Na Plantach pozostały jeszcze kawki i gawrony, ale są one rozproszone po całym terenie, a przez to znacznie mniej uciążliwe. - Codziennie myjemy ławki, natomiast przy pomocy polewaczki sprzątamy alejki. Odchodów jest teraz dużo mniej, ale i tak będziemy straszyć ptaki jeszcze do końca miesiąca - mówi Jerzy Czeliński. W tym roku ptaki straszono za pomocą huków, błyskającego światła i makiet drapieżników rozwieszonych na drzewach. Po raz pierwszy próbowano także zastosować metodę biosoniczną, czyli odgłosy ptaków atakowanych przez drapieżniki. Jednak okazało się, że nagłośnienie było zbyt słabe, a poza tym stosowanie tej metody nie było już potrzebne, bo szpaki zdążyły się wcześniej wynieść.
Straszenie potrwa do końca września
Jeszcze do końca września na krakowskich Plantach trwać będzie akcja straszenia ptaków. W ostatnich latach były one bardzo uciążliwe dla mieszkańców przez ich gromadzenie się w jednym miejscu i - co za tym idzie - zanieczyszczanie odchodami ławek i alejek spacerowych. Tegoroczna "zmasowana" akcja zakończyła się sukcesem: stado szpaków, które było największym problemem, zniknęło 3 tygodnie temu z Plant. - Wyniosły się z dnia na dzień. Mamy sygnały, że ptaki przeniosły się do Nowej Huty, w okolice Plant Bieńczyckich - mówi Jerzy Czeliński, z firmy "Park", prowadzącej akcję.
(WT)