Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna Sosnowska: Chciałabym znowu mieć medal na szyi

Rozmawiał Łukasz Madej
fot. (kow)
Rozmowa. O życiu w Muszynie, wakacjach na rodzinnych Mazurach i początkach kariery opowiada siatkarka Justyna Sosnowska.

- Tylko wracająca tego lata nad Poprad Agnieszka Rabka ma dłuższy od Pani staż w zespole z Muszyny. Jak się Pani czuje w takiej roli?

- Dobrze, mogę powiedzieć, że znam już trenera Bogdana Serwińskiego, więc wiem, na ile mogę sobie pozwolić (śmiech). A tak poważnie, to wiem, jak wszystko wygląda, nic nie jest dla mnie zaskoczeniem. Taki układ mi pasuje, zdecydowanie.

- Właśnie zaczyna Pani czwarty rok w „Mineralnych”.

- Z trenerem zawsze rozmawiamy pod koniec sezonu. Pyta: „To na ile podpisujemy?”, odpowiadam: „Trenerze, na rok”. Bo jak mamy się dogadać, to za rok też się dogadamy, a jeśli nie - to po prostu się rozejdziemy, i tyle.

- Ostatnie rozmowy były krótkie czy pojawił pomysł, żeby zmienić barwy klubowe?

- Nie wiem czy teraz, kiedy mam już podpisany kontrakt, mogę to mówić, ale była myśl, żeby zmienić. Zawsze po jakiś mocniejszych słowach, z mojej czy trenera strony, pojawia się pomysł, że to już na pewno ostatni rok. A że potoczyło się, jak się potoczyło, to zobaczymy, co przyniesie kolejny. W każdym razie w Muszynie jest mi bardzo dobrze. Niczego mi nie brakuje. Miasto bardzo mi odpowiada, bo to malutka miejscowość. Praktycznie taka, jak moja rodzinna.

- Właśnie, wakacje spędziła Pani w rodzinnych stronach, na Mazurach.

- Tak, tak, jak zawsze. Ja to od dziecka jestem nauczona aktywności na zewnątrz - ryby, grzyby… Lubię wszystko. Chodzę na poziomki, zbieram miętę, lipę (śmiech). By jak najbardziej mieć kontakt z przyrodą.

- Zawsze była siatkówka?

- Hmm, treningi zaczynałam jak moja siostra, na SKS-ach, i może się to nie do końca wszystkim spodobać, ale na początku bardzo mi się nie podobało. Bo nigdy nie lubiłam, jak ktoś mi mówił, co mam robić. Zawsze byłam typem niepokornym. Ale potem, kiedy siostra zrezygnowała, ja zostałam. Wtedy już sobie nie wyobrażałam, żeby było inaczej.

- Po młodzieżowe sukcesy sięgała Pani w koszulce Pałacu Bydgoszcz.

- Tak, najpiękniejsze juniorskie wspomnienia mam stamtąd. A sama Bydgoszcz? Jestem z małej miejscowości, a od razu zostałam rzucona na głęboką wodę i kompletnie nie mogłam się odnaleźć. Co prawda miasto mi się bardzo podobało, wszystko było jak w najlepszym porządku, ale ciągle myślałam o domu. Chodziłam do parku, żeby jak najwięcej być na świeżym powietrzu. W Muszynie jest, powiedziałabym, cudownie. Teraz, od tego roku, mam jeszcze pieska. Jestem szczęśliwa, że możemy razem spacerować. Tula to aktualnie moja największa miłość.

- A pierwszy i na razie jedyny seniorski medal, brązowy, zdobyła Pani jako muszynianka.

- Oj, to było zdecydowanie cudowne przeżycie. Życzyłabym sobie ich jak najwięcej. W końcówce wspomnianego sezonu (2014/15 - przyp.) miałam szansę pograć, więc mogę powiedzieć, że jakąś cegiełkę do sukcesu dołożyłam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski