Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Julia i jej Romeo w roli gangsterów

Urszula Wolak
Laia Costa jako Victoria
Laia Costa jako Victoria Fot. archiwum
Lubię kino. Był 27 kwietnia 2014 roku, godz. 4.30 rano. Operator Sturla Brandth Grøvlen włączył kamerę. Tak rozpoczęło się życie filmowych bohaterów „Victorii” w reżyserii Sebastiana Schippera, które zakończyło się tego samego dnia o godz. 6.54.

Dzieło nakręcone na jednym ujęciu (pozbawione nawet najmniejszych cięć) podbija właśnie Europę. Czas filmowy oddaje rzeczywisty przebieg zdarzeń, jakie rozegrały się na planie. To trwająca więc dwie godziny i czternaście minut historia jednego spotkania młodej Hiszpanki z grupą zdegenerowanych Berlińczyków. Victoria urasta do współczesnej opowieść o Julii po przejściach, która niespodziewanie spotyka swego Romea.

Na drodze do szczęścia młodych kochanków stoją jednak nie tyle przeciwne im rodziny, co kryminalna przeszłość mężczyzny. W miniony piątek przeżyłam wraz z nimi emocjonującą przygodę, chodząc nie tylko po ulicach, ale i dachach Berlina. Film otworzył bowiem trwający właśnie w kinie ARS Tydzień Filmu Niemieckiego. Oficjalnie wejdzie do kin 20 listopada. Temperatura obrazu i generowanych przez niego emocji nie pozwala oderwać od „Victorii” oczu.

Scena inicjacyjna sygnalizuje już na samym początku, że będziemy doświadczać dzieła absolutnie wyjątkowego. Z ekranu dociera do nas strumień transowej muzyki, której rytm intensyfikują stroboskopowe światła oraz trzęsąca się kamera z ręki. Z tego klubowego, zamglonego anturażu wyłania się tytułowa bohaterka. Roztańczona, uśmiechnięta schodzi z parkietu, zamawia w barze wódkę, próbując nawiązać kontakt z barmanem. Bezskutecznie. Co robi sama o piątej nad ranem w berlińskim klubie? Czego szuka? O tym, że jest głodna wrażeń dowiadujemy się, gdy spotyka na swojej drodze nieznajomych, młodych mężczyzn. Bez cienia wahania udaje się wraz z nimi na poranny podbój Berlina.

Niewinne spotkanie przeradza się w brutalny napad na bank. Poznajemy nieznane dotąd oblicza bohaterów, którzy zmieniają twarze jak maski. Raz są boleśnie doświadczonymi przez los młodymi ludźmi, którzy dokonując nietrafnych wyborów, budzą nasze zaufanie i współczucie, innym razem „urodzonymi” mordercami, łamiącymi bez wahania moralne zasady.

„Victoria” Schippera podejmuje interesującą grę z kinem gangsterskim. Do głosu, podobnie jak w klasycznych filmach, dochodzi tu etos gangstera przefiltrowany jednak przez subkulturę blokersów. Młodzi gniewni żyją w berlińskiej dżungli właściwie bez celu. Obiecujące perspektywy otwiera przed nimi dopiero napad na bank. Powrotu do młodzieńczych marzeń już jednak nie będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski