Mieszkańcy osiedla Łukaszówki w Zakopanem spierają się z proboszczem parafii Najświętszej Rodziny. Tym razem chodzi o kamerę, jaką ksiądz postawił na pobliskim parkingu i skierował wprost na balkony budynku.
Pod ciągłym nadzorem
Kamera pojawiła się w marcu br. na jednej z latarni parkingowych.
– Jest usytuowana na słupie na samym środku parkingu i skierowana wprost na nasze balkony i mieszkania – mówi pani Halina (imię zostało zmienione), jedna z mieszkanek bloku przy ul. Zborowskiego 3.
– W mieszkaniach i na balkonach chcemy czuć się swobodnie i żyć bez stresu, a ciągły monitoring powoduje zakłopotanie i udrękę – denerwuje się mieszkanka. Zakopiańska Spółdzielnia Mieszkaniowa, do której należą bloki przy ul. Zborowskiego, wystosowała pismo do proboszcza, w którym prosi, aby ksiądz zainstalował kamerę tak, by monitorowała parking, a nie życie wiernych.
Ks. Bogusław Filipiak, proboszcz parafii Najświętszej Rodziny, twierdzi, że nie podgląda mieszkańców. Kamera została zainstalowana po to, by chronić parking oraz parkujące tam samochody przed zniszczeniem z powodu śmieci i butelek, które ludzie wyrzucają przez balkony.
W odpowiedzi przesłanej do spółdzielni duchowny przytacza przykład obrzucenia jajkami samochodu dla dzieci upośledzonych. Choć przyznaje, że kierowca zaparkował go na drodze dojazdowej – tuż przed oknami bloku, a nie na wyznaczonym do parkowania miejscu.
– Parafia usunie kamerę, jeśli spółdzielnia mieszkaniowa albo samorząd mieszkańców zagwarantują, że takie przypadki nie będą miały miejsca lub że jeśli do nich dojdzie, to ktoś z mieszkańców przyjdzie i posprząta cały bałagan – zarzeka się kapłan. Dodaje, że kamera pozostanie, jeśli nikt nie weźmie odpowiedzialności za podobne wybryki. Nagrania będą stanowić dowód dla policji lub sądu.
Kłótnia o kamerę to kolejny już w ostatnim czasie spór pomiędzy duchownym a okolicznymi wiernymi. Od zeszłego roku toczy się urzędowa batalia o funkcjonowanie samego parkingu, na którym teraz zainstalowano monitoring.
Parking usytuowany między kościołem a blokiem przy ul. Zborowskiego powstał w zeszłym roku. Już na etapie realizacji budził kontrowersje.
Zdaniem mieszkańców obiekt jest niezgodny z prawem budowlanym.
– Parking zaczyna się niemal równo z płotem, czyli jakieś 5 m przed blokiem – mówi jeden z mieszkańców bloku. – Złożyliśmy w tej sprawie protest w nadzorze budowlanym i w starostwie, które wydało pozwolenie na budowę. Urzędnicy ze starostwa nie dopatrzyli się złamania prawa.
Tłumaczą, że plan zagospodarowania przestrzennego dla tego kawałka Zakopanego pozwalał budować parking na więcej niż 10 samochodów, a sam parking nie leży przy granicy działki. Od okien do pierwszego miejsca postojowego jest 12 m, a od granicy działki 7 m. Zaraz przy granicy jest droga dojazdowa do parkingu, jednak takiego jej usytuowania prawo nie zabrania.
Problem w tym, że w trakcie uroczystości i nabożeństw odbywających się w kościele kierowcy pozostawiają pojazdy nie tylko na wyznaczonych miejscach, ale także na drodze. Nikt tego nie kontroluje, więc w praktyce stała się ona częścią parkingu z kolejnymi miejscami. – Dochodzi do tego, że na placu, gdzie powinno stać ok. 20 samochodów, jest ich czasami ponad 40, a my nieustannie wdychamy spaliny i słyszymy hałas tuż za oknem – tłumaczy pani Halina.
Mieszkańcy zaczęli dokumentować funkcjonowanie parkingu, licząc auta.
Kiedy apele do starostwa nie pomogły, zwrócili się do wojewody małopolskiego. Ten po rozpatrzeniu odwołania uchylił decyzję starosty tatrzańskiego i nakazał mu ponowne rozpatrzenie sprawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?