bardzo spokojna. Tak też było podczas walki. Wiem, ile poświęcam na każde przygotowania, ile postawiłam na szali szykując się do tego pojedynku. Nastawiam się na ten dzień. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, jak skończy się ta walka.

Jest Pani zadowolona z przeprowadzki na Florydę i przygotowań w American Top Team?
Bardzo. Zanim się na to zdecydowałam, w mojej głowie było wiele pytań. Obaw, że coś pójdzie nie tak. Ale jestem bardzo mile zaskoczona tym, jak dobrze się tu odnalazłam. Przygotowania nie różnią się diametralnie od tego, co robiłam w Olsztynie. Oczywiście są inni trenerzy, inne podejście, ale treningi wyglądają podobnie. Czuję się tu świetnie, moje myśli skupiają się tylko na sporcie. Każdego dnia uczę się nowych rzeczy, nie spodziewałam się że to możliwe. Wszystko jest super, ale najważniejszym sprawdzianem będzie dla mnie walka.

Jest duża różnica w stosunku do warunków, jakie miała Pani w Berkut Arrachionie Olsztyn?
Nie mogę narzekać na to, co miałam w Olsztynie. Wielu chłopaków z okolic mojej wagi dociążało mnie na treningach. Znaliśmy się jak łyse konie, a mimo tego fajnie udawało im się imitować styl moich rywalek. Bardzo za nimi tęsknię, ale przyszedł czas na coś nowego. Jestem teraz częścią rodziny American Top Team i przygotowania do kolejnych walk też będę robiła tutaj.

W ATT sparuje Pani częściej z kobietami czy z mężczyznami?
Podczas tych przygotowań zdarzały się też sparingi z mężczyznami. Ale jest wiele dziewczyn, z którymi trenuję - choćby moja była rywalka Valerie Letourneau, Nina Ansaroff i Tecia Torres. Kiedy postawisz naprzeciw siebie dwie kobiety, walka będzie o wiele bardziej zacięta niż między kobietą a mężczyzną. Dziewczyny traktują takie sprawdziany bardzo emocjonalnie. Cieszę się, że mam sparingpartnerów i partnerów do treningu ze światowej czołówki, dzięki temu mogę stawać się jeszcze lepsza.

Jest między wami duża rywalizacja o to, która będzie samicą alfa w ATT?
Nie ma u nas rywalizacji. Wszyscy są bardzo pomocni. Jestem zaskoczona tym, że każdy pyta się, jak się czuję i czy może w czymś pomóc. Ludzie przychodzą po swoich treningach czy na inne godziny niż wcześniej zaplanowali tylko po to, żeby w czymś pomóc. Atmosfera jest naprawdę bardzo miła. Może na początku dziewczyny nie były pewne tego, jak mnie traktować. Nie wiedziały, czy przyjechałam jako szpieg na zwiady, czy zostanę tydzień lub dwa i pojadę gdzieś indziej. Kiedy okazało się, że będę tu trenowała na stałe, wszyscy przyjęli mnie jak do rodziny. Bardzo się z tego cieszę.

Głównym powodem tej decyzji była wygoda i oszczędzanie długich podróży za Ocean, które wynikały z Pani obowiązków medialnych?
Oczywiście. Nie ma co doszukiwać się niesnasek między mną a byłymi trenerami. Rozstaliśmy się w zgodzie. Kiedy pracuje się z kimś przez lata, buduje się mocne relacje. Zmiana klubu była dla mnie bardzo ciężka. Było mi żal, strasznie płakałam z tego powodu. Ale w życiu czasem przychodzi czas na zmiany, musimy sobie z tym radzić. Trudno podjąć takie decyzje, ale wychodzą na dobre. Potrzebowałam tego. Musiałam zmienić otoczenie, odświeżyć głowę. Zrobić krok w kierunku, który jest dla mnie najlepszy. Prywatnie i sportowo. W ATT czuję, że się uczę, rozwijam. Nabieram rozmachu. Czuję, że będę inną zawodniczką. O to chodziło.

