Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna wróciła do domu

TOP
Justyna Kowalczyk w rodzinnej miejscowości. Już prawie w domu... Fot. Michał Klag
Justyna Kowalczyk w rodzinnej miejscowości. Już prawie w domu... Fot. Michał Klag
POWITANIE MISTRZYNI. - Jestem wielką szczęściarą, że mogę robić to, co lubię - mówiła wczoraj na warszawskim lotnisku narciarka, trzykrotna medalistka igrzysk olimpijskich w Vancouver

Justyna Kowalczyk w rodzinnej miejscowości. Już prawie w domu... Fot. Michał Klag

Justyna Kowalczyk wróciła z Vancouver do Polski.

W poniedziałek na lotnisku w Warszawie trzykrotną medalistkę igrzysk olimpijskich, mistrzynię w biegu na 30 km, powitała kilkusetosobowa grupa fanów z całego kraju. - Jestem niezmiernie szczęśliwa, że mogłam sprawić państwu sportową radość. Mam nadzieję, że razem z moją drużyną dostarczymy jeszcze wielu takich emocji i będziecie nas w ten sposób witać częściej - powiedziała zmęczona długą podróżą narciarka.

Kowalczyk dziękowała sympatykom, którzy wspierali ją na igrzyskach. - Polscy kibice byli najliczniejszą grupą na trasach w Whistler, za co serdecznie dziękuję. Szczególnie podczas biegu na 30 kilometrów była bardzo mocna grupa - zapewniła zawodniczka. Dziękowała też trenerowi Aleksandrowi Wierietielnemu i całej swojej ekipie: - Serwismenów mam najlepszych na świecie, bo jestem najlepsza na świecie. Trenera również mam najlepszego. Jesteśmy bardzo efektownie i efektywnie pracującym zespołem. Za każdym razem miałam doskonale przygotowane narty, a 50 procent sukcesu to zasługa sprzętu. Drugie 50 to forma, którą przygotował trener. Ja tylko zrobiłam to, co oni mi podali na tacy - mówiła skromnie Justyna.

Kowalczyk przyjechała do Polski zaledwie na dwa dni. Dziś wylatuje do Lahti, gdzie weźmie udział w kolejnych zawodach z cyklu Pucharu Świata. - To nie czas na świętowanie. Świętowanie może będzie w kwietniu. Teraz muszę być zmobilizowana i skupiona. Cele w tym roku są znacznie większe, na igrzyskach sezon się nie skończył - wyjaśniła.

Polka liczy nie tylko na powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu i wywalczenie Kryształowej Kuli za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale chce sięgnąć także po dwie Małe Kryształowe Kule, w sprincie i w biegach długich. Według Wierietielnego, ma na to duże szanse. - Jeśli nie zachoruje i wszystko będzie w porządku, to może walczyć o wszystkie trzy kule - powiedział.

Trener kolejny raz pochwalił Kowalczyk za jej upór i pracowitość. Przyznał jednak, że ich współpraca nie jest łatwa. - Ona ma bardzo trudny charakter. Na szczęście po każdej sprzeczce szybko dochodzimy do porozumienia - dodał.

W trakcie igrzysk olimpijskich Justyna Kowalczyk poruszyła temat legalnego stosowania przez duże grono sportowców leków na astmę, które znajdują się na liście zakazanych środków dopingujących. - Temat nie jest zakończony - właściwie dopiero się zaczął - podkreśliła wczoraj w Warszawie. - Mam nadzieję, że ta sprawa będzie wywoływała kontrowersje i coś będzie w tym temacie robione. To nie jest normalne, że 90 procent sportowców jest chorych. Jeżeli ktoś twierdzi, że leki, które są na liście dopingowej nic nie dają, to ja nie rozumiem tych list i tego wszystkiego.

Mimo tego zgrzytu Polka powróciła do kraju szczęśliwa i pełna motywacji do dalszych startów. - Narty to moja pasja, moje życie, moja praca. Jestem wielką szczęściarą, że mogę robić to, co lubię. Zajęło mi to kawał życia, dużo podróżuję, spotykam się z wieloma ludźmi. Bardzo mi się podoba życie, które prowadzę. A "Justynomanii" się nie boję - jestem 300 dni w roku poza krajem i ominie mnie to. Zresztą nie sądzę, żeby były jakieś "manie" - powiedziała w swoim stylu Kowalczyk.
Dodała, iż liczy na to, że sukcesy polskich olimpijczyków przyczynią się do popularyzacji sportu w naszym kraju: - Mam nadzieję, że Polacy ruszą się do jakichkolwiek sportów - wszystko jedno, czy to będą narty biegowe, czy zjazdowe, rower, czy pływanie. Świetnie by było, gdybyśmy zaczęli więcej się ruszać. Jeśli wybiorą "biegówki", to będę podwójnie szczęśliwa. W zimie to świetny sposób na spalenie dodatkowego tłuszczyku, czy dużą ilość stresu. Każdy sport jest dobry, a zimą "biegóweczki" najlepsze!

Na warszawskim lotnisku Justynę Kowalczyk witała orkiestra "Echo Zagórzan" z jej rodzinnej Kasiny Wielkiej. Nie zabrakło również fanklubu narciarki. - Kowalczyk Justyna, z Kasiny dziewczyna! - skandowali kibice.

- Specjalnie przygotowywaliśmy się na przywitanie Justyny. Z Kasiny wyjechaliśmy o pierwszej w nocy, ale nie wiem, czy mamy taki szybki autobus, żeby zdążyć powitać ją w domu. Zresztą teraz należy jej się odpoczynek, a świętować będziemy po sezonie - powiedział grający w "Echu Zagórzan" na saksofonie tenorowym Janusz Kaleta.

Mimo zmęczenia wielogodzinną podróżą, Kowalczyk cierpliwie odpowiadała na pytania dziennikarzy, pozowała do zdjęć i rozdawała autografy. Następnie wyruszyła w drogę do Kasiny Wielkiej.

(PAP)

Bardzo zmęczona, chora, chciałaby po prostu odpocząć...

Kilkanaście minut przed godziną 17, po trzech miesiącach nieobecności, Justyna Kowalczyk wróciła do swojego rodzinnego domu w Kasinie Wielkiej. Do domu przyjechała wraz z rodzicami i siostrą, która kibicowała jej w Kanadzie. W rodzinnej miejscowości czekało na mistrzynię kilkuset kibiców, wśród których byli nie tylko mieszkańcy Kasiny i powiatu limanowskiego, ale także sympatycy z Nowego Targu, Myślenic, Krakowa.

Pomimo widocznego zmęczenia, Justyna Kowalczyk rozdawała autografy. Od jednego z kibiców otrzymała tort, a kwiaty m.in. od władz powiatu. Nie zabrakło też "Sto lat", które zaintonowali sąsiedzi oraz "Dziękujemy, dziękujemy". - To bardzo miło mieć najwierniejszych kibiców w Polsce. Teraz jednak jestem bardzo zmęczona, chora i chciałabym po prostu odpocząć - mówiła po 20 minutach rozdawania autografów Justyna Kowalczyk.

- Przybyli tu kibice spragnieni widoku Justyny Kowalczyk - mówił Bolesław Żaba, sołtys wsi Kasina Wielka, który również oczekiwał na przyjazd mistrzyni. - Rozdawała autografy na tyle, ile mogła, ale zmęczenie wzięło górę i chciałaby odpocząć od tego zgiełku, kamer, zdjęć, dziennikarzy. Chciałaby odpocząć chwilę z rodziną, na luzie porozmawiać. Dajmy jej chwile wytchnienia - apelował sołtys. Za przywitanie Justyny wdzięczni byli rodzice. Jej mama Janina zastanawiała się: - Jak my tym ludziom podziękujemy...

(TOP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski