Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

K2 w pełnym słońcu zapiera dech. Gdy jesteś obok, odbiera ci oddech

Majka Lisińska-Kozioł
Zmienia mnie każda góra, którą zdobywam lub próbuję zdobyć. Idąc w stronę wierzchołka, idę z tymi, którzy z gór nie wrócili. I mnie, i wielu innym wspinaczom świadomość tej straty towarzyszy – mówi Adam Bielecki. W grudniu zamierza zdobyć najwyższy szczyt Karakorum

– Po wejściu na K2 latem (lipiec 2012) mówił Pan, że jeśli wybierze się tam w zimie, to tylko wówczas, gdy pojawią się nowinki techniczne, które pozwolą przechytrzyć górę. No i co?

– Marsz zimą na wierzchołek Żebrem Abruzzich, od strony pakistańskiej, nadal trudno mi sobie wyobrazić. Natomiast pomysł Denisa Urubki, żeby iść od północy, od strony chińskiej, jest ciekawy. Chcemy dotrzeć na wierzchołek nową drogą, która jest osłonięta od wiatru, prowadzi głównie terenem śnieżno-lodowym, co jest zimą wskazane, bo wspinanie się w terenie skalnym zwiększa ryzyko odmrożeń.

– Wyprawa Krzysztofa Wielickiego w 2003 roku, z Urubką w składzie, chciała zdobyć wierzchołek K2 Filarem Północnym właśnie. I się nie udało.

– Denis obejrzał wtedy dokładnie śnieżno-lodowy teren na lewo od tego filara. Wiadomo jednak, że kluczową niedogodnością na K2 będzie wiatr, który na ogół wieje od zachodu i południa. Wspinając się naszą drogą, będziemy od tego wiatru osłonięci przez górę.

Poza tym w terenie śnieżno-lodowym można budować jamy, które są dużo lepszym schronieniem niż namioty. Obaj się o tym przekonaliśmy w górach Tien-szan, gdzie jest to standardowy sposób rozbijania obozu; na przykład w drodze na Pik Pobiedy (7439 m n.p.m.), który uważa się za jeden z najtrudniejszych siedmiotysięczników świata. Tak czy inaczej, 22 grudnia spotykamy się w Kaszgarze, chińskim mieście w prowincji Sinciang, bo szczyt K2 zaatakujemy od strony północnej, chińskiej.

– Kiedy narodził się pomysł zimowego wyjazdu na K2?

– Wiosną tego roku, w bazie pod Kanczendzongą, gdy świętowaliśmy sukces wyprawy.

– Pan przecież nie wszedł na wierzchołek.

– Ja nie, ale Denis, owszem. W ten sposób moja praca podczas zdobywania tej góry nie poszła na marne.

– I co z tym pomysłem?

– Świetnie się dogadywaliśmy, wszystko było profesjonalnie zorganizowane. A przy tym dużo było zabawy, fajnych rozmów. I wówczas padł pomysł, żeby w tym samym składzie – oprócz mnie i Denisa jest to Alex Txikon z Kraju Basków oraz dwaj rosyjscy wspinacze: Artiom Braun i Dmitrij Siniew – znowu pojechać w góry wysokie. Od razu pomyśleliśmy o zimowym K2. Zdobycie Czogori jest i moim, i Denisa marzeniem. Myślę, że fajnie byłoby zakończyć polskim akcentem to, co rozpoczął Andrzej Zawada. Jeżeli chodzi o zimę, oprócz Góry Gór została jeszcze tylko Nanga Parbat.

– Rozumiem, że przy założeniu, iż nadal chce Pan zostać starym himalaistą.

– Założenie jest aktualne.

– Wierzy Pan, że zdobędziecie K2?

– Mam spore nadzieje związane z tą wyprawą, ale mam też bardzo dużo pokory wobec góry. Racjonalnie rzecz biorąc, wiem, że szanse na zdobycie jej są małe. Ale z drugiej strony przed pierwszym w historii zimowym wejściem na Gasherbrum I (marzec 2012) dawano nam najwyżej 5 procent na sukces, jednak on się zdarzył.

– Jak Pan przekonał bliskich – rodziców i żonę – że to ma sens i że Pan wróci?

– Przywykli już do mojej górskiej pasji. Wiedzą, że K2 jest największym wyzwaniem zimowego himalaizmu. A dla mnie jest kolejnym etapem. Przez wiele lat konsekwentnie idę w stronę tej góry. Ona jest w mojej głowie.

– Nie powstrzyma Pana ryzyko, które trzeba podjąć, żeby osiągnąć sukces?

– Niebezpieczeństwo czyha na mnie wszędzie. Równie niebezpiecznie jak w górach najwyższych może być w Tatrach. Zdaje mi się nawet, że jeśli skupię się tylko na ryzyku, nie będzie mi łatwiej ani lepiej, zwłaszcza że cały czas żyję górami.

– To znaczy?

– Nie jadam regularnie i przyzwyczajam organizm do tego, że nawet przez dwadzieścia godzin może nie dostawać pożywienia. To się przydaje podczas wspinaczki. Trenuję o różnych porach, także w nocy, żeby w jakimś stopniu przyzwyczaić się do nocnego wysiłku.

– Dojrzał pan do K2.

– Dobrze to Pani ujęła. Dojrzałem i dziś mam ochotę wejść na wierzchołek. Gdyby jednak zaproponowano mi tę wyprawę rok temu – odmówiłbym.

– Wspinacz podejmujący tak poważne wyzwanie pisze historię himalaizmu. To przecież kusi.

– Kusi jak diabli. Zwłaszcza że zawsze gdy jestem pierwszy raz w jakimś miejscu, czuję dreszcz emocji, bo wiem, że oglądam coś, czego nikt przede mną nie widział, i stawiam stopę tam, gdzie nikt jej przede mną nie postawił. Każdy krok jest niewiadomą, a to ekscytuje. Tak będzie też pod K2.

– Zimą w górach wysokich trzeba być szybkim. Pan za takiego uchodzi.
– Denis jest szybszy.

– Mimo że jest starszy o dziesięć lat?

– Dzięki temu. Himalaizm jest sportem wytrzymałościowym. Wraz z wiekiem ta wytrzymałość wzrasta, choć spada siła maksymalna.

– Z daleka, z mojej na przykład perspektywy, K2 wygląda łagodnie. Ma równe i proporcjonalne zbocza. Na zdjęciach prezentuje się jak góry, które na plastyce rysują dzieci.

– To jest piękna, ale i groźna góra. W słońcu zapiera dech, ale gdy człowiek zbliża się do wierzchołka, zabiera oddech.

– Przygotowania do wyprawy na K2 idą pełną parą?

– Kontaktuję się z Denisem za pomocą e-maili. I to nie jest prosta sprawa. Przyjęliśmy zasadę, że każdy zbiera fundusze dla siebie, a jeśli będzie miał więcej pieniędzy, pomoże tym, którym ich brakuje.

– Ma Pan już pieniądze na wyjazd?

– Brakuje mi około 40 tysięcy, ale jestem bardzo zdeterminowany, żeby na tę wyprawę pojechać. Imex Logistiks jest już moim sponsorem. Przed Kanczendzongą Łukasz Grajcar z tej firmy wziął udział w aukcji na portalu PolakPotrafi.pl i kupił czekan, z którym zdobyłem wszystkie swoje cztery ośmiotysięczniki.

– Szkoda go Panu było?

– Bardzo. Ale mam go z powrotem, bo Łukasz mi go po aukcji podarował. Wzruszyłem się.

– Zabierze Pan ten czekan na K2?

– Na pewno. I liczę, że przyniesie mi szczęście.

– Zarabia Pan, wygłaszając prelekcje.

– To też, ale spotkania z ludźmi zainteresowanymi górami są dla mnie źródłem satysfakcji. Patrzę na nich i wiem, że chcą tych gór za moim pośrednictwem dotknąć. Takie spotkania bywają miłe i bardzo inspirujące.

– Czego Panu najbardziej brakuje w górach wysokich?

– Rodziny, znajomych, przyjaciół, ale też komfortu, dobrego jedzenia. Tego, co każdego człowieka tutaj, na dole, cieszy.

– Nie czuje Pan obawy przed podejmowaniem ekstremalnych wyzwań?

– Wspinam się od osiemnastu lat. I wydaje mi się, że teraz, dokonując rzeczy ekstremalnych, jestem bezpieczniejszy niż wtedy, gdy jeździłem przez pierwsze dwa, trzy sezony w Tatry. Wówczas myślałem, że potrafię się doskonale wspinać, a dziś już wiem, że nic wtedy nie umiałem. Opatrzność czuwała.

– Czuwała, ale i tak w górach wiele Pan przeżył. Poradził Pan już sobie z tragicznym Broad Peakiem?

– Tamte wydarzenia będą ze mną do końca życia. Często myślę o tym, co się wydarzyło, ale to jest już teraz moją prywatną, intymną stroną życia. I nie czuję potrzeby ciągle mówić o tym w mediach. Skupiam się na kolejnych rzeczach.

– Wiedział Pan, że prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie tej wyprawy?

– Wiedziałem, lecz nie ekscytowałem się sprawą, bo innego sposobu jej załatwienia nie było. Prokuratura wykonała zresztą bardzo solidną pracę, z tłumaczeniem prawa pakistańskiego włącznie. Uzasadnienie jest bardzo dobre. Chyba nawet lepsze niż cały raport PZA. Z tragedii na Broad Peaku wyciągnąłem wiele wniosków.

– Jako psycholog?

– Każdy człowiek jest w jakimś stopniu psychologiem. Broad Peak zmienił mnie, bo zmienia mnie każda góra, którą zdobywam lub próbuję zdobyć. Idąc w stronę wierzchołka, idę z tymi, którzy z gór nie wrócili. I mnie, i wielu innym wspinaczom świadomość tej straty stale towarzyszy.

– Jest Pan silniejszy po medialnej nagonce, która się rozpętała po Broad Peaku?

– Przetrwałem.

***

– K2 (8611 m n.p.m.) jest jednym z 2 niezdobytych zimą ośmiotysięczników. W grudniu jadą do Karakorum Denis Urubko i Adam Bielecki. Pytam więc Krzysztofa Wielickiego, który był zimą pod K2 dwukrotnie, czy są szanse na sukces.

– Małe. Projekt Denisa zakłada wejście od północy nową drogą, a to dodatkowa trudność.

Bielecki mówi mi, że od północy góra ich osłoni.
– Z każdej strony wieje tam tak samo.

– Ale Urubko, będąc z panem pod K2 zimą, przyjrzał się tej drodze.

– Można obejść kuluar z lewej strony zaśnieżonymi stokami, których jednak ani on , ani ja nie widzieliśmy dokładnie. Za to w górnej części zaczynają się poważne trudności, a to nie sprzyja zimowemu wspinaniu. Ja bym tę ich nową drogę najpierw spróbował przejść latem.

– Jeśli za rok ruszy polska wyprawa na K2 zimą, pojedzie pan?

– Jeśli mi zaproponują – pojadę.

Polskie K2 zimą:
- 1987/1988 – kierownik Andrzej Zawada od strony pakistańskiej; osiągnięto 7300 m n.p.m.;
– 2002/2003 – Netia K2 Polska Wyprawa Zimowa. Kierownik Krzysztof Wielicki; osiągnięto 7650 n.p.m.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski