Życie na ulicy Fot. Krystyna Słomka
RPA. Soccer City Stadium to największy stadion mistrzostw i miejsce legendarnych wystąpień Nelsona Mandeli.
Jego kandydaturę do zaszczytnej roli wsparło posiadanie dwóch stadionów, które po przebudowie stały się arenami piłkarskimi światowej klasy. Rozgrywki w mieście przebiegać będą jednak pod znakiem Soccer City Stadium, największego obiektu mistrzostw i miejsca legendarnych wystąpień Nelsona Mandeli.
Do Johannesburga, napędzającego gospodarkę całego kontynentu, przybywają w interesach inwestorzy, finansiści i handlowcy z całego świata. Dla turystów częściej jest on przystankiem w drodze do innych rejonów kraju. Miasto mało ciekawe, w dodatku o złej sławie i wysokiej przestępczości nie zachęca do zatrzymania się w nim dłużej, a napis witający podróżnych u bram lotniska: "Wchodzisz na swoje własne ryzyko" w obawach tych utwierdza.
Jo'burg, Jozi lub Egoli, jak tu się o nim mówi, pojawił się przed 124 laty niemal z dnia na dzień. U jego podstaw legła chciwość i pasja poszukiwaczy żółtego kruszcu - Europejczyków, Amerykanów, Australijczyków. Wyrósł na żyle złota i dzięki niemu wciąż funkcjonuje. W ciągu zaledwie kilkunastu lat stał się największym skupiskiem ludności w Afryce Południowej. Nie ma tradycji, nie ma korzeni, ma za to energię i siłę. Ma też przydomek: City of Gold.
Kiedy w 1886 r. w miejscu dzisiejszego Johannesburga australijski poszukiwacz natknął się na żółty kruszec, nie wiedział, że to maleńki zwiastun największej na świecie złotonośnej skały. Wcześniej w innych miejscach kraju znaleziono już złoto, jednak świeżo odkryta żyła okazała się od innych znacznie bogatsza. Wnet wokół znaleziska osiedliło się kilka tysięcy poszukiwaczy i sawannę pokryły namioty, tudzież szałasy. Rozpoczęły się penetracje na niespotykaną dotąd skalę. Prowizoryczna osada wciąż rosła i w październiku tego samego roku wytyczono pierwsze prawdziwe ulice rodzącego się, najbardziej ludnego afrykańskiego miasta o trzykrotnie większej liczbie mężczyzn niż kobiet. Kilka lat później na teren wydobycia wkroczyły wielkie korporacje, wprzódy okrzepłe w pozyskiwaniu afrykańskich diamentów, przejmując kontrolę nad interesem.
Johannesburg był czterokrotnie budowany niemal od podstaw, a ostatecznie oblicze miastu nadały molochy ze stali, szkła i aluminium typu najwyższego w Afryce, 50-piętrowego Carlton Centre, czy Ponte City Apartments, najwyższego mieszkalnego wieżowca. Podobne im budowle sprawiły, że najstarsze centrum o prostopadłych ulicach (wiele nosi nazwiska pionierów gorączki złota) ma w miarę jednorodny, wysokościowy charakter. W jego bocznych uliczkach, w cieniu drapaczy chmur i szpitali na światowym poziomie funkcjonują sklecone z byle czego stragany pchlich targów, oferujące niemal wszystko, w tym "szatańskie leki". Mówi się, że takie "muti" przeciwko powszechnemu tu AIDS wyrabiane są z kości wykradanych z grobów znamienitych białych ludzi.
Młodsze dzielnice i przedmieścia wyglądają inaczej. Bywa, że po jednej stronie ulicy widać nowoczesność na miarę XXI w., a po drugiej - zacofanie rodem z buszu.
Z trudną do ustalenia liczbą ludności (niektóre źródła podają do 8 mln mieszkańców), aglomeracja johannesburska jest gigantem pod względem zajmowanego obszaru. Miasto przyciąga ludzi szukających sposobu na życie, toteż stało się ich mieszanką rasową i kulturową. Rozwijając się dynamicznie, rozrasta się głównie w poziomie, i oazy przepychu obrastają slumsami, których mieszkańcy żyją głównie ze szwindli i kradzieży.
Spotkanie dwóch odmiennych światów ma miejsce w ruchliwym centrum zdominowanym przez siedziby banków i różnego rodzaju firm z Indii, Chin, Japonii i Europy, gdzie uliczny tłum tworzą dyrektorzy firm, potentaci giełdowi, bankierzy, krążący handlarze i rękodzielnicy, uzdrowiciele i złodzieje. Pomimo ogromnej ilości policji i oddziałów security w takim tyglu trudno każdemu zapewnić ochronę. Johannesburg nie jest więc miastem bezpiecznym. Dlatego turystom odradza się samotne spacery nawet za dnia, a cóż dopiero wieczorem, kiedy ulice pustoszeją.
Bieda rodzi przestępcze zachowania, które w latach 90. XX w. tak się nasiliły, że wiele firm przeniosło siedziby na peryferie. Magnesem dla przestępców są przebogate centra handlowe, bankomaty (każdego pilnuje po dwóch strażników), jak i piękne, luksusowe wille przedmieść z konieczności obwiedzione wysokim ogrodzeniem z drutem kolczastym pod napięciem i tabliczką: "Strzelamy bez ostrzeżenia".
Czy Johannesburg może się podobać? - To dziwne i brzydkie miasto - Witek wie, bo w RPA mieszka już 25 lat. - Powstało na gruncie konfliktu między brytyjskimi kolonizatorami, a dumnymi Afrykanerami. Jego obraz to nie tylko stare centrum z wciśniętymi pomiędzy wieżowce edwardiańskimi i secesyjnymi kamienicami, gmachami instytucji państwowych z przełomu XIX i XX w. Nie tylko wytworne rezydencje z polami golfowymi poza miastem, bo przecież odrażające osiedla czarnej biedoty południowych przedmieść, wyglądające jak ogromny bazar, to też Johannesburg - dodaje.
Mówił o Soweto, gdzie się nie chodzi, a jeździ samochodem, i gdzie narodził się afrykański futbol. Kiedyś było robotniczym osiedlem, dziś to odrębne, ale powiązane z Johannesburgiem miasto. Żyje w nim 40 proc. mieszkańców aglomeracji. Bezpieczne, czy nie, jest kultowym miejscem pamiętającym Nelsona Mandelę, który po 27 latach więzienia na wyspie Roben, w 1990 r. pierwsze przemówienie wygłosił na uznawanym za serce RPA stadionie Soccer City. Miejsca takie, jak Muzeum Apartheidu, Constitution Hill w miejscu Old Fort - więzienia Mandeli, jego dom - muzeum i dzielnica Kliptown, gdzie w 1955 roku podpisano Kartę Wolności mają uświadamiać drogę, jaką przeszedł kraj w walce z dyskryminacją.
W rejonie Johannesburga wydobywa się złoto od 120 lat, a zasoby szacuje się na dalsze dziesięciolecia. W samym mieście kopalnie już nie pracują, za to w okolicach powstało mnóstwo nowych szybów sięgających do 4000 m w głąb ziemi. Dostarczają 40 proc. światowego wydobycia złota. Po nieczynnych kopalniach pozostały olbrzymie hałdy okalające miasto. Wciąż tkwią w nich drobinki złota. Hałdy powoli maleją, od kiedy nowe technologie pozwoliły na odzyskiwanie kruszcu z przerabianego kopalnianego piachu. Piasek ów używany jest także do wyrobu betonowych chodników, zatem w powiedzeniu, że w Johannesburgu chodzi się po złocie, nie ma przesady.
Koniec apartheidu sprawił, że światowa stolica złota otworzyła się na resztę Afryki, a jednym z jej aktualnych celów jest propagowanie turystyki. Pomimo Gold Reef City, jedynego miejsca w RPA, gdzie można zobaczyć wytop złota, obrzeży z parkami etnograficznymi, mimo rezerwatów dzikich zwierząt i ogrodów botanicznych, będzie to trudne, bo turystom samo miasto ma niewiele do zaoferowania. I nie pomogą uhonorowane nagrodami restauracje, kasyna, kluby z doskonałą muzyką, hotele i sklepy o najlepszej marce na kontynencie, ani opinia afrykańskiej stolicy mody. Być może rola wizytówki Mundialu i pamięć o nim odmienią niekorzystne dotąd postrzeganie miasta.
Krystyna Słomka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?