MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kamienne świadectwa zbrodni

Redakcja
Na rozstajach dróg, w leśnych ostępach i przy polnych ścieżkach Dolnego Śląska stoją samotne, zagadkowe krzyże z kamienia. Masywne, pochylone i kalekie. Zapadnięte w ziemię aż po ramiona łatwo umykają uwadze.

Średniowieczne krzyże pokutne nie są arcydziełami kamieniarskiego fachu, bo też niedoskonałe ich proporcje i grubo ciosana skała dowodzą, że obrabiały je niewprawne ręce. Zniszczone przez czas należą do najciekawszych zabytków średniowiecza, bowiem każdy krzyż własnoręcznie wykonał zabójca, a stawiane zawsze na miejscu popełnionej zbrodni skrywają tajemnice odległych w czasie tragedii...
Średniowiecze hołdowało prawu do krwawej zemsty za utratę bliskiej osoby czy wyrządzone krzywdy. Powszechnie rządzono się hammurabiowską wykładnią prawa, w myśl której nawet nieumyślne zabójstwo karane było śmiercią przez ścięcie lub powieszenie. Dopiero szerzący się w Europie duch chrześcijaństwa, nawołujący do wyzbycia się pragnienia zemsty oraz objawienia winowajcy miłosierdzia, wymógł złagodzenie tak niezwykle surowego prawa i od XIII w. zaistniała możliwość zastępowania krwawych porachunków polubownym rozstrzyganiem winy.
Zmodyfikowane prawo dopuszczało uniknięcie topora przez spełnienie warunków zawartych w pisemnym porozumieniu między rodziną ofiary i mordercą. Taki traktat pokutny, zwany "compositio", podpisany przy udziale władz wsi, a często i przedstawicieli Kościoła, zobowiązywał zabójcę do:
- poniesienia kosztów przewodu sądowego (w tym wypitego w jego trakcie piwa),
- przekazania pokrzywdzonej rodzinie kwoty pokutnej, tzw. główszczyzny,
- pokrycia kosztów pogrzebu zamordowanego,
- utrzymania rodziny i wychowania jego dzieci,
- złożenia Kościołowi ofiary np. przez darowanie stosownej ilości wosku i zamówienie określonej ilości żałobnych mszy św.,
- własnoręcznego wykucia i ustawienia na miejscu zbrodni krzyża pokutnego,
- odbycia pielgrzymki do uznanego miejsca kultu religijnego.
Wbrew pozorom pokuta była surowa i wywiązanie się z tych, a także innych, często upokarzających powinności rozciągało się na lata. Odkupienie winy nie było jednorazowym aktem, a ciągła świadomość oczekującego spełnienia obowiązku wisiała nad zabójcą niczym palec Boży. Wprawdzie świadczenia pieniężne określone w "compositio" mogły niekiedy zubożyć sprawcę, ale i tak sprzyjało mu szczęście, gdyż biedaka zawsze karano śmiercią.
Zwykle najcięższe do wykonania okazywało się odbycie pieszej pielgrzymki, bywało, że boso, która mogła trwać nawet dwa lata. Zły stan gościńców, głód i pragnienie, wyczerpanie i niebezpieczeństwa samotnej wędrówki sprawiały, że udający się na pielgrzymkę spisywał testament: było mało prawdopodobne, by powrócił.
Wystawienie krzyża było tylko cząstką pokuty mordercy, ale trwale upamiętniało miejsce zdarzenia. Jeśli winowajca sprostał wszystkim wymogom, uzyskiwał przebaczenie winy na tym, a także i tamtym świecie. Przy krzyżu następowało zaś pojednanie stron, wybaczano sobie krzywdy i wyrzekano się zemsty, a naznaczone nim miejsce latami nakłaniało przechodniów do odmówienia modlitwy w intencji zamordowanego.
Monolityczny krzyż pokutny zabójca wykuwał zwykle w bloku miejscowej skały. W większości są one z granitu lub piaskowca, ale trafiają się z gnejsów, porfirów i bazaltu. Krzyże te, nazywane niekiedy krzyżami pojednania, mają do 2,5 m wysokości, 30 cm - 1,2 m szerokości i 9 - 60 cm grubości. Ważą od 80 do 400 kg. Szczególnie ciekawie wyglądają te, na których widnieje mniej lub bardziej zatarty obraz narzędzia zbrodni, wyryty jedno-, czasem dwustronnie. Najczęściej jest nim miecz, topór, nóż, łuk lub kusza, ale zdarzają się takie osobliwości, jak nożyce do strzyżenia owiec, widły, sierp, łopata czy koła furmanki.
W cesarstwie niemieckim krzyże pokutne zaczęto stawiać na przełomie XIII i XIV wieku. Zwyczaj ten był powszechny do połowy XVI w., kiedy to cesarz Karol V wprowadził nowy kodeks karny, jednakże w niektórych rejonach Śląska przetrwał wieki dłużej. Na ziemiach Polski zwyczaj ten nie był znany, co tłumaczy, dlaczego krzyże pokutne, szczodrze rozsiane choćby w Kotlinie Jeleniogórskiej, we wschodnich rejonach kraju właściwie nie występują.
Na Dolnym Śląsku zachowały się także inne, równie niezwykłe zabytki jurysdykcji karnej wieków średnich. Są to szubienice, kamienne ławy sądowe i płyty pokutne. Jest ich tam ponad 600 (w Niemczech około 4000), zaś tylko na terenie dawnego województwa jeleniogórskiego doliczono się 97 takich obiektów.
Kiedy z biegiem czasu zapominano o zamierzonej roli pokutnego krzyża, te unikalne świadectwa zbrodni stawały się kamieniami granicznymi na obrzeżach miast, znajdowały zastosowanie przy budowie podpór mostów, stawianiu słupów drogowych, wykorzystano je przy układaniu schodów. Wiele przydrożnych zabytków wmurowywano w ogrodzenia przykościelnych cmentarzy lub ściany aktualnie wznoszonej świątyni, a to dla swoiście pojętej ochrony przed ich zniszczeniem. Inne zaś, również dla zapewnienia im bezpieczeństwa, przenoszono na teren plebanii, albo grupowano w pałacowych obejściach, gdzie miały pełnić funkcje dekoracyjne. Na oryginalnym miejscu prawdopodobnie pozostały jedynie krzyże stojące w miejscach mało uczęszczanych, oddalonych od skupisk ludzkich.
Wprawdzie ulokowanie to dla nich właściwe, jednak zabytki trwające w ustronnych miejscach doznają dewastacji, są rozkradane, uwożone za zachodnią granicę, są też bezmyślnie niszczone przy poszerzaniu bądź budowie nowej drogi. Rezultat? Tylko w ostatnich latach - spośród wcześniej skatalogowanych - aż 350 symboli pokutnych należało uznać za zaginione, względnie bezpowrotnie utracone.
KRYSTYNA SŁOMKA
Zdjęcia: STEFAN SŁOMKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski