Kaczyński stawia wszystko na jedną kartę

Pytanie jest retoryczne - bo prezes skutecznie marginalizuje wszystkich dookoła siebie - ale jednocześnie dosadnie pokazuje, gdzie jest dzisiaj ośrodek władzy w Polsce. I gdzie są wyznaczane strategiczne kierunki.

Niby nic nowego, a jednak to swoiste expose Kaczyńskiego, starannie przygotowane w dniach narodowego święta, w podniosłej atmosferze, choć niemal tylko we własnym gronie, a jakże, mówi o wiele więcej, niż mogłoby się wydawać.

Unia Europejska? Chcemy w niej być, bo to „element naszego bezpieczeństwa”. Przed niedzielnym marszem opozycji, właśnie z okazji kolejnej rocznicy członkostwa w UE - uderzenie co najmniej sprytne. Trybunał Konstytucyjny? „Nie zgodzimy się na anarchię w Polsce. Nawet jeśli będzie prowadzona przez sądy”. To z kolei bardziej elegancka wersja „zespołu kolesi”, ale legitymizująca tamto wyrażenie. Wreszcie najważniejsze - konstytucja. Po 20 latach czas na dogłębne zmiany. Jeśli nie w tej, to może w następnej kadencji uda się uzyskać niezbędną większość.

Mówiąc wprost - w słowach prezesa bardziej niż kiedykolwiek czuć determinację i przedsmak rewolucji.

W zasadzie można się było tego spodziewać. Szef PiS dostał władzę, o jakiej nawet nie marzył, i doskonale zdaje sobie sprawę, że drugiej takiej okazji już nie będzie. Stawia więc wszystko na jedną kartę, gdy kurz po pierwszych dobrych zmianach jeszcze nie opadł, i ogłasza pełną mobilizację, bo „cztery lata na przebudowę państwa to za mało”. Potrzeba co najmniej dwóch kadencji, bo właśnie o całkowitą przebudowę tu chodzi. Żadnych półśrodków. Paradoksalnie - albo jesteś biały, albo czerwony.

Jeśli ktoś myślał, że największy wstrząs już nastąpił, pewnie będzie musiał spojrzeć inaczej. To dopiero początek. Słowo prezesa.

Czytaj także: Zmiana konstytucji? „Dobry moment” [WIDEO]