Chce Pani też budować jeszcze większą markę w USA. W związku z tym, że największa gwiazda kobiecego MMA Ronda Rousey przyznaje, że grudniowy pojedynek z Amandą Nunes ma być jednym z ostatnich w jej karierze, UFC szykuje Panią na twarz kobiecego MMA?
Póki co nie doszukuję się takich planów. Jestem pewna, że Ronda wróci w wielkim stylu. Amanda trenuje w ATT, widzę się z nią na co dzień i wiem, że jest bardzo mocna. To będzie naprawdę dobra walka. Ale dla mnie i dla wielu osób Ronda zawsze była, jest i będzie numerem jeden. Cokolwiek by się nie działo. Jeśli chodzi o mnie, to nastawiam się na rozwój sportowy. Oczywiście jednym z powodów mojej przeprowadzki było to, że chciałam mieć trochę spokoju od podróży pomiędzy Europą i Stanami. W ostatnim roku było ich multum. A mieszkając w USA mogę skupić się tylko i wyłącznie na przygotowaniach.

Rozstała się Pani nie tylko z klubem, ale i z menedżerem.
Przylatując tu miałam podpisać bardzo duży kontrakt menedżerski. Po kilku dniach dowiedziałam się jednak, że mam walczyć w Nowym Jorku. Jestem profesjonalistką, kiedy słyszę o pojedynku, odkładam wszystko na bok. Pieniądze, sponsorzy czy menedżerzy mogliby mnie odciągnąć od obowiązków sportowych. A nikt nie rozlicza mnie z sesji zdjęciowych i wywiadów, tylko z tego, co pokazuję podczas walk. Po gali w Nowym Jorku na spokojnie usiądę do rozmów i podpiszę umowę z nowym menedżerem. Prawdopodobnie też jakieś kontrakty sponsorskie. W tym momencie skupiam się tylko na walce. Chcę wygrać i obronić mój pas. Tylko to się liczy.

Miała Pani okazję by zobaczyć kawałek Florydy?
Skupiam się głównie na przygotowaniach, ale znalazłam polską kafeterię, Warsaw Coffee Company. Rzadko bo rzadko, ale czasem idę na plażę. Staram się relaksować po ciężkich treningach. Na lepsze poznanie okolicy przyjdzie jeszcze czas. Lubię zwiedzać i poznawać nową kulturę, choć na razie nie mam na to zbyt wiele czasu. Stany od dziecka mnie inspirowały. Marzyłam o tym, żeby tu kiedyś przyjechać i pozwiedzać. A w ciągu ostatnich dwóch lat byłam tu tyle razy, że ciężko mi nawet policzyć. (śmiech) W końcu zostały też moim miejscem zamieszkania. Ale jestem Polką, olsztynianką. Kiedy skończę karierę, wrócę w rodzinne strony. W przyszłym roku planuję spędzić w USA około dziewięciu miesięcy.

Kto dotrzymuje Pani towarzystwa?
Mam to szczęście, że od drugiej walki z Gadelhą współpracuję z firmą Perfecting Athletes. W Coconut Creek są m.in. lekarka Michelle i dietetyczka Paulina, które bardzo mi pomagają. Zaprzyjaźniłyśmy się, mamy bardzo dobre relacje. A dzięki naszej współpracy widzę np. ogromną różnicę w zbijaniu wagi. Ostatnio byłam odwodniona tylko przez kilka godzin. Czułam się inaczej niż zwykle, w walce miałam zupełnie inną siłę. Teraz będzie tak samo, czuję się wspaniale.

Co z planami przejścia do wagi muszej, która ma zostać utworzona w UFC?
Chciałam uciekać z kategorii słomkowej. Ale z Pauliną i Michelle mogę spokojnie w niej zostać. Wiem, że bezpiecznie dam radę zejść do limitu 115 funtów. Że nie połamię sobie po raz kolejny ręki, bo moje kości będą osłabione zbijaniem wagi.

W ATT trenuje też Krzysztof Jotko, który przygotowuje się do walki z Thalesem Leitesem. [19 listopada w Sao Paulo – red.] Jak wygląda jego forma?
Tak, jest Krzysiek, a jakiś czas temu przyleciał też jego przyjaciel Peter Sobotta. [również zawodnik UFC, ma polskie i niemieckie obywatelstwo – red.] Razem trenują i przygotowują się do tej walki. Krzysiek jest w formie, wygląda bardzo dobrze, fajnie się porusza. Nie musi zbijać wielu kilogramów. To fajnie, bo nie będzie się z tym męczył i wyjdzie na walkę w pełni sił. Myślę, że będzie dobrze.

To zawodnik, który może namieszać w wadze średniej? Już wskoczył do „15” rankingu, a po ewentualnej wygranej z Leitesem otworzą się przed nim drzwi do walk z najlepszymi.
Krzysiek to bardzo solidny zawodnik. Daje fajne walki i ma duże umiejętności w każdej płaszczyźnie. W przeszłości jeździł trenować w wiele miejsc, m.in. do Tajlandii. Jeśli zdecyduje się na to, by osiąść w ATT na stałe, będzie miał szansę rozwinąć się jeszcze bardziej.

Dzięki przygotowaniom w ATT 12 listopada zobaczymy nową Joannę Jędrzejczyk?
Czuję, że się rozwijam, zmieniam, uczę nowych rzeczy. W tej walce kibice powinni już zauważyć różnicę. Inną zawodniczką będę jednak pewnie dopiero po jakimś czasie. W każdym pojedynku postaram się wprowadzić coś nowego. Ale to niespodzianka, przekonacie się podczas walk. (śmiech)

Był element, na który podczas tych przygotowań poświęciła Pani najwięcej uwagi? Podobno miała Pani bardzo dużo treningów zapaśniczych.
W USA zapasy są bardzo mocne. Faktycznie dużo nad nimi pracowałam. Sama jestem zaskoczona tym, jak potrafiłam chłonąć wiedzę od trenerów. W sparingach wszystko wychodziło mi bardzo fajnie. Zmieniłam też trochę moją grę grapplingową. Nowe otoczenie pomaga otworzyć się na nową wiedzę. Mam nadzieję, że już w najbliższej walce będę mogła pokazać to, czego się nauczyłam.

Furorę w internecie zrobiło nagranie treningu, podczas którego ćwiczy Pani ciosy łokciami. Szef UFC Dana White skomentował go krótko - „Jasna cholera!”, Jotko pisał, żeby Bóg miał Karolinę w swojej opiece.
Gdzieś słyszałam, że powinnam uważać na łokcie, kolana i stójkę Karoliny. To było całkiem śmieszne. Nie lekceważę jej, to bardzo dobra zawodniczka. Ma świetną kondycję, mocno uderza, lubi bić się w stójce. Ale ktoś chyba zapomniał, która z nas była sześciokrotną mistrzynią świata w muay thai. I kto stoczył około stu walk w sportach uderzanych. Jeśli Karolina chce iść ze mną w wymianę na łokcie, to z chęcią zapraszam. Zdaję sobie sprawę z tego, że można być mistrzem i dać się zkonautować. Ale niektórym trzeba chyba przypomnieć powiedzenie „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. (śmiech)

Jak przewiduje Pani przebieg tej walki?
Karolina na pewno przygotowała się bardzo dobrze. Podejrzewam, że najlepiej w całej karierze. Pamiętam, kiedy to ja byłam pretendentką do pasa. Chciałam go zdobyć za wszelką cenę, nie było żadnych wymówek. Ciężko harowałam na to zwycięstwo z Carlą Esparzą i wierzę w to, że Karolina będzie tak samo zmotywowana. Uzyskała prawo walki o tytuł UFC, to ogromny sukces, gratuluję jej tego. Z tym, że ja w każdej walce idę po zwycięstwo i to nigdy się nie zmieni. Ale wiadomo jaki jest sport. Jeden cios może kosztować porażkę. Dlatego nie ma mowy o tym, że zlekceważę Karolinę. Każdą rywalkę traktuję tak samo, niezależnie od tego, czy jest pierwsza, czy 25 w rankingu. Damy bardzo dobrą walkę, tego możecie być pewni.

Pojedynek jest zakontraktowany na pięć rund. Pani dwie ostatnie walki stoczyła w takim dystansie, Kowalkiewicz nigdy nie miała takiej okazji. To Pani przewaga?
Nie wiem, jak będzie przygotowana Karolina. Jej cardio było zawsze na dobrym poziomie, więc spodziewam się że i tym razem będzie tak samo. Ale moja kondycja też jest świetna.

Na braku doświadczenia w rozkładzie sił na pięć rund można się jednak przejechać, jak np. Gadelha w waszej ostatniej walce.
To nie jest tak, że spałam w pierwszych rundach. Na początku lubię obserwować, czytać rywalki. I z każdą minutą się rozkręcam. Lubię rozbijać rywalki i pokazywać im, kto jest mistrzynią.

Walka z Kowalkiewicz to jedno z największych wyzwań w Pani karierze?
Tak naprawdę moje codzienne życie jest wyzwaniem. Jestem wdzięczna Bogu za to, że każdego dnia budzę się i mogę się cieszyć życiem. Nikt nie jest niezniszczalny. Jako zawodnicy zmagamy się z życiem codziennym i wyzwaniami sportowymi. Każda kolejna walka to nowa próba. Ja chcę utrzymać tytuł i pozostać niepokonana. To jest najważniejsze. Niektórzy twierdzą, że Karolina będzie dla mnie łatwym kąskiem. Nie zgadzam się. To wymagająca przeciwniczka, bardzo ją szanuję. I cieszę się, że z nią walczę. To historyczny pojedynek dla polskiego MMA - dwie dziewczyny z naszego kraju będą walczyć o pas największej organizacji na świecie. I to na tak dużej gali jak UFC 205. Cieszę się, że ta walka będzie miała miejsce w Madison Square Garden, w tak niesamowitej otoczce. To nawet lepiej, niż gdyby odbyła się w Polsce, na mniej prestiżowej gali.

Jest Pani zdecydowaną faworytką tej walki. Dobrze czuje się Pani w tej roli? Niektóre zawodniczki wolą, kiedy presja spoczywa na rywalce.
Kiedyś też wolałam być underdogiem. I w każdej walce udowadniać, że to ja jestem najlepsza. Łatwiej jest gonić niż uciekać. Przed walką o pas wszystkie oczy są zwrócone na mistrzynię. Wielu chce zobaczyć mój upadek i pierwszą porażkę. Ale ja to lubię. Każdą walką udowadniam, że nie ma na mnie mocnych. Ktoś może powiedzieć, że to aroganckie. Z tym, że tylko ja wiem, ile ciężkiej pracy poświęcam każdego dnia po to, by odnosić sukcesy.

Czuje Pani wsparcie kibiców, nie tylko polskich, przed tą walką?
Mam ogromne wsparcie bliskich, rodziny, mojego teamu i kibiców. To zaskakujące, że aż tyle osób mnie tu poznaje, na ulicy czy w sklepie. UFC jest na Florydzie bardzo popularne. Dostaję wiele wiadomości z wyrazami wsparcia od fanów. Doceniam to, cieszę się z każdej. To bardzo budujące.

W mediach można znaleźć sporo na temat waszych napiętych stosunków, ale obie zawsze mówicie, że to nieprawda.
To media nakręcają takie doniesienia. Tak już chyba musi być. To MMA, a nie szachy, bierki czy rewia mody. Prywatnie możemy się przyjaźnić, ale w tym sporcie jest też czas na biznes. Kiedy stajemy naprzeciwko siebie, nie ma czasu na uśmieszki i klepanie się po plecach. Żarty się kończą. Trzeba po prostu pokazać rywalce, kto jest najlepszy. Takie mam zasady, taka jestem. Czy się to komuś podoba, czy nie. Niech nikt mi nie mówi, że mam być spokojna w kontaktach z rywalkami przed pojedynkiem. Pokory mi nie brakuje, za każdym razem udowadniam to zwycięstwami w Oktagonie. Do gymu idę z opuszczoną głową i daję tam z siebie wszystko. Tego ludzie nie widzą. Ale moje sukcesy mówią same za siebie. Każdy z nas jest inny, nie muszę się zachowywać tak, jak inni ode mnie oczekują. Każde ważenie, staredown czy konferencja prasowa idzie w świat. I to z dużą mocą, dzięki czemu MMA przebija zainteresowaniem boks.

Dzięki temu, że wasza walka odbędzie się w legendarnej Madison Square Garden, ten pojedynek będzie dla Pani jeszcze bardziej magiczny?
Dla mnie nie ma większego znaczenia, czy walczę w Honolulu, Tajlandii czy Polsce. Ale cieszę się z tego, że kolejny raz będę częścią wielkiej gali. Już zostały pobite rekordy sprzedaży biletów, czekamy na kolejne rekordy, np. liczby wykupionych pay per view czy - w naszej walce - zadanych ciosów lub najszybszego nokautu. Lubię tworzyć historię, to moja życiowa droga.

Pojedynek Jędrzejczyk – Kowalkiewicz może skraść show Conorowi Mc Gregorowi, który w walce wieczoru zmierzy się z Eddiem Alvarezem?
Będę chciała skraść serca publiczności swoją postawą i przygotowaniem. I wygraną z Karoliną.

Jak przewiduje Pani wynik walki McGregor – Alvarez?
Staram się nigdy nie typować. Ale nie ukrywam, że jestem za Conorem. Otrzymałam od niego wiele wsparcia. Kiedy walczyłam w Las Vegas z Gadelhą, dopingował mnie z pierwszego rzędu. Byłam mile zaskoczona tym, że tak wielka gwiazda przyszła tam dla mnie. Wielu ludzi krytykuje jego zachowanie. Ale ja bardzo cenię go jako sportowca. Ten człowiek odnosi ogromne sukcesy. Wznosi MMA na inny poziom. I naprawdę wyczyścił wagę piórkową. Wygrywał z bardzo mocnymi zawodnikami, teraz atakuje pas wagi lekkiej. OK, jestem za tym, żeby bronił tytułu w piórkowej. A jeśli nie, niech zwakuje pas i walczy o kolejne. Tak czy inaczej całym sercem jestem za Conorem i wierzę w jego zwycięstwo.

W ostatnim czasie mistrzowskie pasy UFC bardzo szybko zmieniają właścicieli. Wyjątkiem jest Pani i Demetrius Johnson, mistrz wagi muszej. Każda kolejna obrona zbliża Panią do miana legendy?
Powinniśmy doceniać to, że Polka zdobyła pas najbardziej prestiżowej federacji MMA na świecie i broni go po raz czwarty. Że wygrywam dla Polski, Olsztyna, mojego klubu, bliskich, kibiców. Chcę utrzymać ten pas i zakończyć karierę jako niepokonana mistrzyni. Będę wkładać jeszcze więcej pracy niż dotychczas, by tak się stało.

Jakie ma Pani plany po walce z Kowalkiewicz?
Lecę na trzy tygodnie do Argentyny, to podróż biznesowa. Później chcę wrócić do Polski i spędzić jak najwięcej czasu z bliskimi. Mój narzeczony i rodzina są w kraju. Przylecą na galę, ale w tygodniu poprzedzającym walkę nie będę miała dla nich zbyt wiele czasu. W grudniu będziemy mogli dłużej pobyć razem. Jestem katoliczką, święta są dla mnie bardzo ważne. Zawsze spędzamy je tradycyjnie, w rodzinnym gronie. Tak będzie też tym razem.

A sportowe plany na przyszły rok?
Pewnie wrócę do USA pod koniec stycznia. Chcę stoczyć trzy walki. Pierwszą w marcu lub kwietniu, w zależności od tego, jak poobijana będę po walce z Karoliną. Jedna z kolejnych mogłaby się odbyć w Polsce, bardzo bym tego chciała. Będę starała się nalegać na to, by szefowie UFC zorganizowali drugą galę w naszym kraju.

Rozmawiała już Pani z nimi na ten temat?
Na razie skupiam się na walce z Karoliną. Ale przyjdzie na to czas. Mamy naprawdę wielu zawodników, którzy pociągną taką galę. Ja, Karolina, Marcin Held, Janek Błachowicz, Daniel Omielańczuk, Krzysiek Jotko, Damian Grabowski, Marcin Tybura... Można nawet złożyć całą kartę walk w oparciu o Polaków. UFC zapowiedziało, że w przyszłym roku zorganizuje tylko 16 gal poza USA. Mam jednak nadzieję, że Polska znajdzie się wśród nich. I damy naprawdę dobre show.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Transmisja z walki Jędrzejczyk - Kowalkiewicz w nocy z 12 na 13 listopada o godzinie 4:00 tylko na Extreme Sports Channel

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Joanna Jędrzejczyk: Walką z Karoliną Kowalkiewicz chcę napisać historię - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski