Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

José Carreras o piłce nożnej, starzeniu się i miłości do opery

Rozmawiał Mateusz Borkowski
José Carreras zaśpiewa w Krakowie m.in. utwory świąteczne
José Carreras zaśpiewa w Krakowie m.in. utwory świąteczne People Picture
Muzyka. Słynny hiszpański tenor wystąpi z koncertem 20 grudnia w Tauron Arenie Kraków.

- Maestro, minęło 25 lat od legendarnego koncertu Trzech Tenorów w Rzymie. Dzięki temu wydarzeniu muzyka klasyczna wkroczyła na stadiony i areny sportowe. Myśli Pan, że pomogło to w popularyzacji opery?

- Moim skromnym zdaniem nasze koncerty z pewnością zmieniły trochę świat muzyki klasycznej. Oto nagle tę muzykę usłyszały miliony. I nawet jeśli tylko 5 proc. słuchaczy wybrało się później na spektakl operowy albo do filharmonii, to było to cenniejsze niż myślimy. Wierzę, że muzyka klasyczna i opera są częścią naszego dziedzictwa kulturowego. Zobaczyłem ostatnio cytat namalowany na ścianie jednej z uczelni muzycznych, który brzmiał „wolność przez muzykę”. Wynika więc z tego, że muzyka ma moc, w dodatku łagodzącą.

- Czy między Panem, Lucianem Pavarottim i Placidem Domin-giem istniał jakiś rodzaj artystycznej rywalizacji?

- Oczywiście nasze przedsięwzięcia miały również charakter swego rodzaju współzawodnictwa, ale w pozytywnym i przyjacielskim wydaniu. Chcę podkreślić, że przeżyliśmy razem wspaniałe chwile, które na zawsze pozostaną niezapomniane. Wierzę, że miało to wpływ na nasz sukces. Ludzie czuli, że tworzymy dobrą, atmosferę, coś szczerego i prawdziwego, a nie wyreżyserowany spektakl.

- W tym roku mija również 45 lat od Pańskiego debiutu scenicznego w głównej roli w „Lukrecji Borgii” Gaetano Doni-zettiego. Jak przez te lata zmieniała się opera?

- O Boże, to było naprawdę dawno temu. To oznacza, że się starzeję [śmiech]. Oczywiście, że opera, w szczególności sposoby i style jej inscenizacji zmieniły się, ale koniec końców ciągle chodzi w niej o muzykę i protagonistów. Właśnie dlatego jestem pewien, że opera nigdy nie umrze. Równocześnie nigdy nie mieliśmy tylu teatrów operowych na świecie co w tym momencie. To dobry znak. Ważne też by pomagać w powstawaniu nowych dzieł operowych. Brałem i biorę udział w operze „El Juez” skomponowanej przez austriackiego kompozytora Christiana Kolono-vitsa. Śpiewałem partię Sędziego w tym roku w Teatrze Maryjskim w Petersburgu. W przyszłym roku wykonam tę partię w Wiedniu.

- Jakie to uczucie dla śpiewaka w Pańskim wieku, kiedy czuje się, że głos nieuchronnie się zmienia?

- To normalny proces, który dotyka każdego i każdy musi sobie z tym poradzić. Mięśnie nie są już takie same co 25 lat temu, na twarzy przybywa zmarszczek, a na głowie siwych włosów. To naturalne. Podobnie dzieje się z głosem, który się zmienia, ale natura dodaje również coś nowego - to proces ciągły. W dniu, w którym nie będę czuł, że wyjście na scenę przynosi mi satysfakcję, natychmiast zrezygnuję z występów. Na razie jednak jeszcze ten moment nie nadszedł, wciąż bowiem kocham koncertować.

- Jest Pan znany z projektów crossover łączących różne gatunki lżejszej muzyki, jak np. „Passion”. Ortodoksyjni miłośnicy opery uważają, że był to krok w złym kierunku. Jest Pan zadowolony z tych wyborów?

- Tak, jestem z tego powodu szczęśliwy, ponieważ to były moje dodatkowe twarze i wcielenia w mojej karierze. Proszę nie zapominać, że my jedynie podążaliśmy śladami wielkich śpiewaków z przeszłości, takich jak Enrico Caruso, którzy śpiewali słynne popularne melodie w swoich czasach. Wtedy oczywiście nie nazywało się to terminem crossover.

- Po tym jak wygrał Pan walkę z białaczką, rozpoczął Pan działalność charytatywną i założył fundację swojego imienia. Co udało się osiągnąć przez te lata?

- To teraz ważna część mojego życia. Kiedy wyszedłem z tej potwornej choroby miałem poczucie, że muszę oddać coś społeczeństwu w zamian. Dlatego założyłem fundację Jose Carreras Leukemia Foun-dation, która walczy z białaczką. W związku z ważnymi osiągnięciami w dziedzinie nauki możemy powiedzieć, że został wykonany wielki krok do przodu. Wciąż jednak jest wiele do zrobienia. Naszym celem jest to, by białaczka była wyleczalna na każdym etapie dla każdego. Dotąd dzięki naszym darczyńcom udało się przeznaczyć ponad 200 mln euro na badania naukowe i tworzenie oddziałów klinicznych. Jestem im za to bardzo wdzięczny.

- Jest Pan fanem FC Barcelona, śpiewa Pan katalońskie piosenki. Co dla Pana oznacza bycie Katalończykiem?

- Jestem prawdziwym Kata-lończykiem. Kiedy jestem na scenie zawsze noszę w kieszeni katalońską flagę. Odkąd byłem małym chłopcem, byłem zdeklarowanym fanem klubu piłkarskiego FC Barcelona. To wszystko wiele dla mnie znaczy. Poza tym jestem naprawdę typem śródziemnomorskiego faceta. Tu właśnie są moje korzenie, także muzyczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski