Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Kosowski: Wisła znów może zagrać w Europie, ale...

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Jacek Kozioł
– Wisłę może być stać na awans do pucharów, ale żeby mogła nawiązać do naszych w nich sukcesów, to obawiam się, że będzie trzeba czekać kolejne piętnaście lat. Chyba, że pojawi się ktoś taki, jak kiedyś Bogusław Cupiał z grubym portfelem – mówi Kamil Kosowski, były piłkarz Wisły Kraków, która piętnaście lat temu zadziwiła piłkarską Europę, rozbijając Parmę, a niewiele później Schalke 04 Gelsenkirchen.

– We wtorek minęło 15 lat od meczu Wisły Kraków z Parmą w Pucharze UEFA, który wygraliście 4:1, zadziwiając piłkarską Europę. Pamiętał Pan o tej dacie?
– Szczerze mówiąc nie, ale przypomniał mi o niej Marcin Baszczyński. Cóż, piękne czasy i aż wierzyć się nie chce, że już piętnaście lat minęło od tamtych wydarzeń.

– Wraca Pan czasami w rozmowach z kolegami z tamtej drużyny do tych występów w europejskich pucharach?
– Nie. Czasami ludzie mi o tym przypominają, gdy kogoś poznaję. Nie wiem, czy jestem nawet gotowy, żeby pooglądać tamte mecze jeszcze raz. Chyba jeszcze nie dojrzałem do takich wspomnień. Nie jestem już piłkarzem, ale wciąż jestem przy futbolu. Może trochę się obawiam tych wspomnień, bo nie wiem, czy one będą cieszyć, czy bardziej boleć, że tyle czasu minęło od tamtych spotkań. Przyjdzie jednak pewnie taki dzień, że dzieciaki będą chciałby zobaczyć, jak tata grał i wtedy pooglądamy. Na razie oglądam ekstraklasę i z różnych stron słyszę opinie, że to nie to samo, co piętnaście lat temu, gdy mieliśmy drużynę, która w Europie nie bała się nikogo. Cóż, wciąż trochę to do mnie nie dociera, ale podsumowując, to rzeczywiście były fajne, piękne czasy.

Wisła - Parma [ZDJĘCIA ARCHIWALNE]

– Myśli Pan, że dzisiejszą Wisłę stać, żeby w jakimś stopniu nawiązać do waszych sukcesów?
– Jeśli Wisła się nie osłabi, a w zimie jeszcze wzmocni, to na pewno stać ją będzie, żeby zająć miejsce na podium i awansować do pucharów. Gdyby w Krakowie wciąż grał Petar Brlek, to powiedziałbym nawet, że jest to bardzo prawdopodobny scenariusz. Wydaje mi się, że jeśli „Biała Gwiazda” ma dzisiaj jakieś problemy, to w połączeniu między drugą linią, a atakiem. Nie można jednak absolutnie powiedzieć, że Wisła zawodzi. Uważam, że chłopaki dają radę, trener również. Wszystko wygląda dobrze, choć nie może na ten moment wyglądać bardzo dobrze z jednego prostego powodu – Wisła nie ma dzisiaj nieograniczonych możliwości finansowych. Na ten stan, który jest dzisiaj w klubie, to kibice muszą być zadowoleni. Oczywiście w trakcie pierwszej rundy „Biała Gwiazda” miała swój dołek, ale potrafiła z niego wyjść obronną ręką. Widzę też, że dobrze się dzieje, skoro taki zawodnik, jak Maciek Sadlok podpisuje długi kontrakt w Krakowie. Dla mnie to jest najlepszy lewy obrońca w ekstraklasie i wydawało mi się, że Wisła nie będzie miała szans, żeby go zatrzymać, a tu taka niespodzianka. Brawa dla zarządu, brawa też dla Maćka, że postanowił być wierny Wiśle. Wracając jednak do pytania – Wisłę może być stać na awans do pucharów, ale żeby mogła nawiązać do naszych w nich sukcesów, to obawiam się, że będzie trzeba czekać kolejne piętnaście lat. Chyba, że pojawi się ktoś taki, jak kiedyś Bogusław Cupiał z grubym portfelem.

– Wspomniał Pan o Petarze Brleku, którego odejście spowodowało wyrwę w drugiej linii, podobnie jak strata Krzysztofa Mączyńskiego. Ostatnio jednak dobrze zaczął się prezentować Victor Perez. Myśli Pan, że to jest piłkarz, który może zatkać wspomnianą dziurę?
– Petar Brlek też potrzebował czasu. Przecież on też nie był od razu wiodącą postacią w drużynie. Pamiętam nawet głosy, że jest nietrafionym transferem. W przypadku Pereza widać również, że potrzebował trochę czasu na aklimatyzację. Gra coraz lepiej, a nie zapominajmy, że jest w Wiśle również Vullnet Basha. Albańczyk prezentuje się naprawdę solidnie. Jeśli chodzi o transfery, to uważam, że Wisła traci nieco swoją tożsamość idąc mocno w kierunku hiszpańskim, ale kibiców interesuje przede wszystkim to, żeby drużyna grała dobrze. Jeśli taki model przyniesie wyniki, to nikt nosem kręcił nie będzie. Pytanie, czy na dłuższą metę w takim kierunku Wisła powinna zmierzać, czy robić to powinna również cała ekstraklasa. Jeśli będą grali w większości piłkarze spoza naszych granic, to gdzie mają występować najlepsi polscy zawodnicy? Taka jest jednak rzeczywistość, że w prawie żadnym klubie nie ma czasu, liczy się wynik tu i teraz. Może jedynie w Zagłębiu Lubin jest pod tym względem nieco więcej cierpliwości, może trochę w Jagiellonii Białystok. Do tego grona można teraz zaliczyć jeszcze Górnika Zabrze, ale coś mi się wydaje, że nawet jeśli nie w zimie, to po sezonie w Zabrzu będzie wielka wyprzedaż. W reszcie klubów jest przede wszystkim gonitwa za punktami, za zwycięstwami. Trzeba się z tym chyba pogodzić.

– W Wiśle w jakimś stopniu chyba jednak zauważają ten problem, skoro podpisano długi kontrakt z Maciejem Sadlokiem, za chwilę pewnie zrobi to samo Patryk Małecki. Przy Reymonta tak jakby chcieli zatrzymać piłkarzy, z którymi kibice mogą się identyfikować.
– I to trzeba pochwalić, ale popatrzmy również na proporcje, a one dzisiaj wyglądają 70 do 30 na korzyść obcokrajowców. A powinno być odwrotnie. Powtórzę jednak jeszcze raz – ktoś przyjął taki model, a kibice będą cieszyli się, gdy zespół będzie wygrywał. Jeśli Wisła robiłaby to w większości Polakami, to byłoby fantastycznie. Nie narzekam jednak, bo nie widzę też za bardzo młodych zawodników, którzy mocniej potrafiliby nacisnąć tych graczy, którzy występują w podstawowym składzie. Jest Kuba Bartosz, ale tak naprawdę wciąż czekamy kiedy on zacznie grać regularnie. Nie widać natomiast zawodników ofensywnych, którzy mocniej sygnalizowaliby, że mogą coś wnieść do drużyny. Nie jestem dzisiaj w Wiśle, nie wiem dokładnie, co się w niej dzieje, ale jakoś nie docierają do mnie sygnały o zdolnych juniorach, którzy za moment mieliby podbić ekstraklasę. Nie słyszę też o planach klubu, który chciałby mocniej postawić na takich piłkarzy.

– Dyrektor sportowy Wisły Manuel Junco mówi, że to efekt pewnych zaniedbań z lat poprzednich i trzeba uzbroić się w cierpliwość. Według niego efekty w postaci młodych, zdolnych Polaków, pukających mocniej do pierwszej drużyny mają przyjść za trzy, cztery lata.
– Być może. Nie chcę stać w kontrze do Manuela, bo on jest w środku klubu i widzi najlepiej jak to wygląda. Ja mówię tylko tyle, że jeśli dzisiaj popatrzeć na ofensywnych graczy Wisły, to jest Carlitos, Paweł Brożek, Zdenek Ondrasek, a młodego, zdolnego Polaka jakoś nie widać. Przynajmniej takiego, który mógłby się od „Brozia”, czy od Carlitosa czegoś nauczyć.

– A Kamil Wojtkowski? Nie sądzi Pan, że to może być niedługo zawodnik, który będzie nadawał ton ofensywnym akcjom Wisły w drugiej linii?
– Zgoda. To akurat przykład, który oceniam pozytywnie, choć chciałbym widzieć Kamila coraz częściej w roli prawdziwego lidera. Chciałbym, żeby trener Kiko Ramirez położył na jego barki większy ciężar i żeby Kamil to uniósł. Nie wygląda na chłopaka, który nie udźwignąłby presji. Wydaje mi się, że krok po kroku Kamil powinien brać coraz większą odpowiedzialność za grę. Talent ma ewidentny. Pytanie tylko, czy jak Kamil takim liderem zostanie, to będzie nim na lata? Bo dzisiaj Wisła jest w takiej sytuacji, że jak ktoś przyjdzie po piłkarza, położy konkretne pieniądze na stole, to po prostu dojdzie do transferu. Nie wiem zatem czy można mówić o budowaniu zespołu na dłużej niż jedna runda, może sezon. Może tak by było, gdyby pojawił się tak możny sponsor, jak wspomniany przeze mnie wcześniej Bogusław Cupiał. Człowiek, który będzie chciał stworzyć wielki klub i który będzie miał świadomość, że na tym nie zarobi. Dzisiaj Wisła działa trochę inaczej, podchodzi do tego biznesowo. Promuje piłkarzy, a jeśli ktoś przychodzi z dobrymi pieniędzmi, to sprzedaje zawodników.

– Takim piłkarzem, wypromowanym szybko przez Wisłę, jest Carlos Lopez. Dla Pana jest to zaskoczenie, że „Biała Gwiazda” wyciągnęła z III ligi hiszpańskiej zawodnika, który z marszu stał się gwiazdą ekstraklasy?
– Jest zaskoczeniem, ale bardzo się z tego cieszę, że tak Carlitos „odpalił”. Z drugiej strony, jak patrzę na historię jego kariery, to widzę, że grał np. w Arisie Limassol, który balansuje na granicy spadku w ekstraklasie cypryjskiej. Bramki regularnie strzela też 33-letni Igor Angulo, który też wielkiej kariery na Cyprze nie zrobił. Jakby na to nie patrzeć, to świadczy o poziomie naszej ekstraklasy. Inaczej nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Tym większy paradoks, że takich piłkarzy jak Carlitos czy Angulo trudno dzisiaj szukać w Legii, Lechu, klubach które zgłaszają największe aspiracje.

– Wisła pańskim zdaniem jest dzisiaj za bardzo uzależniona od Carlitosa?
– Skoro Wisła Carlitosa ma, to korzysta z jego umiejętności. Jestem jednak pewien, że trener Kiko Ramirez i Manuel Junco mają plan awaryjny na wypadek, gdyby tego zawodnika sprzedano w zimie. Pewnie wtedy ofensywa będzie rozkładała się bardziej na cały zespół. Czasami jednak trafia się taki strzał i trudno czynić z tego zarzut. Ja przy tym uważam, że niektóre mecze Wisła zagrała bardzo dobrze zespołowo, a Carlitos potrafił w nich jedynie spiąć wszystko klamrą i strzelał bramki. Oczywiście jego indywidualne akcje też pomagają zespołowi nabrać przekonania o własnej wartości. To jest ewidentnie piłkarz, który ciągnie swoją drużynę. I fajnie, że Wisła takiego piłkarza ma. Ale tak jest też w innych zespołach. Wspomniany Angulo ciągnie np. Górnika. Paradoksem jest natomiast, że takich piłkarzy nie ma w Legii czy w Lechu. W Warszawie mają Arka Malarza, ale przecież bramkarz nie może ciągnąć drużyny, która chce być mistrzem! W Poznaniu jest Darko Jevtić, ale nie mają z kolei napastników z prawdziwego zdarzenia. Dlatego Wisła w tym względzie jest w dzisiejszej lidze naprawdę na ten moment mocna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Kamil Kosowski: Wisła znów może zagrać w Europie, ale... - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski