Bośniak Vule Trivunović (z prawej) w debiucie w Cracovii nie zagrał dobrze Fot. Michał Klag
ANALIZA CRACOVII. Obrona "Pasów" w meczu z Legią Warszawa okazała się najskuteczniejszą i... najsłabszą formacją. Odpowiedzi, dlaczego tak się stało, nie zna sam trener.
Sen z powiek spędzała teraz sztabowi szkoleniowemu gra w ataku, bo Bartłomiej Dudzic, Marcin Krzywicki i Sebastian Kurowski - czyli nominalni napastnicy - nie wpisali się w meczach kontrolnych na listę strzelców. Dopiero w czwartek, dzień przed spotkaniem z Legią, Cracovia pozyskała Pavola Masaryka - i, wobec indolencji wspomnianego tria napastników, nie można było wykluczyć, że niezgrany z zespołem Słowak, w akcie desperacji, pojawi się na placu gry.
Mecz z Legią, zremisowany 3-3, przewrócił wszystko do góry nogami i niewykluczone, że po powrocie do domu ze stadionu przy ul. Kałuży, Szatałow usiadł z zafrasowaną miną i zdobył się na gorzkie wyznanie: "Wiem, że nic nie wiem". Sokratejska mądrość jak ulał pasuje do sytuacji po meczu, inaugurującego rundę wiosenną rozgrywek. - Trochę rozmów będzie z naszą defensywą, bo popełniała tyle błędów, ile nie przydarzyło się w trakcie całego okresu przygotowawczego. Jeżeli podsumujemy ofensywę zespołu, to na dobry plus, w grze defensywnej na pewno zabrakło mocnych atutów - skwitował szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej.
Defensywa Cracovii z Wojciechem Kaczmarkiem w bramce i czwórką obrońców w składzie: Marian Jarabica, Łukasz Nawotczyński, Vule Trivunović i Milos Kosanović przypominała ustawienie z ostatniego meczu kontrolnego z kazachskim Szachtiorem Karaganda. Z tą różnicą, że wtedy na lewej stronie obrony w wyjściowym składzie pojawił się Bojan Puzigaca, ale nieroztropnym zachowaniem, już po dwudziestu minutach osłabił zespół.
Co ciekawe, w meczu z Legią całą linię defensywną tworzyli nominalni... środkowi obrońcy. Jarabica został rzucony na prawą stronę, bo formę obniżył Andraż Struna. Dla Puzigacy Szatałow tak naprawdę nie ma alternatywy - ale wystawił na lewą stronę Kosanovicia. Pierwszy, poważny w skutkach błąd, obrońcy Cracovii popełnili pod koniec pierwszej połowy. Zbyt duża pasywność Kosanovicia i Trivunovicia spowodowały, że Jakub Rzeźniczak precyzyjnie dośrodkował na głowę Michała Kucharczyka i Legia doprowadziła do pierwszego wyrównania. Przy kolejnej straconej bramce największą winę ponosi Jarabica, który w zasadzie zanotował asystę przy golu Michala Hubnika, a w 78 minucie bierna obrona zaczęła się od Mateusza Klicha.
Nieporadna gra w obronie zaskoczyła w równym stopniu, jak niezłe akcje w ofensywie. Motorem napędowym Cracovii był Saidi Ntibazonkiza, a w sukurs przyszli mu Mołdawianin Aleksandr Suworow oraz... Jarabica.
- Cracovia bardzo długo pracowała na gole, ale łatwo oddawała to, na co tak ciężko pracowała. To pokaz dla całego zespołu, że nie jest jeszcze zgrany. Potrzeba tu jeszcze wielu godzin pracy w ciągu tygodnia, by w weekendowym egzaminie wszystko zagrało - stwierdził Grzegorz Mielcarski, ekspert programu "Liga+" w Canal Plus.
Zdaniem byłego napastnika m.in. portugalskiego FC Porto, nowi piłkarze okazali się wzmocnieniem klubu z ulicy Kałuży, a strzelenie stołecznej drużynie tylu bramek pozwala spoglądać w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. - Cracovia w ofensywie z Piotrkiem Gizą jest w stanie zrobić troszeczkę więcej. Jeśli Legii była w stanie strzelić trzy gole, to w każdym innym spotkaniu ma szansę zdobywać punkty. Jeśli jednak z taką nonszalancją będzie grać w defensywie, to nie utrzyma się w ekstraklasie - dodał Mielcarski.
ARTUR GAC
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?