Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Judo to moje życie

Redakcja
Rozmowa ze złotą medalistką Akademickich Mistrzostw Polski i srebrną medalistką Młodzieżowych Mistrzostw Polski w judo, zawodniczką Błękitnych-MPEC Tarnów, Katarzyną Kupiec

Jak rozpoczęła się Pani przygoda z judo, które wciąż uważane jest za męską dyscyplinę sportu?

- Myślę, że było podobnie, jak w przypadku wielu innych zawodniczek i zawodników. Mam starszą siostrę, która rozpoczęła treningi, a ja w 1997 roku, będąc w trzeciej klasie poszłam w jej ślady. Siostra również osiągała wysokie wyniki - była kilkakrotnie medalistką Pucharów Polski, ale zrezygnowała z treningów na rzecz życia towarzyskiego i innych zajęć. Ja natomiast okazałam się bardziej wytrwała i trenuję do tej pory.
Kiedy pojawiły się pierwsze sukcesy?
- Po trzech latach wywalczyłam trzecie miejsce w Makroregionalnym Turnieju Dzieci w Krakowie. Rywalizowałam wtedy w kategorii 39 kg. Od początku musiałam oczywiście łączyć treningi z nauką. Rodzice stwierdzili bowiem jednoznacznie, że jeżeli nie będę się dobrze uczyć, to nici z judo. Myślę, że nie było z tym najgorzej, gdyż ukończyłam Gimnazjum Dwujęzyczne, potem II Liceum Ogólnokształcące, a teraz studiuję na pierwszym roku wychowania fizycznego w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Tarnowie.
Potem szybko przyszły pierwsze sukcesy w zawodach ogólnopolskich...
- Można tak powiedzieć. W roku 2002 wywalczyłam brązowy medal w Mistrzostwach Polski młodziczek. Rok później zdobyłam złoto w OTK Grand Prix Polski Juniorek w Opolu, po tym sukcesie zostałam powołana do kadry Polski i reprezentowałam nasz kraj podczas Mistrzostw Europy Juniorek Młodszych w Rotterdamie w 2004 roku. Następnie na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży zajęłam drugie miejsce. W ciągu kolejnych 5 lat wywalczyłam sporo medali na Ogólnopolskich Turniejach Klasyfikacyjnych, Pucharach Polski oraz zawodach międzynarodowych, ale najbardziej "medalodajny" jest dla mnie obecny rok. Najpierw zdobyłam w Warszawie tytuł Akademickiej Mistrzyni Polski, a niedługo później zajęłam drugie miejsce w rozgrywanych we Wrocławiu Młodzieżowych Mistrzostwach Polski. Nieraz słyszałam pytanie, który z medali zdobytych w tym roku dał mi więcej powodów do radości. Jeżeli miałabym porównywać te dwa "krążki", to bardziej liczy się dla mnie ten wywalczony we Wrocławiu. Jako ciekawostkę dodać mogę jeszcze, że wszystkie medale na przestrzeni siedmiu ostatnich lat zdobyłam startując w tej samej kategorii, 57 kg.
We Wrocławiu należał się Pani złoty medal, a finałowa porażka spowodowana była jedynie błędem sędziego, który podniósł nie tę rękę, którą zamierzał...
- To prawda. Nie mam jednak do niego pretensji, gdyż sama jestem sędzią i wiem, że takie pomyłki niestety się zdarzają. Miło było, że sędzia po walce przyszedł i przeprosił, choć z drugiej strony szkoda rzecz jasna, że przytrafiło się to akurat mnie i to w najważniejszej chyba walce w mojej dotychczasowej karierze. Moim największym marzeniem jest zdobycie złotego medalu Mistrzostw Polski. Skoro nie udało się to we Wrocławiu, to nie mogę jeszcze skończyć kariery i będę trenowała oraz startowała dalej.
Wspomniała Pani, że jest pani sędzią...
- Tak, Oprócz tego, że jestem czynną zawodniczką, mam również uprawnienia sędziego, prowadzę wraz z moim trenerem grupę dzieci w wieku 8-12 lat i muszę pochwalić się pierwszymi sukcesami szkoleniowymi. Jeden z naszych podopiecznych zwyciężył w mocno obsadzonym turnieju w słowackich Michalovcach, a dwóch innych zajęło w tych zawodach, w których oprócz Polaków i Słowaków startowali także: Anglicy, Chorwaci, Rumuni i Ukraińcy - trzecie miejsca.
Jak przy takim natłoku zajęć radzi sobie Pani ze studiowaniem i czy znajduje Pani czas na cokolwiek innego oprócz judo?
- Jeżeli chodzi o studia, wykładowcy nie stwarzają na szczęście problemów, jeśli muszę wyjechać na obozy lub zawody i opuszczam zajęcia. Jest wręcz przeciwnie, zawsze są chętni do pomocy i zarówno mnie, jak i innym sportowcom nie zamykają drogi do studiowania. Gorzej wygląda sprawa z życiem prywatnym. Szkoła i judo - wokół tego kręci się praktycznie całe moje życie i na nic więcej nie wystarcza mi czasu. Znajomi protestują nawet, że ich zaniedbuję, bo rzadko kiedy mam okazję, żeby z nimi wyjść, posiedzieć i porozmawiać.
Komu oprócz siebie zawdzięcza Pani swoje sukcesy?
- Na pewno ogromny wpływ na to ma mój szkoleniowiec, Krzysztof Sieniawski, który trenuje mnie od samego początku, czyli już 12 lat. Chciałam mu serdecznie podziękować, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę, że nie jestem łatwym człowiekiem i nieraz ciężko ze mną wytrzymać, o czym doskonale wiedzą też moi rodzice, którzy przez wiele mnie wspierali i robią to nadal. Chciałabym również podziękować właścicielom tarnowskiego Klubu "Forma", którzy w razie potrzeby zbicia wagi zawsze pomagają mi wybrać zdrowe środki, odżywki i suplementy diety. Chciałam przy tym podkreślić słowo zdrowe. Sport moim zdaniem powinien być bowiem czysty, a niedozwolony doping powoduje "wyścig szczurów" i idea sportu traci znaczenie.
Dziękuję bardzo za rozmowę i mam nadzieję, że w przyszłym roku spotkamy się, aby porozmawiać o wywalczonym przez Panią złotym medalu Mistrzostw Polski.
Rozmawiał Stefan Mikulski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski