Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Glik: Nadchodzi mój czas [WIDEO]

Sebastian Staszewski
Kamil Glik: Krytykowano mnie, wina zawsze była po mojej stronie.
Kamil Glik: Krytykowano mnie, wina zawsze była po mojej stronie. fot. BARTEK SYTA
Rozmowa. - Teraz trzeba się skupić na Niemcach. We wrześniu oni muszą, a my możemy. Dlatego powinniśmy jechać tam bez kompleksów - uważa Kamil Glik, filar polskiej kadry.

- Zwycięstwo z Gruzją to nasz bilet do Francji?

- Nie, spokojnie. Mamy jeszcze cztery mecze!

W tym jeden z Gibraltarem…

- Ale wcześniej zmierzymy się z Niemcami, a w październiku rozgrywamy dwa finały - ze Szkocją i z Irlandią. W Warszawie na pewno zrobiliśmy milowy krok w stronę Euro, bo nawet jeśli nie uda się awansować bezpośrednio, to raczej nie zajmiemy gorszego miejsca niż trzecie, barażowe. W tej chwili mamy pięć punktów przewagi nad czwartą Irlandią i musiałby zdarzyć się kataklizm, aby Irlandczycy nas wyprzedzili. Jednak zamiast myśleć o Paryżu czy Marsylii, trzeba się skupić na Niemcach. We wrześniu oni muszą, a my możemy. Dlatego powinniśmy jechać tam bez kompleksów. A może właśnie po meczu z mistrzami świata będziemy mogli powiedzieć, że na pewno lecimy na mistrzostwa do Francji?

- Wierzy Pan, że możemy wygrać naszą grupę eliminacyjną?

- Oczywiście, że tak! To byłoby coś mega! Przede wszystkim chcemy jednak awansować - nieważne jak. Dla mnie to może być nawet awans z trzeciego miejsca. Powalczymy jednak o pełną stawkę, a więc o zwycięstwo w grupie.

WIDEO: Kamil Glik: Z perspektywy boiska nie wiało nudą, najbardziej cieszy, że wróciła moda na kadrę

Źródło: Agencja TVN/x-news

Po meczu z Grecją przyjdzie czas na zasłużone wakacje?

- Zostanę w Trójmieście na kolejne trzy dni, a później wybieram się na tydzień wakacji na Sardynię.

- Dziś wszystko jest fajnie i ładnie, ale pamiętam wywiad, którego udzielił mi Pan w październiku 2013 r. Za reprezentacją były przegrane eliminacje do mistrzostw świata, a Pan nie znalazł się na liście powołanych na towarzyskie mecze ze Słowacją i Irlandią. Powiedział Pan wtedy: "Grałem z urazami, na tabletkach, a i tak zawsze winny byłem ja". Mówił Pan to z wielkim żalem. Dziś sytuacja zmieniła się diametralnie. Mało kto wyobraża sobie kadrę bez Glika. Ma Pan satysfakcję?

- Tak rzeczywiście było. Czasami czułem się źle, czytając kolejne krytyczne teksty. Zawsze wina była po mojej stronie. Myślałem sobie, że nawet jeśli ktoś umarłby na trybunie, to gazety i tak napisałby, że winny jest Glik. A to był okres, kiedy nie tylko ja zawodziłem. Zawodziła cała kadra. A winny był jeden… Z drugiej strony, to mnie motywowało. Znałem swój charakter i wiedziałem, że krytyka mnie nie złamie. A więc tak, czuję dziś satysfakcję, głównie z tego, że pokonałem te przeciwności.

- Dziś jest Pan jednym z filarów kadry. Miła odmiana...

- Kiedy drużyna gra dobrze, brawa powinni dostawać wszyscy. Kiedy słabo - wina powinna rozkładać się równomiernie. Tyle w tym temacie.

- Wszystko wskazuje na to, że jeżeli na Euro do Francji pojedziemy, to Pan nie będzie tam reprezentował Torino, tylko znacznie większy klub…

- Plotkami się nie interesuję. Żyję z dnia na dzień, pracuję na każdym treningu z pełnym zaangażowaniem i czekam na to, co przyniesie życie.

- Pełna dyplomacja… Zróbmy więc wyliczankę klubów, z którymi jest Pan łączony. Proszę powiedzieć, czy to prawda, czy plotka: Manchester United?

- Ani prawda, ani nieprawda. Wiesz, że transfery lubią ciszę?

- Manchester City?

- Jest kilka różnych tematów, ale wszystkie w tej chwili stoją. Nic pewnego nie ma. Dziś wciąż mam ważny kontrakt z Torino i przede wszystkim trzeba rozmawiać z nim. Nie chcę zdradzać, kto się odzywa. Powiem tylko tyle, że będziemy dyskutować, główkować i w ciągu kilku dni może się coś wydarzy.

- To może Bayern Monachium? To byłby supertransfer!

- W każdej plotce jest ziarenko prawdy…

- Wyobraża Pan sobie wyjazd z Włoch? Bo mówi się też o Juventusie, Milanie...

- To żaden problem. Chcę się rozwijać, a jeśli będę miał do tego warunki we Włoszech albo w Chinach, nie robi mi to wielkiej różnicy.

- Ma Pan świadomość, że za chwilę prawdopodobnie zostanie Pan najdroższym piłkarzem w historii polskiego futbolu? Kwota do przeskoczenia nie jest imponująca - 7,4 mln euro, które Liverpool zapłacił przed laty za Jerzego Dudka. A w Pana przypadku mówi się nawet o 15 mnl!

- Chciałem i chcę udowadniać sobie, że jestem wiele wart. Zawsze spadały na mnie gromy i krytyka, a mimo to szedłem obraną przez siebie drogą. Wiadomo, że liczby, które podałeś, wyglądają imponująco, ale szczerze mówiąc, to one zajmują bardziej dziennikarzy niż mnie.

- Gdzie jest Pana limit?

- Nie ma czegoś takiego jak limit. Każdy można przeskoczyć. Wierzę w to, że wszystko, co najlepsze, dopiero przede mną. Mam 27 lat, a dla środkowego obrońcy to świetny wiek. Mój czas dopiero nadchodzi.

- Wie Pan, że znalazłem pewną zależność…

- Jaką?

- Od kiedy wszystko zaczęło Panu wychodzić? I w klubie, i w reprezentacji?

- No, tak od dwóch lat.

- Dwa lata temu na świat przyszła Pana córka, która na imię ma… Wiktoria!

- To prawda! Odkąd córa się urodziła, w moim życiu zmieniło się wiele. W Torino zaliczyłem dwa cudowne sezony, w eliminacjach pokonaliśmy Niemców i liderujemy w grupie. Oby tak dalej. Córuś, dziękuję!

- Może czas na drugie dziecko?

- Będę naciskał na żonę, ale jeszcze potrzebujemy trochę czasu [śmiech].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski