Justyna się nie żali

Mama biegaczki, Janina Kowalczyk:

-**Nie liczyli Państwo, że Justyna**wygra ten plebiscyt?
- Nie mamy żadnych, że tak powiem, zastrzeżeń - twierdzi pani Janina. - Po prostu są sporty bardziej i mniej atrakcyjne. I powiedzmy sobie szczerze, że biegi narciarskie zaliczają się do tych drugich... -**Dzięki Państwa córce zaczęły być jednak zauważane.
- Tak, ale trudno porównywać ich popularność z popularnością piłki nożnej czy dyscypliną pierwszego Asa Małopolski. -**Głosowali Państwo na**Justynę?
- Tak, bo "Dziennik Polski" i tak codziennie kupujemy. Na pierwszym miejscu, oczywiście, stawialiśmy Justynę; nie przykładaliśmy natomiast uwagi do tego, kogo wpisujemy na następnych. Bo każdy z tej trzydziestki nominowanych poświęca dla sportu wiele życia... -**Córka wybrała wybitnie pracochłonną dyscyplinę. Z**życia rodzinnego jest pewnie zupełnie wyłączona?
- Tak, i to nie tylko podczas sezonu, ale przez cały rok. Najdłużej w minionym roku była w domu tydzień, podczas wakacji. Normalnie nie widzimy jej (westchnienie). Ma zero życia osobistego, zero życia rodzinnego, zero rozrywek... -**Żali się?
- Powiedzmy sobie - znosi to. Jest za dumna, żeby się żalić. -**Pytają czasem Państwo Justynę, do**kiedy zamierza startować?
- Nie, nie pytamy, bo to zobowiązuje. Bo ona, jeśli coś powie, to stara się słowa dotrzymać. A nie chcemy, by była zobowiązana do ciągnięcia czegoś mimo braku chęci. -**Medal na**igrzyskach stał się takim zobowiązaniem.
- Tak, trochę zobowiązał. I również nieco przestawił jej życie. Stała się bardziej osobą publiczną. -**Życie rodziców też się przez to zmieniło?
- Trochę, ale my staramy się być na uboczu. Mediów unikamy - nie są nam potrzebne do szczęścia. Dla nas najważniejsze jest to, że dzięki Justynie nasze nazwisko przeszło już do historii polskiego sportu. Rozmawiał: (BOCH)**